Pani droga zawodowa jest nietypowa w środowisku radców prawnych. Zaczynała pani jako naukowiec, ekspert w dziedzinie prawa karnego i praktyk prokurator. Co sprawiło, że znalazła się pani właśnie w samorządzie radcowskim?
Współpracę z samorządem rozpoczęłam już ponad dziesięć lat temu. Wszystko zaczęło się od prowadzenia zajęć z postępowania karnego dla aplikantów radcowskich. Potem, w 2015 r., bezpośrednio po uzyskaniu przez radców prawnych uprawnień do występowania w charakterze obrońców, na zlecenie rady przygotowałam program szkoleń z metodyki pracy obrońcy w postępowaniu karnym i karnoskarbowym. Odeszłam z prokuratury w 2011 r. i przez kilka miesięcy zastanawiałam się co dalej. Decyzja o wyborze samorządu radcowskiego była przemyślana. Zdecydowały prywatne relacje oraz dobra opinia, jaką miałam o sposobie funkcjonowania izby warszawskiej i jej oferty dla radców prawnych. I choć na początku mogło się wydawać, że miejsce karnisty jest w samorządzie adwokackim, nigdy nie żałowałam podjętej decyzji.
Specyficzne doświadczenie karnisty pomaga w byciu radcą prawnym?
Pomaga każdemu, kto praktykuje w sprawach karnych jako obrońca czy pełnomocnik. Znam warsztat pracy prokuratora, wiem, jak pracuje policja. To czasami jest bardzo użyteczne. Z całą pewnością tak jednoznacznie karnistyczny profil zawodowy wciąż wyróżnia w naszym zawodzie, choć to wrażenie coraz szybciej się zaciera wraz z coraz większym znaczeniem praktyki karnej dla relacji gospodarczych i funkcjonowania przedsiębiorców oraz wchodzeniem na rynek kolejnych roczników absolwentów aplikacji radcowskiej, których także ja mam przyjemność od początku mojej obecności w samorządzie radcowskim przygotowywać do świadczenia pomocy w sprawach z dziedziny prawa karnego.
Od 2015 r. radcowie mogą być obrońcami w sprawach karnych. Czy nadal funkcjonuje stereotyp, że radca to raczej od spraw cywilnych czy gospodarczych, a od karnych – adwokat?