Według informacji Rzeczpospolitej, Komisja Europejska może wstrzymać praktycznie wszystkie płatności środków UE dla Polski z nowej perspektywy finansowej na lata 2021-2027. Chodzi tu nie „tylko” o pieniądze z Funduszu Odbudowy, ale też ze „zwykłego” siedmioletniego budżetu UE, z którego mamy dostać ok. 75 mld euro.
Ryzyko zamrożenia wypłat, czyli de facto utraty tych dotacji, wynikać ma z niespełniania przez Polską warunków zawartych w karcie praw podstawowych (prawo do skutecznego środka prawnego i dostępu do bezstronnego sądu). Polska może teoretycznie realizować projekty w ramach zatwierdzonych programów, ale KE nie będzie realizowała płatności do momentu spełnienia wymaganych warunków. Formalnego komunikatu KE w tej kwestii nie ma, ale decydenci z Brukseli są gotowi, by zamrozić wypłaty.
Czytaj więcej
Polska nie dostanie żadnych pieniędzy z UE, dopóki nie naprawi sądownictwa. Oznacza to wstrzymanie wielu inwestycji.
Ekonomiści poproszeni przez nas o komentarz zaznaczają, że brak wypłaty unijnych funduszy to prosta droga do gospodarczej katastrofy, praktycznie w każdym obszarze.
- W krótkim okresie będzie to gwóźdź do trumny naszej wiarygodności ekonomicznej – mówi nam Sławomir Dudek, główny ekonomista Fundacji FOR. – Można by spodziewać się takich reakcji na rynkach finansowych jakie obserwujemy na Węgrzech, co oznaczałoby dwucyfrowe rentowności polskich obligacji i bardzo słabego złotego wobec głównych walut, czyli dolara, euro i franka szwajcarskiego powyżej 5 zł – wylicza Dudek. Do tego zdaniem Dudka, wyższa i bardziej uporczywa byłaby inflacja, w efekcie czego stopy procentowe banku centralnego musiałyby wzrosnąć do poziomów dwucyfrowych, jak na Węgrzech.