Jak można było prześledzić w aplikacji Flightradar maszyna zboczyła z trajektorii lotu, zatoczyła koło, wróciła na własny tor lotu i przy silnym wietrze w ogon o czasie wylądowała w Manchesterze. Rozpisują się o tym agencje jako o wielkim sercu pilota airbusa.
Czytaj więcej
Strategia Ryanaira i EasyJeta w Niemczech była taka: zacząć od połączeń małych miast i potem umocnić się na kluczowych lotniskach. I ostro konkurować z Lufthansą. Teraz już wiadomo, że się nie sprawdziła.
Rzeczniczka EasyJet natychmiast to skomentowała. - Cieszymy się, że kapitan był w stanie wykonać kontrolowany manewr, aby pasażerowie mogli być świadkami niesamowitego pokazu z powietrza jednego z największych zjawisk przyrody. Nasza załoga zawsze będzie robić wszystko, co w naszej mocy dla naszych klientów i cieszymy się, że mogliśmy podzielić się z nimi tym wyjątkowym widokiem - mówiła w BBC.
Ale chyba nie o serce kapitana i „robienie wszystkiego dla klientów” tu chodziło. Bo zorza widoczna z samolotu po jednej (w tym wypadku lewej) stronie mogłaby spowodować, że pasażerowie chętni do jej zobaczenia przeszliby na tę stronę maszyny, niebezpiecznie zmieniając jej punkt ciężkości samolotu.
Na tym samym Flightradarze, które pokazał kółko wykonane przez easyJeta widać także maszynę LOT-u, lecącą z Warszawy za Atlantyk. Polski kapitan też zwrócił uwagę pasażerom na to wyjątkowemu zjawisku, prosząc, aby nie wszyscy jednocześnie wstawali i przechodzili na prawą stronę maszyny. Dla Dreamlinera wykonanie takiego kółka, jak to zrobił nieduży brytyjski airbus, byłoby znacznie kosztowniejszą i bardziej skomplikowaną operacją. Zresztą nad północnym Atlantykiem takie zjawisko można zobaczyć dość często. I piloci LOT-u zawsze o tym informują.