Reportaż z Libanu
W sali bejruckiego kina nie było nikogo, kto nie miał łez w oczach. Sceny, jakie rozgrywały się na ekranie, były żywcem przeniesione z życia. – Przejeżdżam koło takich miejsc codziennie i widzę to samo, co przedstawiła Nadine Labaki – mówi Mohammed, przypadkowo poznany Libańczyk. Pokazywany także w Polsce „Kafarnaum” to wstrząsający obraz o 12- letnim libańskim chłopcu, który pozwał rodziców do sądu, oskarżając ich o swe narodziny. Nie powinien znaleźć się na świecie tak brutalnym, bezdusznym i okrutnym, jakiego doświadczał każdego dnia swego życia. To los, który jest udziałem ogromnej rzeszy imigrantów oraz uchodźców w Libanie.
Państwo nie jest w stanie im pomóc. Na 4,5 mln mieszkańców przypada co najmniej 1,5 mln uchodźców z Syrii. To proporcjonalnie tak, jakby do Niemiec przybyło w ostatnim czasie 27 mln uchodźców, a nie ponad milion.
W Libanie byli i są nadal przyjmowani przyjaźnie, jak kiedyś rzesza palestyńskich uchodźców z Izraela. Liban jako państwo ich jednak nie chce, są obciążeniem nie tylko finansowym, ale co gorsza – zagrażają chwiejnej równowadze religijnej, politycznej oraz etnicznej kraju.
Woda dla wszystkich
Wszystko to stanowi wielkie wyzwanie dla organizacji udzielających pomocy syryjskim uchodźcom w Libanie. Ograniczenie świadczeń wyłącznie do ofiar wojny domowej musiałoby wywołać społeczne napięcia. Dlatego Unia Europejska dba od pewnego czasu, aby w Libanie z finansowych projektów pomocowych korzystali zarówno przybysze z Syrii, jak i Libańczycy. Wszystko w ramach specjalnego regionalnego funduszu (EU Regional Trust Fund in Response to the Syrian Crisis MADAD).