Zastępca dyrektora PIE przyznaje jednak, że przewidziane w strategii zasady dopuszczania cudzoziemców do polskiego rynku pracy (koncentracja na uzupełnianiu niedoborów pracowników o unikatowych kompetencjach, w deficytowych zawodach i przy strategicznych inwestycjach) – oznaczają w praktyce limitowany dopływ imigrantów, których obecną liczbę rządowi eksperci, podobnie jak PIE, szacują na ok 2,5 mln osób. Ten dopływ będzie też ograniczać podkreślane w strategii podejście, zgodnie z którym decyzje o napływie cudzoziemców do Polski będą też uwzględniać ich możliwości integracyjne z polskim społeczeństwem.
Potrzeby firm i ZUS
Organizacje biznesowe nie kryją obaw, że realizacja tych założeń znacznie zmniejszy dopływ pracowników z zagranicy w sytuacji, gdy wszystkie prognozy demograficzne przewidują w kolejnych latach szybki spadek podaży rodzimych rąk do pracy. Wtorkowy raport PIE ostrzega, że przy utrzymaniu się obecnych trendów do 2035 r. ubędzie w Polsce ponad 2 mln pracowników, czyli około 12,5 proc. obecnego stanu zatrudnienia. Przy czym liczba pracowników w przemyśle skurczy się o 400 tys., a w ochronie zdrowia – prawie o 260 tys. Zmiany demograficzne uderzą też w budżet ZUS, gdzie na koniec sierpnia br. było zarejestrowanych 1,17 mln pracujących w Polce cudzoziemców, ponad sześciokrotnie więcej niż pod koniec 2015 r. Według tegorocznych analiz, chcąc utrzymać w najbliższych latach współczynnik obciążenia demograficznego na obecnym poziomie ok. 40 proc. (gdy na 100 osób w wieku produkcyjnym przypada 40 osób w wieku poprodukcyjnym), co roku liczba cudzoziemców w wieku produkcyjnym powinna rosnąć o 200–360 tys.
– To mało realne – przyznaje Kamil Sobolewski, główny ekonomista Pracodawców RP, organizacji, która w swym niedawnym raporcie o imigracji szacuje możliwy i potrzebny gospodarce wzrost liczby pracowników z zagranicy na 100 tys. osób. – Netto, bo przecież część cudzoziemców opuszcza Polskę – przypomina Sobolewski, który zdecydowanie krytykuje rządową strategię migracyjną, w tym założenie, że liberalne podejście do imigracji zahamuje automatyzację i robotyzację gospodarki. Opisane przez „Rzeczpospolitą” najnowsze dane Międzynarodowej Federacji Robotyki (IFR), dowodzą, że już teraz Polska ma – także w porównaniu z krajami naszego regionu – ogromne zaległości w robotyzacji i automatyzacji przedsiębiorstw, nie wspominając o rozwoju sztucznej inteligencji.
– Jak jednak pokazaliśmy w naszym raporcie, inwestycje – w tym automatyzacja – idą w parze z zatrudnieniem, a nie zastępują ludzi w pracy, Domniemanie, że ciasny rynek pracy wymusi inwestycje, nie ma pokrycia w faktach. Obserwujemy dziś w Polsce niską stopę inwestycji, a deficyt pracowników zapewne obniży chęć do inwestowania w naszym kraju, a nie ją podwyższy – podkreśla główny ekonomista Pracodawców RP. I przypomina, że z polskiego rynku co roku ubywa ponad 100 tys. ludzi wykonujących prace proste, w tym budowlańców, rzemieślników, pracowników fabryk i magazynów. – Już dziś odczuwamy te braki, a problem będzie eskalował – podkreśla Sobolewski, który nie kryje obaw przed zamknięciem drzwi dla napływu takich pracowników w adekwatnej skali.
Konieczna elastyczność
Obaw o to, że realizacja rządowej strategii migracyjnej bardzo utrudni firmom dostęp do pracowników z zagranicy, nie kryje też Konfederacja Lewiatan, zaznaczając, że dla pracodawców ważne jest zarówno bezpieczeństwo kraju, jak też możliwość rekrutacji pracowników z zagranicy. – Polityka migracyjna powinna być elastyczna i pozwalać na dostosowanie się do zmieniających się potrzeb rynku pracy – zauważa Nadia Winiarska, ekspertka Konfederacji Lewiatan.