Nie milkną echa afery w Collegium Humanum. Pan zwraca uwagę, że obnażyła ona nieprawidłowości będące jedynie czubkiem góry lodowej problemów w polskim szkolnictwie wyższym.
Dla mnie afera Collegium Humanum była dużym zaskoczeniem. Idea masowej symonii, czyli handlu dyplomami, a także sama jego skala są dla mnie szokujące. Generalnie na uczelniach obowiązują pewne standardy formalne, np. wnioski proceduje się w komisjach, a rekrutacja nie jest w pełni transparentna. Istnieją zewnętrzne procedury kontrolne, choć nie wykluczam, że jednostkowe przypadki kumoterstwa mogą się zdarzyć. Tak samo jak przypadki zaniżania standardów na korzyść płacących studentów. Nie sądzę jednak, aby w Polsce istniała jeszcze taka „drukarnia”.
Czyli grzechy główne polskiego szkolnictwa wyższego nie są popełniane masowo?
Na pewno negatywnymi zjawiskami są plagiaty, ghost writting, czyli pisanie np. prac za kogoś, publikowanie w czasopismach „drapieżnych” (działających w myśl zasady „zapłać i opublikuj byle co”), feudalne struktury niektórych katedr, nieuczciwość naukowa. Trudno jednak mówić tu o masowych problemach tego typu. Strukturalny kryzys szkolnictwa wyższego panuje na innej płaszczyźnie.
Jakiej?