Agata Rybkowska, Fundacja Pegasus: – Czują, że coś jest nie tak. Szczególnie konie, które są zwierzętami stadnymi i mają wyostrzony zmysł obserwacji. Instynktownie odczytują emocje zarówno u ludzi, jak i współtowarzyszy końskich. Jak to się objawia? Są bardziej nerwowe. Dużo więcej konfliktów wybucha między nimi. Łapczywiej spożywają pożywienie.
Joanna Skrajnowska, Schronisko Na Paluchu: – Wolontariuszy było trzystu i nagle przestali przychodzić. Pieski to odczuły w ten sposób, że, wiadomo, jak wychodzi się na spacer pięć razy w tygodniu na godzinę, to czuje się różnicę, jak potem idzie się dwa razy na pół godziny. Siedzą w boksach. Mają mniej przyjemności, głaskania. Ale czy zauważyły brak konkretnych osób? Chyba nie.
Jolanta Deńca, Fundacja Kraina Zwierząt: – Stały się smutne, pobudzone. Będzie się pan śmiał, ale konie wiedzą, co się dzieje w pańskiej głowie. Skąd wiem? Widzę w ich oczach. Jeździmy ratować je z targów rzeźnych i one nas ściągają tymi oczami. Bo wiedzą, po co tam są. Jakiś pierwotny instynkt przekazuje im, że jeśli nie znajdą ratunku, to dla nich koniec.
Cezary Wyszyński, Fundacja Viva!: – Nie, nie przeżywały jakoś szczególnie. U nas zwierzęta mogły się nie zorientować, że sytuacja się zmieniła.
A datki stanęły
Rybkowska: – U jednej z naszych klaczy w czasie kwarantanny zdiagnozowano nowotwór oka. Nie było na co czekać. 8,5 tys. zł poszło na operację. Albo przyjechał osiołek, bo zamknięto szkołę, w której żył. Zaniedbany, z dużymi naroślami. Też trzeba je było szybko usunąć.