Gdy PKP Intercity chwali się rekordową frekwencją – drugi kwartał 2022 r. przyniósł najwyższe w ponad 20-letniej historii spółki zainteresowanie podróżnych – pasażerowie w jej pociągach przeklinają ścisk, zepsutą klimatyzację i opóźnienia. Przewoźnik wciąż korzysta z przewagi, jaką nad samochodami dał mu tegoroczny skok cen paliw: dzięki drożyźnie na stacjach przejazd koleją może być tańszy. Ale kończące się wakacje, prócz wzrostu liczby pasażerów, mocno zwiększyły frustrację tej części osób, dla której długa podróż pociągiem okazała się udręką.
Ocenia się, że w tym roku PKP Intercity może przewieźć nawet 55 mln pasażerów. Na razie widać, że do takiej perspektywy nie jest przygotowane. W drugim kwartale prawie 5,7 tys. dodatkowych wagonów miało zapewnić dodatkowe miejsca w 3,4 tys. pociągów, ale i tak było ich za mało.
Czytaj więcej
Narodowy przewoźnik bije rekordy przewozów. Przejazd pociągiem jest tańszy niż samochodem.
Tymczasem takie wydłużanie składów przyczyniło się do pogorszenia punktualności. Głównie z powodu podejmowania decyzji o doczepieniu dodatkowych wagonów w ostatniej chwili. – To częste sytuacje, ponieważ w drugim kwartale aż 60 proc. procent biletów zostało kupionych w dniu lub przeddzień odjazdu pociągu – tłumaczy Agnieszka Serbeńska z zespołu prasowego PKP Intercity. Znacznie większa liczba podróżnych ma także wydłużać wsiadanie i wysiadanie z pociągów, co jest kolejną przyczyną słabnącej punktualności.