Połączenie prawniczych korporacji, którego zapowiedź znalazła się w deklaracji programowej Zjednoczonej Prawicy, zdaniem partii rządzącej ma ułatwić obywatelom dostęp do usług profesjonalistów broniących ich praw. Dla radców i adwokatów oznacza to z kolei zrzeszenie w jednym wspólnym samorządzie z zachowaniem możliwości pracy na etacie. Podczas debaty w „Rzeczpospolitej” oddaliśmy głos najbardziej zainteresowanym, czyli przedstawicielom obu profesji.
Mimo że dyskusja na temat możliwej unii odżyła za sprawą polityki, w środowisku rozgorzała już lata temu. Zdaniem przedstawicieli samorządów aktualna propozycja nie jest jednak odpowiedzią na rzeczywiste potrzeby obywateli. Alarmują, że znacznie bardziej palącym problemem są działające na rynku bez odpowiedniego nadzoru podmioty świadczące quasi-pomoc prawną, do których trafiają nieuświadomieni Polacy. Plany partii Jarosława Kaczyńskiego odczytują raczej jako próbę zagwarantowania ministrowi sprawiedliwości ściślejszej kontroli nad działającymi obecnie samorządami. W wizji utworzenia jednej organizacji widzą zaś ryzyko utraty zawodowych więzi między adwokatami i radcami, zrzeszonymi dzisiaj w dwóch różnych podmiotach.
Bezzasadność fuzji
Jak oceniła członkini Naczelnej Rady Adwokackiej Anisa Gnacikowska, samorząd adwokacki przez ostatnie trzy dekady, czyli odkąd na horyzoncie pojawiła się wizja połączenia, od władz centralnych uzyskiwał zapewnienia, że nie dojdzie do niego bez woli przedstawicieli tego zawodu.
– Oczywiście w międzyczasie zmianie uległ zakres uprawnień radców prawnych, który jest obecnie taki sam jak adwokatów; różni nas jedynie kwestia umowy o pracę – zauważyła. – Dziś te zapowiedzi możemy potraktować jako zamach na samorządność adwokatury i radców prawnych. W wyniku tej zmiany nasze kompetencje mogą zostać okrojone – oceniła.
Co więcej, zdaniem adwokat, fuzja skutkowałaby zaburzeniem poczucia tożsamości wspólnoty. – Samorządy to nie są organy czy siedziby, tylko przede wszystkim grupy ludzi wykonujących określony zawód. Po połączeniu zarządzanie tak wielką masą skutkowałoby anonimowością i zaburzeniem poczucia tożsamości i więzi z grupą zawodową – podsumowała.