Od 13 dni w Usnarzu Górnym na granicy polsko-białoruskiej koczuje 32-osobowa grupa uchodźców, w tym 4 kobiety i 15-letnia dziewczyna.
Ze strony polskiej pilnują ich funkcjonariusze Straży Granicznej i wysłane przez MON wojsko.
Na granicy żołnierze rozstawili ogrodzenie z drutu kolczastego, które jednak szybko zostało zniszczone. Zdaniem szefa MON Mariusza Błaszczaka, sytuacja na granicy to "brudna gra Łukaszenki i Kremla", a zniszczenie ogrodzenia to efekt działalności służb tych krajów.
Szef MON, pisząc o "happeningach" posłów opozycji, którzy zawieźli pomoc dla uchodźców, apeluje do nich, by się opamiętali i nie byli "pożytecznymi idiotami".
-