Rosyjski przywódca znów potwierdził, że gotów jest negocjować zakończenie wojny. Ale nie z Kijowem, lecz „ze wszystkimi uczestnikami tego procesu”. W sposób tradycyjny dla siebie i wszystkich swoich współpracowników na Kremlu odmawia on bowiem Ukrainie podmiotowości. Jeszcze wyraźniej ujął to jego minister spraw zagranicznych Siergiej Ławrow: „Piłka jest po stronie Kijowa i stojącego za nim Waszyngtonu. (…) W dowolnej chwili oni mogą przerwać ten bezsensowny opór”.
Pomijając głupkowate stwierdzenie o „bezsensownym oporze”, Ukraina dla Ławrowa i innych putinistów jest tylko funkcją amerykańskiej polityki skierowanej na „osłabienie i zniszczenie naszego kraju”. „Chcą rozerwać Rosję” – to z kolei Putin. Żaden z nich nawet nie zająknął się o tym, że to oni są agresorami, że pierwotną była ich napaść na sąsiada, a dopiero wtórną – zachodnia pomoc dla Kijowa. A przede wszystkim: że Ukraina jest samodzielnym i niepodległym państwem.
Czytaj więcej
Stworzenie Czwartej Rzeszy, rozbiór Polski, wojna w Europie - to część wydarzeń, do których - zdaniem wiceprzewodniczącego Rady Bezpieczeństwa Rosji Dmitrija Miedwiediewa - może dojść w 2023 roku.
Wszystko to stwarza dziwne wrażenie wystąpień ludzi żyjących w świecie równoległym. Tak zresztą jeszcze w 2014 r. opisała sposób widzenia rzeczywistości przez Putina kanclerz Niemiec Angela Merkel w rozmowie z prezydentem USA Barackiem Obamą. Od tego czasu problem tylko narasta wraz z izolacją Putina od otoczenia i świata. Jego strach przed pandemią zagnał go do ściśle odseparowanych rezydencji, w których jego goście, by z nim porozmawiać, muszą spędzać po dwa tygodnie na kwarantannie.
Ale pandemiczna izolacja nie stworzyła problemu, lecz jedynie go pogłębiła. Po stokroć miał rację najsłynniejszy szef CIA Edgar Hoover, gdy odmawiał kandydowania na prezydenta USA, gdyż – jak powiedział – szefem państwa nie może być człowiek ze służb specjalnych. Jak bardzo środowisko byłych kagebistów na czele ze swym prezydentem rozmija się z rzeczywistością, świadczą ostatnie wystąpienia największego chyba rosyjskiego koniunkturalisty i karierowicza Dmitrija Miedwiediewa.