Joanna Ćwiek: Prawo do śmierci, nauki zdalnej i lockdownu

Choć wprowadzany we Francji podział na zaszczepionych i niezaszczepionych wywołuje kontrowersje, można się spodziewać, że podobne regulacje pojawią się w Polsce wraz z nadejściem czwartej fali pandemii.

Aktualizacja: 14.07.2021 13:53 Publikacja: 13.07.2021 19:07

Joanna Ćwiek: Prawo do śmierci, nauki zdalnej i lockdownu

Foto: AdobeStock

Kiedy pod koniec 2020 r. pojawiły się szczepionki przeciwko Covid-19, świat odetchnął z ulgą. Wydawało się, że zaszczepienie jak największej liczby osób pozwoli szybko uporać się z zarazą i tegoroczna wiosenna fala zakażeń będzie już tą ostatnią.

Niestety, dziś już wiemy, że tak nie będzie. W Polsce na pewno nie da się do jesieni osiągnąć odporności populacyjnej. Na razie zaszczepionych jest ok. 40 proc. mieszkańców, a powinno być minimum 60–70 proc. Do września pewnie będzie nieco więcej, ale dynamika szczepień tydzień do tygodnia spada o ok. 30 proc. I w zasadzie ci, którzy chcieli się zaszczepić, już to zrobili.

Szczepienia przeciwko Covid-19 są dobrowolne. Każdy może zdecydować, czy woli uniknąć zachorowania dzięki szczepieniu, czy wybiera drogę do uzyskania odporności poprzez przechorowanie. Z tym że ta druga droga niesie wysokie koszty – nie tylko dla chorego, ale też całego społeczeństwa.

Więcej krążącego wirusa to większe ryzyko powstania wariantów, przeciwko którym nie chronią dostępne obecnie szczepionki. To też większe prawdopodobieństwo tego, że znów będzie lockdown, znów będziemy musieli siedzieć w domu, zamkną się kina, teatry, restauracje, kluby fitness, hotele i granice. A dzieci znów będą się uczyć przez internet, psując w ten sposób oczy, kręgosłupy i więzi społeczne.

Szanując prawo do decydowania o sobie i sposobie leczenia, szanując wolność poglądów i to, iż ktoś może mieć poczucie, że niezaszczepiony staje się obywatelem innej kategorii i że tak być nie powinno, warto się przyjrzeć drugiej stronie medalu. I odpowiedzieć sobie na pytanie, dlaczego osoby, które mimo ryzyka związanego z niepożądanymi odczynami poszczepiennymi zaszczepiły się, mają ponosić konsekwencje tego, że ktoś inny tego nie zrobił. Choć mógł.

Większość ludzi, którzy przyjęli szczepionkę, zrobiła to, bo chce znów żyć jak przed pandemią: podróżować, spotykać się ze znajomymi, chodzić do kina, odprowadzać dzieci do szkoły. Nie chcą już siedzieć zamknięci w domu, by chronić tych, którzy się nie zaszczepili, choć mieli taką możliwość. Prawo do śmierci, lockdownu i nauki zdalnej to nie są zbyt atrakcyjne przywileje. Stąd coraz silniejsza presja, by ewentualne restrykcje nie dotykały tych, którzy podstawili ramię pod zastrzyk. I można się spodziewać, że takie uregulowania jesienią się pojawią.

Kiedy pod koniec 2020 r. pojawiły się szczepionki przeciwko Covid-19, świat odetchnął z ulgą. Wydawało się, że zaszczepienie jak największej liczby osób pozwoli szybko uporać się z zarazą i tegoroczna wiosenna fala zakażeń będzie już tą ostatnią.

Niestety, dziś już wiemy, że tak nie będzie. W Polsce na pewno nie da się do jesieni osiągnąć odporności populacyjnej. Na razie zaszczepionych jest ok. 40 proc. mieszkańców, a powinno być minimum 60–70 proc. Do września pewnie będzie nieco więcej, ale dynamika szczepień tydzień do tygodnia spada o ok. 30 proc. I w zasadzie ci, którzy chcieli się zaszczepić, już to zrobili.

Diagnostyka i terapie
Blisko kompromisu w sprawie reformy polskiej psychiatrii
Diagnostyka i terapie
Anestezjologia i intensywna terapia: trudna, odpowiedzialna, nowoczesna i coraz bardziej bezpieczna
Diagnostyka i terapie
Obowiązują nowe normy ciśnienia krwi. W grupie ryzyka więcej osób
Diagnostyka i terapie
Sepsa – choroba na śmierć i życie. Dziś światowy dzień sepsy
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Diagnostyka i terapie
Szczepionka na raka płuc testowana m.in. w Polsce. Trwają badania kliniczne