Czy Unia Europejska staje się blokiem gospodarczym, który jest zapóźniony cyfrowo? Na to pytanie niestety możemy odpowiedzieć twierdząco. Wszak o dużych zapóźnieniach UE we wdrażaniu nowoczesnych technologii oraz w tworzeniu gospodarki cyfrowej napisano w oficjalnym, brukselskim dokumencie, jakim jest raport o konkurencyjności UE przygotowany przez Maria Draghiego, byłego prezesa Europejskiego Banku Centralnego. „Model przemysłowy UE jest jak dotąd oparty na imporcie zaawansowanych technologii oraz eksporcie dokonywanym przez przemysł motoryzacyjny, mechaniki precyzyjnej, chemiczny, materiałowy i modowy. Nie uwzględnia on obecnego tempa zmian technologicznych. Ponieważ 70 proc. nowej wartości stworzonej w gospodarce światowej w ciągu następnych 10 lat będzie miało zastosowanie cyfrowe, to ryzyko utraty wartości przez UE rośnie” – mówi raport Draghiego. Wskazuje on, że UE jest w 80 proc. zależna od importu produktów i usług cyfrowych oraz związanej z nimi infrastruktury. W latach 2013–2023 światowy udział Unii w przychodach na rynku usług informatycznych i komunikacyjnych spadł z 22 proc. do 18 proc., podczas gdy udział USA powiększył się z 30 proc. do 38 proc., a Chin wzrósł z 10 proc. do 11 proc. Kontynuacja tych trendów grozi wyraźnym zdeklasowaniem Europy w kwestii rozwoju technologii cyfrowych. Czy jednak unijni decydenci będą zdolni do podjęcia odpowiednich kroków, by te negatywne tendencje odwrócić lub choć trochę osłabić?
Gracze niższej ligi
Czasem można spotkać się z opinią, że w przypadku technologii cyfrowych „Ameryka dokonuje innowacji, Chiny je kopiują i wdrażają na własną modłę, a UE tylko je reguluje”. Trudno bowiem na globalnym rynku cyfrowym dostrzec dużych graczy z Europy. Nieudaną próbę wykreowania własnego giganta cyfrowego podjęły w ostatnich latach Niemcy. Zakończyło się to wielką aferą finansową i skandalem szpiegowskim. Ów gigant – Wirecard – okazał się być aferalną spółką stworzoną przez rosyjski wywiad wojskowy.
– o tyle spadła w latach 2015–2023 kapitalizacja całego unijnego sektora telekomunikacyjnego. Wynosiła ona na koniec zeszłego roku około 270 mld euro.
W raporcie Draghiego wskazano, że na dziesięć najpopularniejszych platform internetowych w UE sześć jest amerykańskich, a cztery chińskie. Nie mają one za bardzo z kim konkurować. Spośród 24 spółek zarejestrowanych na mocy unijnego Aktu cyfrowego jako „bardzo duże platformy online” tylko 4 mają siedzibę w UE, a tylko 1 (portal Booking.com) uznano za posiadające znaczenie krytyczne dla rynku. 65 proc. unijnego rynku usług w chmurze internetowej zdobyły łącznie trzy koncerny z USA, a jedynie 16 proc. firmy z Europy. Największa z tych europejskich spółek ma zaledwie 2 proc. udziałów w rynku. Firmy z UE odpowiadają za jedynie 7 proc. wydatków na badania i rozwój dotyczących internetu oraz oprogramowania, podczas gdy amerykańskie 71 proc., a chińskie 15 proc. W przypadku badań i rozwoju sprzętu elektronicznego UE odpowiada natomiast za 12 proc. światowych wydatków, Chiny za 19 proc., a USA za 40 proc.