Andrzej Talaga: Wydrenujmy Ukrainę jako pierwsi

Polska potrzebuje silnej Ukrainy. Z drugiej jednak strony nasza gospodarka nie może się obyć bez ukraińskich pracowników, co oznacza drenaż naszego sąsiada z najbardziej aktywnej części narodu. To poważny dylemat.

Aktualizacja: 24.10.2017 22:36 Publikacja: 24.10.2017 19:37

Andrzej Talaga: Wydrenujmy Ukrainę jako pierwsi

Foto: Fotorzepa, Hrabar Vitaliy

W polskich relacjach z Kijowem stoją naprzeciw siebie dwie racje, które powinny być kompatybilne, ale w tym przypadku nie są. Pierwsza to zapewnienie państwu rozwoju gospodarczego. Druga – bezpieczeństwa. Da się je pogodzić tylko kosztem Ukrainy.

Ukrainiec na wagę złota

Zacznijmy od racji pierwszej. W 2016 r. powiatowe urzędy pracy zarejestrowały 1,2 mln zaświadczeń o zamiarze zatrudnienia obywatela tego kraju, czyli niemal dwa razy więcej niż rok wcześniej. W 2017 r. może to być nawet 2 mln (do czerwca – już 900 tys.). Firmy są gotowe płacić im coraz lepiej, byle zechcieli przyjeżdżać. Pracodawcy, np. Związek Pracodawców i Przedsiębiorców, apelują do rządu o zachęty imigracyjne dla obywateli Ukrainy oraz szybką ścieżkę ich naturalizacji.

Dzieje się tak, ponieważ wiele branż gospodarki narzeka na braki pracowników. Można by temu zaradzić, aktywizując te grupy społeczne, które są dziś słabo obecne na rynku pracy: matki małych dzieci i osoby po 60. roku życia. Wymagałoby to jednak rewolucyjnej zmiany polityki społecznej państwa, na co się nie zanosi. Inną drogą jest automatyzacja i robotyzacja produkcji w ramach tzw. gospodarki 4.0. To jednak wymaga jeszcze większego zachodu i czasu, dlatego na razie więc nie ma co brać tych procesów pod uwagę. Nasza gospodarka jest oparta na pracy ludzi, a nie robotów oraz algorytmów, i jeszcze długo tak pozostanie.

W takiej sytuacja Ukraińcy są niezastąpieni. Czysta pragmatyka każe ich pozyskiwać niemal za każdą cenę, ponieważ to atrakcyjni pracownicy, wykształceni, sumienni i młodzi. Ponadto Unia Europejska zniosła wizy dla obywateli Ukrainy i wiele państw także chce ich pozyskać.

Na razie sytuacja nie jest zła. W Polsce pracuje więcej Ukraińców niż w pozostałych państwach UE razem wziętych. Ale jak długo tak będzie?

Miękkie podbrzusze

Racja numer dwa to bezpieczeństwo naszego państwa. Ukraina wbija się terytorialnie w Rosję w jej miękkim podbrzuszu. Oba kraje dzieli rozległa równina, niemal pozbawiona przeszkód naturalnych. Z tego też powodu większość pochodów nieprzyjaciela na stołeczną Moskwę wyszła właśnie z terenów Ukrainy, by wspomnieć tylko rajd Tatarów w XVI wieku, który doprowadził do jej spalenia, nieudaną ofensywę Denikina w 1919 r. czy równie nieskuteczną niemiecką operację Tajfun w 1942 r. Na Kremlu dobrze zapamiętano te lekcje historii. Ukraina ma dla Rosji tak kapitalne znaczenie strategiczne, że podczas negocjowania traktatu ryskiego z Polską chciała ona oddać nam wielkie połacie Białorusi, byle tylko nie ustąpić na ziemiach ukraińskich. Dziś sytuacja wygląda podobnie, wniosek stąd prosty – dopóki Rosja nie zdominuje Ukrainy, Polsce nie grozi atak z jej strony na pełną skalę.

Powinniśmy więc robić wszystko, by wesprzeć ukraińską niepodległość, wzmocnić jej instytucje i gospodarkę. Ukraina jednak nie stanie się efektywnym i trwałym państwem bez ludzi, szczególnie tych najbardziej aktywnych, którzy albo już są w Polsce, albo się do niej wybierają.

Geopolityka każe nam powstrzymać ukraińską migrację, jednak nawet gdybyśmy tego naprawdę chcieli kosztem naszego rozwoju gospodarczego, jest to niemożliwe. Ukraińcy i tak wyjadą, tylko gdzie indziej, już dziś chętnie witają ich Niemcy i Szwecja. Drenaż nastąpi tak czy inaczej i czarne chmury nad Ukrainą będą się zagęszczać.

Polska powinna zatem kontynuować, a nawet zintensyfikować drenaż we własnym interesie. Silna gospodarka bowiem pozwoli nam zwiększyć nasze zdolności obronne i utrzymać niepodległe państwo, nawet gdyby Rosja wzięła pod militarny i polityczny but tak Ukrainę, jak Białoruś. Ukraińcy nie zostaną w swojej ojczyźnie, jeśli tego nie chcą, to nie Polska jest winna ich exodusowi.

Autor jest dyrektorem ds. strategii Warsaw Enterprise Institute, doradcą firm zbrojeniowych.

W polskich relacjach z Kijowem stoją naprzeciw siebie dwie racje, które powinny być kompatybilne, ale w tym przypadku nie są. Pierwsza to zapewnienie państwu rozwoju gospodarczego. Druga – bezpieczeństwa. Da się je pogodzić tylko kosztem Ukrainy.

Ukrainiec na wagę złota

Pozostało 93% artykułu
Wydarzenia
Bezczeszczono zwłoki w lasach katyńskich
Materiał Promocyjny
GoWork.pl - praca to nie wszystko, co ma nam do zaoferowania!
Wydarzenia
100 sztafet w Biegu po Nowe Życie ponownie dla donacji i transplantacji! 25. edycja pod patronatem honorowym Ministra Zdrowia Izabeli Leszczyny.
Wydarzenia
Marzyłem, aby nie przegrać
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Materiał Promocyjny
4 letnie festiwale dla fanów elektro i rapu - musisz tam być!