W szeregach Zjednoczonej Prawicy rośnie napięcie na tle daty wyborów prezydenckich. Prezes PiS Jarosław Kaczyński i najbliżsi mu politycy z Nowogrodzkiej są zdeterminowani, by wybory przeprowadzić w maju. Na stole leżały dwa scenariusze, które mają to umożliwić. Pojawiły się w ciągu ostatnich kilkunastu godzin. Jeden z nich to taka zmiana kodeksu wyborczego, by umożliwić powszechne głosowanie korespondencyjne.
Drugi to umożliwienie organizacji głosowania z pominięciem samorządów, które stawiają zdecydowany opór. O tym oporze „Rzeczpospolita” pisała już w piątek. Jak jednak wynika z naszych źródeł, na Nowogrodzkiej zdecydowane weto wobec scenariusza głosowania korespondencyjnego wyraziło Porozumienie Jarosława Gowina. Ugrupowanie wicepremiera ma 18 posłów, co w teorii pozwala blokować zmianę. – W poprzedniej takiej sytuacji, gdy Gowin się postawił, przy trzydziestokrotności składek na ZUS, do głosowania „na siłę” nie doszło, chociaż wtedy była możliwość rozmów z Lewicą – zauważa nasz rozmówca z PiS. Temperatura rozmów w ostatnich kilkunastu godzinach zdecydowanie wzrosła.
We wtorek tuż przed 18.00 do Sejmu trafiła zmiana w kodeksie wyborczym zakładająca powszechne głosowanie korespondencyjne oraz rozszerzająca kompetencje PKW. Sejm projektem zajmie się zapewne w piątek 3 kwietnia.
Zegar tyka
Zmiany w kodeksie wyborczym miałyby zostać przeforsowane w Sejmie tak szybko jak to możliwe ze względu na to, że nowelizacja musiałaby jeszcze trafić do Senatu, który na pewno wykorzystałby swój trzydziestodniowy czas na „zamrożenie” projektu. W praktyce oznacza to, że zmiany musiałyby zostać przyjęte jeszcze w tym tygodniu, ale jeśli Senat odesłałby nowelizację na początku maja i Sejm odrzuciłby ewentualne poprawki, to zmiany weszłyby w życie tydzień przed wyborami.