Gawkowski: 100 miliardów złotych na cyfryzację to konieczność, by dogonić Europę

Głosowanie przez internet? – Pierwszym krokiem mogłyby być wybory przedterminowe, jako forma testu. Na przykład na poziomie gminy czy wyborów uzupełniających do Senatu – mówi „Rzeczpospolitej” Krzysztof Gawkowski, wicepremier i minister cyfryzacji (Nowa Lewica).

Aktualizacja: 13.11.2024 06:30 Publikacja: 13.11.2024 04:37

Gawkowski: 100 miliardów złotych na cyfryzację to konieczność, by dogonić Europę

Foto: Piotr Kowalski

Jak zmieni się polityka rządu Tuska po wygranej Trumpa w USA?

Współpraca rządu Donalda Tuska z administracją republikańską będzie znacznie bardziej owocna niż ta, którą mieliśmy za rządów Morawieckiego z administracją Bidena. Po pierwsze, zdajemy sobie sprawę, że relacja transatlantycka w zakresie bezpieczeństwa jest kluczowa i wymaga stałego utrzymania. Stany Zjednoczone oraz republikańska administracja będą dążyć do odpowiedzialnego wsparcia Ukrainy, przy czym ich plan pokojowy nie wpłynie na obniżenie bezpieczeństwa Europy. Po drugie, pod rządami republikańskiej administracji Polska może się stać prawdziwym gwarantem zmian, ponieważ dziś mamy czym się pochwalić. Wydajemy ponad 4 proc. PKB na wojsko, co czyni nas liderem wśród państw NATO, zaraz po USA. To argument, który przekonuje prezydenta Trumpa, a także daje nam poczucie, że nasze zobowiązania są poważnie traktowane. Możemy powiedzieć: wykonujemy nasze obowiązki podwójnie, pomóż nam, a nasze oczekiwania są proste.

Jakie to oczekiwania?

Więcej amerykańskich żołnierzy w Polsce i zwiększenie bezpieczeństwa wschodniej flanki NATO – to nasze cele. Doceniam także prezydenta Trumpa za jego podejście gospodarcze. Jeśli dzisiaj ocenimy współpracę gospodarczą Polski i Stanów Zjednoczonych, zwłaszcza w obszarze zbrojeniowym, można stwierdzić, że jest to współpraca na najwyższym poziomie. Świetnym przykładem jest niedawno podpisany kontrakt na zakup blisko 100 śmigłowców Apache, który po raz kolejny dowodzi, że relacje między Polską a Stanami Zjednoczonymi będą się wzmacniały niezależnie od administracji.

Z perspektywy Polski uważam, że Donald Trump może być dobrym prezydentem, szczególnie jeśli chodzi o dotrzymywanie umów. Na przykład w mojej działalności, w firmie Intel. Kiedy Polska zawiera umowę, inwestuje, a Intel planuje budowę fabryki półprzewodników, oczekujemy, że administracja amerykańska będzie dbała o to, aby te umowy były realizowane [w połowie września Intel zawiesił z powodu problemów finansowych wartą ok. 20 mld zł inwestycję w zakład integracji i testowania półprzewodników pod Wrocławiem – red.].

Wielki żal do Intela jest w tych słowach.  

Nie chodzi o żal, raczej mam poczucie, że Polska zainwestowała wiele, aby fabryka półprzewodników mogła powstać. Uważam, że ta fabryka powinna powstać. Już rozpoczęliśmy nowe rozmowy na rynku i przygotowujemy strategię rozwoju sektora półprzewodników w Polsce. Jednak mam wrażenie, że niepotrzebnie stwarzano nadzieje, skoro było widać, że notowania firmy spadają, akcje idą w dół, a firma przechodzi głębokie reformy, w tym zwolnienia 15 tys. pracowników.

A z kim rozmawiacie o nowej fabryce?

Nie mogę powiedzieć, z kim rozmawiamy, dopóki nie podejmiemy konkretnych decyzji. Rozmawiamy o inwestycjach w zakresie półprzewodników i prowadzimy rozmowy w dwóch różnych państwach na temat tego, jak moglibyśmy zrealizować taką inwestycję w Polsce.

Tajwan?

Nie będę mówił, ale z Tajwanem i z innymi państwami rozmawiamy cały czas o gospodarce. Są również europejskie przepisy, które jasno wskazują, że powinniśmy inwestować w półprzewodniki. Moim zdaniem półprzewodniki to złoto XXI wieku. Wiedzą o tym Amerykanie, którzy dbają o Tajwan. Wiedzą o tym także Chińczycy, którzy walczą o Tajwan. Państwa europejskie muszą to rozumieć, bo jeśli tego nie zrobią, zostaną w tyle.

W polityce nie ma czarnych koni. Są tylko konie, które albo potrafią pociągnąć rydwan, albo nie. Kto będzie w stanie ciągnąć rydwan Lewicy, okaże się na początku stycznia

Wróćmy jeszcze do polityki. Czy po tym, jak Kamala Harris przegrała wybory, Lewica zmieni swoje podejście i zrezygnuje z kandydatki-kobiety?

Myślę, że wynik wyborów amerykańskich nie ma wpływu na wystawienie kandydatów po stronie lewicowej w Polsce. Może to mieć znaczenie w innych formacjach, ale to pytanie do nich. Na Lewicy myślenie o kandydatach ograniczało się do krótkiej listy, która nie zmieni się tylko dlatego, że Trump wygrał. My również patrzymy na politykę nieco inaczej.

A może to pan będzie kandydatem?

Wystawiając kandydata, chcemy przede wszystkim zaprezentować program Lewicy, bo zależy nam na czymś więcej niż tylko na wyborach prezydenckich. Walczymy o to, jak Lewica będzie wyglądać na scenie politycznej w nadchodzących latach. Na tej krótkiej liście są dwie kluczowe postacie: Magda Biejat i Agnieszka Dziemianowicz-Bąk. Czy ta lista się zmieni, czy pojawią się nowe nazwiska – to wszystko jest możliwe.

Bo pan będzie czarnym koniem tej listy.

W polityce nie ma czarnych koni. Są tylko konie, które albo potrafią pociągnąć rydwan, albo nie. Kto będzie w stanie ciągnąć rydwan Lewicy, okaże się na początku stycznia.

Czytaj więcej

Michał Kolanko: Co dalej z wolną Wigilią? Lewica będzie utrzymywać presję w Sejmie

Wcześniej będzie wolne w Wigilię?

Wigilia wolna od pracy jest ideą, która powinna łączyć ponad to działanie polityczne. Ja jestem sam katolikiem, pochodzę z domu, w którym się obchodziło Wigilię. Sam obchodzę Wigilię ze swoją rodziną i mam doświadczenie pracy w tym dniu przez wiele lat. Wiem, że opowieść o tym, jak w Wigilię nikt nie pracuje, to w dużej mierze bajka. Traktuję to bardzo podmiotowo jako coś, co należy się klasie średniej Polaków.

Donald Tusk się na to zgodził?

Kto się na to zgodzi, okaże się przy głosowaniu sejmowym, które odbędzie się w parlamencie, prędzej czy później.

Później, czyli pod koniec roku 2025, odbędą się wybory nowego przywództwa Lewicy…

…tak, chcę kandydować na szefa Lewicy. I sam fakt, że rozważam kandydowanie, nie oznacza, że zabraknie innych kandydatów – jestem pewien, że pojawią się też zaskakujące nazwiska.

Nikomu nie można odbierać prawa do kandydowania. W polityce, aby osiągnąć znaczącą pozycję, trzeba umieć ją wygryźć. I trzeba mieć determinację.

A pan umie wygryzać?

Nie wiem, czy będę musiał kogoś „wygryzać” – wolę po prostu o to zawalczyć. Mam konkretny plan polityczny, ale to nie oznacza, że czuję się zwycięzcą tego wyścigu. Startowałem już kiedyś na lidera Lewicy i nie wygrałem. Przez wiele lat odrabiałem straty, by dojść do miejsca, w którym teraz jestem. Mam pokorę wobec polityki, partii i ludzi, którzy tworzą tę formację. Chcę startować, ale nikomu nie odbieram prawa do kandydowania. Wygra najlepszy. Jeśli ktoś mnie pokona, zaakceptuję to i nadal będę działał w partii.

Słyszał pan o planach zmian w rządzie przed wyborami prezydenckimi?

Do wyborów prezydenckich raczej nie będzie zmian, choć trudno mi to jednoznacznie stwierdzić, bo nie jestem Donaldem Tuskiem.

I nie wiadomo też, co media znowu wyciągną.

Decyzje mogą zapaść z dnia na dzień – jakaś afera może doprowadzić do odwołania ministra, to oczywiste. Jeśli ktoś na swoim stanowisku popełnia błędy lub nie spełnia oczekiwań, może zostać zastąpiony. Natomiast jeśli chodzi o dużą rekonstrukcję, nie wierzę, że do niej dojdzie.

A o tym, że ludzie związani z Trumpem próbują nakłonić PSL do przejścia w koalicję z PiS i Konfederacją, pan słyszał?

Często rozmawiam z Władysławem Kosiniakiem-Kamyszem, którego szanuję za ogrom pracy włożonej w resort obrony i za jego polityczną ideowość. Choć możemy się różnić, zwłaszcza w kwestii praw człowieka, jak np. w sprawie aborcji – on jest przeciwko, a ja popieram – to nie zmienia to mojego szacunku do niego jako polityka.

Nie wierzę, że mógłby ulec jakimś pokusom. Już raz nie uległ, gdy w 2023 r. dostali propozycję utworzenia rządu, a on dostał propozycję bycia premierem. Myślę, że trudno zaproponować więcej niż stanowisko premiera.

Teraz pytanie za 100 mld zł. Skąd mają pochodzić pieniądze na realizację strategii cyfryzacji? 

Z budżetu.

Tam ich przecież nie ma.

To nieprawda. Z budżetu państwa, pieniędzy z Unii Europejskiej, Funduszy Europejskich na Rozwój Cyfrowy i Krajowego Planu Odbudowy. Już teraz wiemy, że w latach 2025–2026 wydamy kilkadziesiąt miliardów złotych. Myślę, że jesteśmy blisko granicy 30 mld zł. Te 100 mld zł zostanie wydanych na cyfryzację państwa w szerokim kontekście. A chodzi o zdrowie, edukację, polityki społeczne, e-administrację, wojsko, implementację sztucznej inteligencji, ochronę środowiska, energetykę. Żebyśmy dogonili Europę, jeśli chodzi o cyfryzację, to 100 mld zł jest dokładnie tym, co powinniśmy wydać.

Ma pan poczucie, że zarządza wszystkimi obszarami dotyczącymi cyfryzacji państwa, niezależnie od tego, w gestii którego resortu znajdują się poszczególne kompetencje?

Jeszcze nie, ale chcę, aby tak było. O tym rozmawiałem również z premierem. Musi to być połączone w rękach, które będą miały holistyczne podejście do całego obszaru państwa, bo inaczej będzie to wszystko rozproszone.

Chcieć nie oznacza od razu móc. Chyba że zostanie pan namaszczony przez premiera.

Nie, ale wprowadzimy zmianę w ustawie o informatyzacji, która zmieni rolę Komitetu Cyfryzacji, nadając mu funkcję koordynującą wszystkie prace związane z cyfryzacją we wszystkich resortach. Chcemy również powołać w każdym resorcie pełnomocnika ds. cyfryzacji.

Który będzie raportował do pana.

Który będzie raportował do tego Komitetu…

…a minister cyfryzacji stoi na czele tego Komitetu.

Chciałbym uniknąć sytuacji, w której minister cyfryzacji miałby ingerować w każdy szczegół i trzymać za głowę inne resorty. Minister cyfryzacji powinien mieć pełny wgląd w to, co się dzieje, i oferować wsparcie, aby usprawniać procesy.

W Polsce funkcjonuje ponad tysiąc różnych publicznych usług elektronicznych. Niedawno ogłosiłem kolejny nabór na 863 mln zł przeznaczone na rozwój nowych usług. Sam nabór wygląda tak: ogłaszamy konkurs i przekazujemy informację: „macie miliard”. Następnie każde ministerstwo zgłasza swoje propozycje. Na przykład: „chcemy wykorzystać sztuczną inteligencję do zarządzania księgami wieczystymi”, wtedy mówimy – „dobrze”. Ale jeśli zamiast tego powiedzą: „potrzebujemy 200 mln zł na system koordynacji akt spraw w całej Polsce, żeby ułatwić zarządzanie”, to też jest możliwe.

Moi poprzednicy mówili: „tak ma być”. Ja daję swobodę wyboru. Dowód? W mObywatelu działa już usługa – dla ponad 8 mln użytkowników – zgłaszania własnych pomysłów dotyczących e-usług. A my będziemy je realizować.

My zgłaszamy taki pomysł: głosowanie w wyborach przez internet.

To temat łatwy do zarządzania od strony technicznej, ale trudny politycznie. Rozmowa o tym nie dotyczy tego, czy jest to możliwe technicznie. Technologie, takie jak kryptografia czy blockchain, będą w stanie to zapewnić. Problem tkwi gdzie indziej – musimy wypracować polityczny konsensus, by nikt nie podważył wyników tak przeprowadzonych wyborów. Chodzi o to, by uniknąć sytuacji, w której ktoś po wyborach stwierdzi, że głosy zostały dodane do urny. Jeśli uda się osiągnąć taki konsensus, wprowadzenie systemu będzie bardzo proste. Takie rozmowy już trwają i myślę, że prędzej czy później wprowadzimy głosowanie przez internet.

A nawet później niż później...  

W cyfryzacji wiele aspektów związanych ze sprawnym, odpowiedzialnym państwem online jest osiągalnych, jeśli obywatele się do nich przyzwyczają. Myślę, że pierwszym krokiem – i po raz pierwszy o tym mówię – mogłyby być wybory przedterminowe, jako forma testu. Na przykład na poziomie gminy czy wyborów uzupełniających do Senatu. Byłby to dobry sprawdzian, a obywatele stopniowo oswoiliby się z tym rozwiązaniem.

Wyciągnięto już wszystkie wnioski ze sprawy Ideas NCBR?

Ministerstwo Cyfryzacji powołało zespół, który ma stworzyć Instytut Ideas NCBR, i rozpoczęło proces budowy wielkiego ośrodka analitycznego w Polsce. Będzie to instytut badawczy zajmujący się sztuczną inteligencją, który uzupełni inne zasoby, nad którymi prace zostaną zakończone i ogłoszone jeszcze w tym roku. Instytut badawczy, który będzie gromadził najlepszych polskich specjalistów. Po pierwsze, nie będą musieli wyjeżdżać za granicę, ponieważ znajdą tutaj odpowiednie miejsce. Po drugie, ich wyniki naukowe będą służyły polskiej nauce i wspierały jej rozwój.

Po trzecie, Ministerstwo Cyfryzacji ma być miejscem, które przyjmuje osoby, które gdziekolwiek w Polsce mogły się czuć niezagospodarowane. Ten ośrodek będzie miał budżet liczony w dziesiątkach milionów złotych. Planujemy też wydanie setek milionów poprzez fundusz, który będzie wspierał start-upy. Jego powołanie ogłosimy jeszcze w tym roku.

Z budżetem?

Budżet będzie zależał od ostatecznej koncepcji. Obecnie skłaniamy się ku temu, aby powołać miejsce składające się z wielu różnych podmiotów, które będzie koordynowało wydatki na sztuczną inteligencję. Z wyraźnym wskazaniem, że chcemy inwestować w polskie firmy.

Gdybyśmy prowadzili innowacyjną firmę działającą w obszarze AI, to na co i od kiedy moglibyśmy liczyć?

Po pierwsze, od stycznia 2025 r. przedsiębiorcy będą mogli składać wnioski o dofinansowanie w ramach dwóch perspektyw, które zagwarantowało Ministerstwo Cyfryzacji wraz z Bankiem Gospodarstwa Krajowego. Pierwsza ścieżka obejmuje wnioski na kwoty do 20 mln zł, a druga – na kwoty 20–120 mln zł.

Pełna pula środków, którą chcemy przeznaczyć na dofinansowanie w ciągu dwóch lat, wynosi 2,8 mld zł. Na szczególne zainteresowanie tymi funduszami namawiamy małe i średnie firmy, ale nie odstraszamy również dużych przedsiębiorstw, ponieważ mogą się one ubiegać o środki z większych pul.

Ubiegać na jaki cel?

Transformacja cyfrowa firm, rozwój sztucznej inteligencji, chmura obliczeniowa oraz wykorzystanie danych do poszerzania możliwości rozwoju przedsiębiorstw, na przykład poprzez algorytmy.

Czytaj więcej

Twórca ChatGPT rzuca wyzwanie Google i Microsoftowi. Uruchamia wyjątkową wyszukiwarkę

Marzy się panu polski ChatGPT.

Pracujemy nad takim modelem i go finansujemy. Dla mnie sztuczna inteligencja to kluczowa technologia. To jest przyszłość Polski. Szybciej zbudujemy część usługową, która da nam przewagę w Europie, niż stworzymy dużą polską firmę, która stanie się liderem w Europie, a potem, daj Boże, na świecie.

I jeszcze jednorożec się marzy.

Życzyłbym sobie tego. Zresztą jak patrzę na prywatne biznesy, to wiem, że w Polsce mamy odważnych ludzi. Tylko że oni już nie potrzebują finansowania, lecz stabilnego prawa i mniej regulacji. Dlatego chcemy wdrażać AI Act, pokazując jednocześnie jego perspektywę. Aby nie zmieniać go na bieżąco ani nie wprowadzać po drodze fragmentarycznych modyfikacji. Mam też nadzieję, że w czasie naszej prezydencji w Unii Europejskiej przekonamy innych do ograniczenia nadmiernych regulacji w zakresie cyfryzacji.

Europa może się nie chcieć dać przekonać.  

Ale ja już to im mówiłem. Nadmierne regulacje powodują, że firmy zaczynają się zastanawiać, czy warto inwestować w Unii Europejskiej. Konieczne jest zapewnienie stabilności i komfortu, że istniejące regulacje będą implementowane w spokojnym tempie, bez wprowadzania po drodze kolejnych przepisów. To wszystko odstrasza przecież inwestorów.

Polska jest dziś najbardziej atakowanym krajem w Unii Europejskiej – odnotowujemy dziesiątki tysięcy cyberataków rocznie, a w tym roku może przekroczymy nawet 100 tys. incydentów, które wymagają reakcji

Chciałbym również, aby w trakcie naszej prezydencji jednym z kluczowych tematów dla liderów państw europejskich stało się cyberbezpieczeństwo. We wszystkich wymiarach: wspólnym unijnym finansowaniu, zintegrowaniu stref cywilnej i wojskowej oraz wypracowaniu wspólnej strategii, która wychodzi poza granice poszczególnych państw. Polska jest dziś najbardziej atakowanym krajem w Unii Europejskiej – odnotowujemy dziesiątki tysięcy cyberataków rocznie, a w tym roku może przekroczymy nawet 100 tys. incydentów, które wymagają reakcji.

Chciałbym, aby wszyscy w Europie dostrzegli wagę tego problemu, bo dziś atakowana jest Polska, jutro mogą to być Niemcy, a później Francja. Jeśli nie będziemy działać wspólnie, stanie się to problemem dla całej Europy. Rosja i Chiny koordynują swoje działania z innymi państwami – my również musimy podjąć podobne kroki w ramach Unii Europejskiej.

Polskie systemy zabezpieczeń cybernetycznych są bardzo dobre i solidne, nie mamy się czego wstydzić. Znajdujemy się w ścisłej czołówce, wśród pięciu najlepiej zorganizowanych państw na świecie w zakresie ochrony cybernetycznej.

A my się tylko chronimy czy również atakujemy?

Obszary defensywne są dla nas priorytetem, jesteśmy w nich bardzo skuteczni. Rozwijamy zdolności ofensywne, ale ich nie wykorzystujemy.

Bronimy się przede wszystkim przed atakami ze Wschodu?

Relacje w cyberprzestrzeni, zwłaszcza w kontekście cyberwojny, są zmienne. Największe nasilenie ataków było w okresie przed wyborami do Parlamentu Europejskiego. Po wakacjach nastąpiło osłabienie, potem we wrześniu znów doszło do wzmocnienia, aby teraz trochę się uspokoić.

Wszystkie służby raportują, że cyberataki w Polsce znowu nasilą się przed wyborami prezydenckimi w przyszłym roku. Dlatego już teraz skalujemy naszą ochronę w cyberprzestrzeni, przygotowując się na największe problemy, które pojawią się w pierwszym kwartale 2025 r. Jesteśmy dzisiaj, i to mówią wszystkie służby zaprzyjaźnione w Europie i na świecie, celem numer jeden dla Rosji.  

Ustawa o Krajowym Systemie Cyberbezpieczeństwa jest jednym z elementów naszej ochrony?

Jest to dla nas fundamentalna ustawa, ponieważ przez ostatnie pięć lat w Polsce nic nie zrobiono w tym zakresie. Dyrektywa NIS-2, która jest kompatybilna z ustawą Krajowego Systemu Cyberbezpieczeństwa, musi w końcu zostać wprowadzona w Polsce, aby stała się obowiązującym prawem. Dzięki temu będziemy mogli uczciwie powiedzieć, że mamy kontrolę nad dostawcami sprzętu i unikniemy sytuacji, w której nie mamy pewności, czy nie wysyłają oni danych za granicę i nas nie szpiegują. To wszystko ma kluczowe znaczenie dla bezpieczeństwa państwa oraz w kontekście zagrożeń ze strony atakujących, o których wspomnieliśmy.

I tu dochodzimy do sprawy, którą opisywaliśmy w „Rzeczpospolitej”. Ministerstwo Cyfryzacji, podległe Lewicy, zaakceptowało poprawkę zgłoszoną przez organizację biznesową, kierowaną przez byłego działacza SLD. Dzięki temu firmy w niej zrzeszone będą mogły sporo zarobić. Oto bowiem około jednej trzeciej z ponad 44,5 tys. stacji bazowych łączności bezprzewodowej w Polsce wyposażone jest w sprzęt chińskiej firmy Huawei. Przyjęcie poprawki może oznaczać, że trzeba będzie je wyposażyć na nowo. 

Krajowy System Cyberbezpieczeństwa jest najbardziej przejrzystą ustawą, jaka mogłaby być, jeśli chodzi o proces jej tworzenia.

Po pierwsze, nie weszła ona w etap prac rządowych, jak to się dzieje w przypadku innych projektów, gdzie pojawiają się różne zgłoszenia od izb. Po drugie, zgłoszono nam ponad tysiąc stron uwag, które zostały opublikowane. Proces ten odbył się w kwietniu, a przez trzy miesiące prowadziliśmy szerokie konsultacje. W tej sprawie naprawdę nikt nie ma sobie nic do zarzucenia, szczególnie jeśli chodzi o prace dotyczące segmentu wpływającego na rynek.

W kontekście zapisów w ustawie chodzi o kwestie związane z tzw. dostawcami wysokiego ryzyka. Wprowadzenie takiego zapisu pozwoliłoby polskiemu państwu na podjęcie decyzji, że dany dostawca jest nieuczciwy, bo na przykład nie wiemy, czy w produkowanym przez niego sprzęcie nie ma ukrytych zagrożeń, które mogą prowadzić do wycieków danych.

Ta ustawa nie jest wymierzona przeciwko żadnemu państwu ani żadnej firmie. W ustawie nie będą znajdować się żadne takie zapisy. Z drugiej strony wprowadziliśmy bardzo ważny mechanizm – możliwość odwołania się do sądu.

Od samego początku, kiedy objąłem stanowisko w ministerstwie, moim priorytetem było wprowadzenie zapisu dotyczącego dostawców wysokiego ryzyka. Nie zrezygnuję z tego zapisu, ponieważ uważam, że jest to kluczowe dla bezpieczeństwa państwa. Zrezygnowanie z tego zapisu byłoby po prostu błędne. Jeśli ktoś ma wątpliwości co do tego zapisu, zapraszam do udziału w konsultacjach i rozmowach, które jeszcze się odbędą. Chciałbym podkreślić, że przy żadnej poprawce, w tym także tej, nie było żadnego lobbingu.

Czytaj więcej

Zmiana z lewicowym rodowodem. Były działacz SLD wprowadził do ustawy poprawkę wartą miliardy

Ta zmiana, o której pisaliśmy, sprowadzała się do wykreślenia sformułowania „5G” w opisie sprzętu, który podlega wymianie, w przypadku uznania, że jego producent jest tzw. dostawcą wysokiego ryzyka. To 5G zostanie w końcu przywrócone?  

Krytyczne funkcje w zakresie urządzeń sieci lokalnej, radiowej oraz sieci dostępowej odnoszą się do sieci 5G. Niezależnie od tego brak urządzenia na liście funkcji krytycznych nie oznacza, że nie może ono podlegać decyzji o uznaniu dostawcy za dostawcę wysokiego ryzyka. Decyzja, jeśli zostanie wydana, musi jasno określać konkretne typy produktów, rodzaje usług lub konkretne procesy ICT, co stanowi zabezpieczenie, aby zapewnić, że nikogo nie dotknie bezpodstawnie.

I to właśnie ten wątek budzi najwięcej problemów, ponieważ wiele firm obawia się, że w przypadku wskazania dostawców, którzy mogliby zostać uznani za nieuczciwych, będą musiały ponieść znaczące koszty.

Do ustawy będzie załączona lista takich dostawców?

Nie będzie takiej listy.

Kto będzie w takim razie uznawał ich za dostawców wysokiego ryzyka?

Decyzję podejmie minister cyfryzacji we współpracy z Kolegium do spraw Cyberbezpieczeństwa, a jej weryfikacja będzie możliwa przez sądy.  

Czyli pan będzie podejmował decyzje.

Decyzje będą podejmowane przez sądy, natomiast minister cyfryzacji wraz z Kolegium do spraw Cyberbezpieczeństwa będzie wskazywał ryzykownych dostawców. Kolegium to gremium ekspertów z różnych służb, takich jak Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego, Ministerstwo Spraw Wewnętrznych, SKW, SWW, wojsko oraz inne instytucje dbające o bezpieczeństwo Polski. To nie są decyzje jednoosobowe, ale uzgodnienia wielu specjalistów odpowiedzialnych za ochronę kraju.

Pan ma już swoją prywatną listę tego typu firm i krajów?

Nie chodzi o tworzenie list krajów ani firm. Uważam, że w Polsce należy zapewnić bezpieczeństwo, ale takie decyzje muszą dotyczyć rzeczywistych podmiotów, a nie hipotetycznych przypadków.  

Ile będzie kosztowało w takim razie zapewnienie nam tego bezpieczeństwa, czyli wyrugowanie z polskiej przestrzeni sprzętu i rozwiązań dostawców określonych mianem wysokiego ryzyka?

To mogą być miliardy złotych, ale wszystko zależy od tego, czy rzeczywiście jakieś firmy zostaną objęte procedurą i czy niezależne sądy orzekną, że stanowią one zagrożenie dla bezpieczeństwa Polski.

Koszty będą zależeć od udziału takiej firmy czy urządzenia w rynku. Przecież przez lata nikt nie sprawdzał, czy sprzęt rzeczywiście spełniał wymogi bezpieczeństwa. Teraz nadchodzi czas, by to zmienić. Ustawa najprawdopodobniej wejdzie w życie dopiero w 2026 r., po vacatio legis. Po tym okresie przewidzieliśmy siedem lat na wymianę sprzętu w przypadku podjęcia decyzji o wskazaniu danego dostawcy za dostawcę wysokiego ryzyka, co przesuwa nas poza rok 2030. Wiem również, że już teraz wielkie korporacje rozpoczynają wymianę technologii, ponieważ sprzęt jest systematycznie odnawiany. Więc jak ktoś chce mieć świadomość, że kupuje coś dobrego, to niech sprawdza jego certyfikację.

Wysyła pan teraz też sygnał do biznesu, że lepiej sprawdźcie, co będziecie kupować, żebyście nie mieli problemów za te siedem lat?

Jasny i czytelny. Raz jeszcze, ustawa przewiduje siedmioletni okres przejściowy, aby nikt nie musiał się obawiać, że już wkrótce będzie zobowiązany do wymiany swoich urządzeń. Co więcej, ustawa nie obejmie małych firm o przychodach do 10 mln zł, ponieważ uznajemy, że trzeba je chronić przed dodatkowymi obciążeniami.

Ale z drugiej strony, jak się nam zbierze cała masa takich małych firm, w których będą urządzenia od dostawców uznanych za krytycznych, to będziemy mieć duży problem.  

Znamy rynek i jesteśmy świadomi problemów, wiemy, kto i kiedy dokonywał zakupów, jak wygląda jego sytuacja rynkowa. W Polsce cyberbezpieczeństwo musi się stać priorytetem. Ataki ze strony Rosji, współpraca Rosji z innymi państwami, wciągnięcie Białorusi w tę cyberwojnę przeciwko Polsce – nie można przymykać na to oczu.

Gdybym dziś zamknął na to oczy, miałbym poczucie zdrady stanu. Albo polski minister cyfryzacji bierze odpowiedzialność, wychodzi i mówi: „Biorę to na siebie, podejmuję walkę o ten zapis”, albo niszczy Polskę. W mojej opinii lepiej byłoby ustąpić z tego stanowiska, niż nie wprowadzić tak ważnego przepisu.

Jeśli się to panu nie uda, odejdzie pan z rządu?

Jeżeli ktokolwiek zdecydowałby się, żeby wykreślić z ustawy dostawców wysokiego ryzyka, to myślę, że czas Krzysztofa Gawkowskiego w Ministerstwie Cyfryzacji się skończy.

Jak zmieni się polityka rządu Tuska po wygranej Trumpa w USA?

Współpraca rządu Donalda Tuska z administracją republikańską będzie znacznie bardziej owocna niż ta, którą mieliśmy za rządów Morawieckiego z administracją Bidena. Po pierwsze, zdajemy sobie sprawę, że relacja transatlantycka w zakresie bezpieczeństwa jest kluczowa i wymaga stałego utrzymania. Stany Zjednoczone oraz republikańska administracja będą dążyć do odpowiedzialnego wsparcia Ukrainy, przy czym ich plan pokojowy nie wpłynie na obniżenie bezpieczeństwa Europy. Po drugie, pod rządami republikańskiej administracji Polska może się stać prawdziwym gwarantem zmian, ponieważ dziś mamy czym się pochwalić. Wydajemy ponad 4 proc. PKB na wojsko, co czyni nas liderem wśród państw NATO, zaraz po USA. To argument, który przekonuje prezydenta Trumpa, a także daje nam poczucie, że nasze zobowiązania są poważnie traktowane. Możemy powiedzieć: wykonujemy nasze obowiązki podwójnie, pomóż nam, a nasze oczekiwania są proste.

Pozostało 96% artykułu
Gospodarka
Rosjanie rezygnują z obchodów Nowego Roku. Pieniądze pójdą na front
Gospodarka
Indeks wiarygodności ekonomicznej Polski. Jest źle, ale inni mają gorzej
Gospodarka
Margrethe Vestager, wiceprzewodnicząca KE: UE nie potrzebuje nowej polityki konkurencji
Gospodarka
Gospodarka Rosji jedzie na oparach. To oficjalne stanowisko Banku Rosji
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Gospodarka
Tusk podjął decyzję. Prezes GUS odwołany ze stanowiska