Krytycy zmian w prawie uznają, że rząd federalny zyska zbyt szerokie uprawnienia, które zagrożą prawom obywatelskim przy braku konieczności akceptowania takich obostrzeń przez parlament.
Skrajnie prawicowa Alternatywa dla Niemiec (AfD) porównała nawet proponowane przepisy do tzw. Ustawy upoważniającej z 1933 roku, która utorowała drogę do wprowadzenia w Niemczech dyktatury nazistowskiej.
Uczestnicy protestu nie nosili masek, nie zachowywali też rekomendowanego dystansu społecznego. Między nimi a siedzibą parlamentu stanął kordon policji.
W Niemczech od początku listopada obowiązuje tzw. łagodny lockdown, ale kanclerz Merkel nie wyklucza konieczności wprowadzania nowych obostrzeń w związku z sytuacją epidemiczną kraju.