Branża budowlana będzie mieć potężny problem z niedoborem rąk do pracy. Zwłaszcza że już obecne braki, przy mocno wyhamowanych inwestycjach, szacuje się na 50 tys. osób. Zabraknie zwłaszcza pracowników z zagranicy, których liczba na polskich budowach utrzymywała się w ostatnich latach na poziomie 400–500 tys., ale w ubiegłym roku dramatycznie zmalała. Jak podaje Polski Związek Pracodawców Budownictwa (PZPB), jeśli w 2021 r. firmy budowlane zatrudniały legalnie blisko 480,8 tys. cudzoziemców, to w roku ubiegłym ich liczba spadła do zaledwie 274,5 tys.
Ukraińcy wyjechali
Drastyczny jest zwłaszcza odpływ z powodu wojny Ukraińców, stanowiących na budowach zdecydowaną większość obcokrajowców: z prawie 373 tys. w roku 2021 do niespełna 127 tys. w ubiegłym. Co prawda dziś firmy budowlane bardziej martwią się brakiem zleceń niż pracowników, bo inwestycje wyhamowały, co w pewnym stopniu niweluje braki kadrowe. Ale to ma się wkrótce skończyć.
– Musimy już dziś przygotować się na potencjalnie katastrofalny w swoich skutkach niedobór rąk do pracy w polskim budownictwie po 2023 r., kiedy ruszą inwestycje infrastrukturalne i dojdzie do ożywienia w segmencie prywatnym – uważa Damian Kaźmierczak, główny ekonomista PZPB. Zwłaszcza że już w II połowie 2023 r. część dużych deweloperów może przystąpić do realizacji nowych projektów w budownictwie mieszkaniowym, aby być przygotowanym na ożywienie popytu w latach 2024–2025.
Czytaj więcej
Aż 41 proc. Polaków obawia się, że przez napływ Ukraińców traci szansę na solidne podwyżki. A jak jest w rzeczywistości? Spierają się nawet eksperci. Wiadomo jednak na pewno, że bez cudzoziemców gospodarka szybko by się załamała.