Na platformie X poinformował, że on sam i czterech członków towarzyszącej mu delegacji przylecieli z Buenos Aires przez Frankfurt do Zurichu na pokładzie Lufthansy wybierając klasę ekonomiczną. Prezydent Milei zapewnił, że w ten sposób, czyli dzięki rezygnacji z komfortu klasy biznes państwo argentyńskie zaoszczędziło 392 tys. dolarów. I dodał, że jest to kolejny dowód, że jego administracja nie będzie wydawała pieniędzy na zbytki.
Ciekawe jak to wyliczył. Bilet powrotny na tej trasie na bliski termin (czyli najdroższy) kosztuje 2,3 tys. dol. Czyli dla całej delegacji, bo o tych kosztach była tu mowa — 11,5 tys. dol. Gdyby lecieli klasą biznes, za osobę musieliby zapłacić 9,3 tys. dol., czyli 46,5 tys. dol. dla wszystkich. A gdzie pozostałe 346,5 tys. oszczędności?
Czytaj więcej
Politico.eu wybrało 12. najbardziej kontrowersyjnych uczestników tegorocznego Światowego Forum Ekonomicznego w Davos. W tym bardzo złym towarzystwie znalazł się prezydent Polski Andrzej Duda.
Nie wiadomo. Bo wsiadając do samolotu Javier Milei sfotografował się w klasie biznes samolotu. A kiedy wysiadał, także w tej bardziej komfortowej kabinie podróży, zrobił sobie kilka selfie z pasażerami. Ci z kolei natychmiast wrzucili je na strony mediów społecznościowych. I rozpętała się dyskusja o tym, że tak naprawdę Milei nie oszczędza. On sam szybko udowodnił, że było inaczej i pojawiły się sprostowania. Tyle że nie dotyczyły one oszczędności, a klasy na pokładzie.
Przy tym Milei wcale nie jest pierwszym prezydentem kraju, który oszczędza podczas oficjalnych podróży. Ekonomią latał były premier Wielkiej Brytanii, Boris Johnson i to także na długich trasach, np. z Londynu na Dominikanę. A prezydent Irlandii Michael D. Higgins na wakacje lata Ryanairem. I nikt z niego nie robi z tego powodu bohatera.