Dokument „Presja i mobilizacja” rozpoczyna się od smutnej konkluzji, że z 138 tys. podmiotów trzeciego sektora w naszym kraju tylko 2 proc. zajmuje się monitorowaniem instytucji publicznych oraz działalnością na rzecz praw człowieka i demokracji. Pierwsza część dotyczy „presji” wywieranej na tego typu organizacje przez władze publiczne w ostatnich latach. Składało się na nią pięć podstawowych elementów: kampania oszczerstw wobec organizacji pozarządowych i samych aktywistów, ograniczanie współpracy z trzecim sektorem (głównie konsultacji publicznych), ograniczenia w finansowaniu, zmiany prawne utrudniające działalność NGO oraz przemoc fizyczna wobec aktywistów i protestujących (ze strony policji, ale także np. osób, którym nie podobały się marsze równości).
Do kategorii pierwszej, oprócz nieprzychylnych materiałów w publicznych w prorządowych mediach, można zaliczyć też różnego rodzaju działalność typu SLAPP, czyli wszczynanie postępowań cywilnych i karnych w celu uciszenia aktywistów podnoszących publicznie daną kwestię – np. postępowania wykroczeniowe wobec uczestników manifestacji (zakończone zwykle uniewinnieniem lub umorzeniem) albo groźba pozwu wobec NGO za... krytyczną opinię do projektu w konsultacjach.
Czytaj więcej
Aktywistom unikającym nowego obowiązku będą grozić grzywny, a nawet więzienie do dwóch lat.
Te ostatnie, jak wskazano w raporcie, są coraz bardziej ograniczane i obchodzone, czy to przez składanie projektów rządowych jako poselskich, niedopuszczanie do udziału w komisjach i zabrania głosu przedstawicieli NGO, czy też zmianę składu Rady Ochrony Przyrody po jej protestach ws. Puszczy Białowieskiej.
Największe znaczenie miały utrudnienia w finansowaniu NGO (gdyż wciąż środki publiczne krajowe i zagraniczne to ponad 60 proc. dochodów trzeciego sektora), polegające m.in. na utworzeniu Narodowego Instytutu Wolności czy wstrzymaniu na półtora roku funduszy dla organizacji walczących o prawa cudzoziemców. Nie udało się natomiast wprowadzenie wymogów informowania przez NGO, w jak dużym stopniu są finansowane z zagranicy (podobne prawo działa w Rosji i na Węgrzech).