27 proc. ankietowanych chciało głosować na partię Szymona Hołowni w czerwcu 2021 roku. Polska 2050 deptała wtedy po piętach PiS i była notowana najwyżej w sondażach wśród ugrupowań opozycyjnych. Dla PiS to był ogromny problem. Hołownia był politykiem nowym, przyciągającym uwagę, niezgranym, inaczej niż pozostali liderzy partyjni. Gdy rozmawiałem z kluczowymi politykami PiS, kiedy Polska 2050 rosła w siłę, narzekali na nowego konkurenta, którego trudno było atakować. PiS miał realny problem z Hołownią. I wtedy na białym koniu do krajowej polityki wrócił Donald Tusk.
PO pod nowym/starym przewodnictwem odbiła się od sondażowego dna, wróciła na pozycję lidera wśród partii opozycyjnych i poszybowała aż pod sufit poparcia. I tam została, nie potrafiąc przebić 30 proc. i dołując Polskę 2050. Tusk uratował PiS przed Hołownią. Dał rządzącej partii starego wroga, którego nie trzeba przybliżać wyborcom, nie trzeba szykować pod niego nowej kampanii, budować przekazu. Wystarczy wyciągnąć stare obrazki, wypowiedzi, dane i przypomnieć czasy, gdy większość biorąca udział w wyborach była zmęczona rządami PO-PSL.
Czytaj więcej
Małym partiom może nie opłacać się startować w koalicjach. Większą subwencję dostaną, idąc do wyborów samodzielnie.
Czy Polska 2050 mogłaby pokonać PiS, gdyby Tusk nie wrócił? Tego się już nie dowiemy, bo z 6-7 proc. w pół roku nie poszybuje już do ponad 30 proc. Hołownię pogrążyło odpuszczenie pola, gdy wrócił Tusk, tak jakby robił mu miejsce. Niby spotkania z wyborcami wciąż się odbywały, były codzienne internetowe odezwy, partia była aktywna polityka medialna, ale partia straciła impet, wolę walki, blask. Jakby ktoś przestawił wajchę. Jakby to sam Hołownia przestawił wajchę na Tuska, ustawiając Polskę 2050 w roli junior partnera i dał odbudować się hegemonowi. Polsce 2050 nie pomogło też kluczenie w temacie list wyborczych. Alians z wiekowym PSL dał jej poparcie dwucyfrowe po zsumowaniu, ale odebrał polityczną niewinność.
Nie jest za późno na listę PO-PSL-Polska 2050. Dwie listy: Lewicy i KO/PSL/Polska 2050 wydają się optymalne. Na jedną nie ma szans. Lewica, mimo otwartości Włodzimierza Czarzastego musiałaby się podzielić, bo z Partią Razem nie pójdzie na wspólnej liście opozycyjnej.