Artur Bartkiewicz: Opozycja jeszcze nie rządzi, a już daje się rozliczać z obietnic, czyli jak mądrze milczeć

„Mowa jest srebrem a milczenie złotem” – tę maksymę powinni wziąć sobie do serca politycy opozycji, która przekształca się w większość rządzącą. Bo jeśli jej przedstawiciele nadal będą mówić za dużo, to mogą strzelić sobie samobója jeszcze przed rozpoczęciem meczu.

Publikacja: 19.10.2023 16:24

Włodzimierz Czarzasty, Donald Tusk, Szymon Hołownia

Włodzimierz Czarzasty, Donald Tusk, Szymon Hołownia

Foto: PAP, AFP

Kiedy Ryszard Petru, nowy-stary parlamentarzysta, od niedawna idący Trzecią Drogą, tuż po wygranych przez opozycję wyborach, gdy entuzjazm wyborców jeszcze nie zdążył opaść, postanawia skutecznie go zgasić, mówiąc, że część wyborczych obietnic być może trzeba będzie odłożyć w czasie, to jest to cokolwiek nieroztropne.

Podobnie jak to, że Izabela Leszczyna w tym samym czasie na platformie X (dawnym Twitterze) pisze, że PiS ukrywał przed wyborami, że w budżecie jest wielka dziura, podsycając lęki rozpowszechniane z entuzjazmem przez PiS i jego akolitów, że opozycja obiecała gruszki na wierzbie, a teraz powie: „Sorry, nie mamy pieniędzy, skąd dam, jak nie mam?”.

.

Czytaj więcej

Obietnice wyborcze opozycji. Ryszard Petru: Część trzeba będzie odłożyć w czasie

Również Katarzyna Lubnauer, dociskana przez redaktor Beatę Lubecką w Radiu Zet, nie powinna była sobie jednak pozwolić, by słowa Donalda Tuska o tym, że dzień po wyborach pojedzie do Brukseli i odblokuje KPO, nazwać „przenośnią”. Trzeba było jednak powtarzać, że dzień po wygranych wyborach oznacza dzień po objęciu fotela premiera, bo dopiero to jest wyborczym zwycięstwem – brzmiałoby to znacznie lepiej niż ta przenośnia. Bo jak obietnice wyborcze są przenośnią, to wyborca może się jednak obawiać, że myślał, iż po wyborach chwycił złoty róg, a to jednak tylko sznur.

PiS dochodząc do władzy w 2015 r. nie zaczął od tego, że z tym obiecanym 500plus to jednak się zobaczy, no bo to trzeba najpierw przyjrzeć się finansom, wszystko policzyć, to trzeba na spokojnie…

PiS nie dotrzymywał obietnic, ale od tego nie zaczął

Ogólnie politycy zwycięskiej koalicji KO, Trzeciej Drogi i Nowej Lewicy powinni pamiętać, że jeszcze nie rządzą. I w związku z tym nie stwarzać okazji, by rozliczać ich w momencie, gdy premierem wciąż jest Mateusz Morawiecki, ba – trwa nawet jeszcze kadencja Sejmu, w którym PiS ma bezwzględną większość.

Jeśli wczorajsza opozycja nie chce być rychło jutrzejszą opozycją, powinna ostrożniej podchodzić do swojej obecnej pozycji

To jest ten moment, w którym entuzjazm wyborców powinni podtrzymywać, a nie go gasić – zwłaszcza w sytuacji, gdy jej najgroźniejszy rywal ma wiele za uszami, ale jeśli chodzi o obietnice postrzegany jest jako wiarygodny. I nie dlatego, że wszystkich dotrzymał – bo nie mamy ani miliona samochodów elektrycznych, ani 100 tysięcy mieszkań, ani sprawnie działających sądów, ani wielu innych obiecanych rzeczy. Ale PiS, dochodząc do władzy w 2015 r., nie zaczął od tego, że z tym obiecanym programem 500+ to jednak się zobaczy, no bo to trzeba najpierw przyjrzeć się finansom, wszystko policzyć, to trzeba na spokojnie…

Nie – PiS zaczął od spełnienia obietnicy, a dopiero potem nie spełniał kolejnych, przy czym robił to „po cichu”, nie ogłaszając, że ich nie spełni. I był to jeden z filarów sukcesów tego ugrupowania, które przecież i w tych wyborach zdobyło wynik robiący wrażenie, biorąc pod uwagę, że rządziło osiem lat, a ujawnionych w tym czasie afer wystarczyłoby pewnie na drugie albo i trzecie tyle.

Czytaj więcej

Zuzanna Dąbrowska: Dlaczego Andrzej Duda chce prowadzić konsultacje, skoro w Sejmie już jest większość?

Opozycja jeszcze nie rządzi – i powinna wykorzystać ten przywilej

Jeśli więc wczorajsza opozycja nie chce być rychło jutrzejszą opozycją, powinna ostrożniej podchodzić do swojej obecnej pozycji. Jeszcze nie rządzi, jeszcze ma ten przywilej, by wszystko, co obiecała, ukazywać jako możliwe. Owszem – trudne decyzje lepiej podejmować na początku kadencji, bo im bliżej wyborów, tym jest to kosztowniejsze, ale jednak, po ośmiu latach, skądinąd słusznego krytykowania PiS za to, czego nie zrobiło, warto zacząć od zrobienia czegoś samemu, a nie stwarzania wrażenia, że się czekało tylko, by powiedzieć: niestety, tego zrobić się nie da.

Zwłaszcza że po drugiej stronie stoi jeszcze nadal zwarta, choć pobita, armia, która z takich prezentów potrafi korzystać.

Kiedy Ryszard Petru, nowy-stary parlamentarzysta, od niedawna idący Trzecią Drogą, tuż po wygranych przez opozycję wyborach, gdy entuzjazm wyborców jeszcze nie zdążył opaść, postanawia skutecznie go zgasić, mówiąc, że część wyborczych obietnic być może trzeba będzie odłożyć w czasie, to jest to cokolwiek nieroztropne.

Podobnie jak to, że Izabela Leszczyna w tym samym czasie na platformie X (dawnym Twitterze) pisze, że PiS ukrywał przed wyborami, że w budżecie jest wielka dziura, podsycając lęki rozpowszechniane z entuzjazmem przez PiS i jego akolitów, że opozycja obiecała gruszki na wierzbie, a teraz powie: „Sorry, nie mamy pieniędzy, skąd dam, jak nie mam?”.

Pozostało 85% artykułu
Komentarze
Artur Bartkiewicz: Dlaczego PiS wciąż nie wybrał kandydata na prezydenta? Odpowiedź jest prosta
Komentarze
Mentzen jako jedyny mówi o wojnie innym głosem. Będzie czarnym koniem wyborów?
Komentarze
Karol Nawrocki ma w tej chwili zdecydowanie największe szanse na nominację PiS
Komentarze
Jerzy Surdykowski: Antoni Macierewicz ciągle wrzuca granaty do szamba
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Komentarze
Jan Zielonka: Donald Trump nie tak straszny, jak go malują? Nadzieja matką głupich