Porażka z Intelem, czyli na co rząd powinien wydać 7 miliardów złotych

Środki zarezerwowane na pomoc dla amerykańskiego giganta powinniśmy wydać na wsparcie polskiego przemysłu obronnego.

Publikacja: 17.09.2024 11:46

Porażka z Intelem, czyli na co rząd powinien wydać 7 miliardów złotych

Foto: Adobe Stock

Miało być pięknie, a wyszło jak zwykle. Największa inwestycja greenfield w Polsce, jak zapowiadał ją premier Mateusz Morawiecki, czyli zakład związany z produkcją półprzewodników, została odłożona. Pat Gelsinger, CEO Intela, mówi, że na ok. dwa lata. Warto z tej sytuacji wyciągnąć wnioski.

Intel wstrzymuje projekty w Polsce i Niemczech. Dostaliśmy rykoszetem

Po pierwsze, to, że Intel swoje inwestycje w Polsce i Niemczech stawia w tryb „stand by” nie ma nic wspólnego z… Polską czy Niemcami. Nieważne, co będą mówić politycy: ci z PiS, że to Koalicja nie dowiozła, ci z Koalicji, że to PiS wszystko popsuł – to w tej rozgrywce nie ma najmniejszego znaczenia. W liczącym ponad 9 tys. znaków liście CEO Intela do pracowników o Polsce i Niemczech napisano dosłownie jedno zdanie, jakieś 100 znaków. – Wstrzymamy nasze projekty w Polsce i Niemczech o około dwa lata w zależności od przewidywanego zapotrzebowania rynku – stwierdził Gelsinger.

Czyli tak naprawdę ta inwestycja albo powstanie… albo nie. Ale to jest związane z globalną sytuacją amerykańskiego giganta, a nie z tym, co się dzieje w Polsce. Nawet jeśli na „zachętę” rząd Polski w ramach tzw. „Krajowych ram wspierania strategicznych inwestycji półprzewodnikowych” chciał podarować Intelowi ponad 7 mld zł, to było za mało, by przeciwstawić się silniejszemu trendowi, czy oszczędnościom w samym Intelu.

7 mld zł to duża szansa. Na co rząd Donalda Tuska wyda te pieniądze?

Po drugie, rząd przeznaczył na inwestycje półprzewodnikowe wspominane ponad 7 mld zł. Jednak już wiemy, że żadna tego typu inwestycja szybko się w Polsce się nie pojawi. Ale te pieniądze są już zarezerwowane, w pewien sposób wydzielone. Na co je wydać? W obliczu powodzi naturalnym odruchem wydaje się chęć pomocy powodzianom. Ale na takie wydarzenia można przeznaczyć środki z tzw. rezerwy budżetowej, co z resztą przedstawiciele rządu już zapowiedzieli.

Czytaj więcej

15 tysięcy pracowników do zwolnienia. Wyciekły plany cięć w Volkswagenie

Patrząc bardziej długoterminowo, w moim przekonaniu, powinniśmy przeznaczyć te środki na wsparcie przemysłu – ale polskiego i to w dużej mierze skierowanego na obronność. Mimo że ministerstwo aktywów państwowych pod nowym kierownictwem od prawie roku nie potrafi zaprezentować żadnej strategii rozwoju państwowej zbrojeniówki, to jednak nie znaczy, że takie inwestycje nie są potrzebne. O tym, że silny przemysł zbrojeniowy zwiększa zdolności obronne państwa, dziś – patrząc na Ukrainę – wiemy już doskonale.

Jak rozwijać zbrojeniówkę

Przemysł zbrojeniowy można w uproszczeniu rozwijać na dwa sposoby. Jeden to wieloletnie kontrakty na uzbrojenie, dzięki którym przedsiębiorstwa są skłonne do dużych inwestycji w zdolności produkcyjne tak, by móc te kontrakty zrealizować. To był jeden ze scenariuszy na słynny już program rządowy Narodowa Rezerwa Amunicyjna, ale na razie efektów to nie przynosi żadnych.

Czytaj więcej

Śmigłowce kluczowe dla ewakuacji powodzian. Wrócił temat caracali

Drugi to inwestycje oparte na środkach głównie zewnętrznych. Tak niedawno wyjaśniał to na łamach „Rzeczpospolitej” członek zarządu Polskiej Grupy Zbrojeniowej, Marcin Idzik. – Środki można pozyskać z trzech głównych źródeł: programów Unii Europejskiej, można je pożyczyć na rynku prywatnym i można przeznaczać własne środki na inwestycje w rozwój. Pewną opcją jest także dofinansowanie przez akcjonariuszy i, jeśli chodzi o budowanie większej niezależności produkcyjnej, pewnie do nich będziemy się musieli zwrócić – mówił były minister.

Wydaje się, że kluczowa jest głównie to ostatnia opcja – pisząc wprost: dofinansowanie ze strony państwa. Jeśli spojrzymy na inwestycje w spółkach PGZ, czy to w Hucie Stalowa Wola (producent Krabów), czy w Mesku (amunicja małokalibrowa), czy w Stoczni Wojennej (program Miecznik), to były one finansowane ze środków państwowych. I choć na pewno nie były to środki wydawane w sposób najbardziej efektywny (inwestycje w Mesku mają ponad dwa lata opóźnienia), to jednak powoli zdolności zbrojeniowego giganta rosną.

Jeśli więc tych 7 mld zł nie przelejemy na konto amerykańskiego giganta, to warto je zainwestować w rozwój polskiej zbrojeniówki. Albo przeznaczając te środki na zamówienia w polskim przemyśle obronnym albo wprost na inwestycje w jego zdolności produkcyjne. Przy czym jedno nie wyklucza drugiego.

Miało być pięknie, a wyszło jak zwykle. Największa inwestycja greenfield w Polsce, jak zapowiadał ją premier Mateusz Morawiecki, czyli zakład związany z produkcją półprzewodników, została odłożona. Pat Gelsinger, CEO Intela, mówi, że na ok. dwa lata. Warto z tej sytuacji wyciągnąć wnioski.

Intel wstrzymuje projekty w Polsce i Niemczech. Dostaliśmy rykoszetem

Pozostało 92% artykułu
Polityka
Intel wstrzymuje budowę fabryki w Polsce. Politycy PiS krytykują rząd
Biznes
Krok bliżej do inwestycji Intela w Polsce
Biznes
Najnowszy iPhone już dostępny w Rosji. Klienci sięgną głęboko do kieszeni
Biznes
Dyplomacja półprzewodnikowa. Tajwan broni się przed komunistycznym sąsiadem
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Biznes
Francuska Riwiera opanowana przez Rosjan. Kwitnie korupcja i luksus