Zgodnie z konkordatem władze państwowe gwarantują, że szkoły i przedszkola zgodnie z wolą zainteresowanych będą organizować lekcje religii w ramach planu zajęć. Jak to rozumieć?
Pierwsza interpretacja jest taka, że skoro organizują, to również finansują katechetów. Można jednak pojęcie organizacji pojmować technicznie, porządkowo. Szkoła będzie wówczas udostępniać lokal, ogrzewanie, światło, ale nie będzie opłacać wynagrodzenia katechetów. Obecnie bowiem religia w szkole to czysty przekaz wiary. To nie nauka o religii. To przedmiot o charakterze formacyjnym. Państwo bezstronne, neutralne światopoglądowo nie powinno finansować upowszechniania określonego światopoglądu. Taka interpretacja ma podstawy konstytucyjne.
Treści nauczania zgodnie z konkordatem ustala jednak Kościół. A co oznacza sformułowanie „w ramach planu zajęć”?
Czyli nie w soboty i nie w niedziele. Chociaż można przyjąć interpretację, że skoro organizowane są zajęcia pozalekcyjne dla chętnych w soboty, to również religia będzie organizowana tego dnia. Każdy dzień szkolny ma swój początek i koniec. Konieczne jest umieszczenie lekcji religii na pierwszej lub ostatniej godzinie. Uważam wręcz, że wynika to z art. 54 ust. 4 konstytucji. Proszę zwrócić uwagę na drugą część tego przepisu. Nie może być naruszona wolność sumienia i religii innych osób. Chodzi o to, by dzieci, które nie chodzą na religię, nie były stygmatyzowane. Nie mogą czekać na korytarzu czy w bibliotece, oczekując na kolejne zajęcia. Przez umieszczanie religii w środku dnia są traktowane jak odmieńcy. Tylko religia na pierwszej lub ostatniej godzinie nie stygmatyzuje dzieci niewierzących lub dzieci innych wyznań.
Czy „w ramach planu zajęć” oznacza, że można takie zajęcia zaplanować raz na dwa tygodnie?
Oczywiście, można. Wymiar godzin religii został ustalony nie w drodze konkordatu, nie w drodze ustawy oświatowej, ale w drodze rozporządzenia ministra edukacji z 1992 r. Obecnie nierzadko dwie godziny religii są zamieszczane w planie jedna po drugiej. Nieborak, niechodzący na religię, w lokalnych, homogenicznych społecznościach jest piętnowany. W Polsce dochodzi do bardzo różnych, trudnych dla dzieci sytuacji. Dowodzi tego chociażby sprawa Mateusza Grzelaka. W 2010 r. Polska została skazana przez Europejski Trybunał Praw Człowieka.