Chciałbym zrozumieć tamtą sytuację, ale w obliczu braku formalnego oskarżenia jest to bardzo trudne. Traktując temat poważnie, przez cały rok prowadziliśmy warsztaty i wykłady dotyczące kwestii przemocowych w teatrze. To była realna praca. Rok później na podsumowanie jej rezultatów, prawie nikt nie przyszedł. Wiemy, że sam akt oskarżenia bywa instrumentem władzy. Wiemy też, że władza - środowiskowa, medialna, dyrektorska czy reżyserska - uzależnia. Może tak naprawdę nie chodzi o zmiany w systemie, ale o licencję, a może wręcz monopol, na przeprowadzanie ich tylko we własnym imieniu? Jeśli tak, trzeba to uznać za sprzeniewierzenie, bo idee mają wartość nie dlatego, że akurat my je wyznajemy, tylko dlatego, że są ważne w obiektywny, taki sam dla wszystkich sposób.
W tym roku roku mamy dwie głośne sprawy związane z zarzutami o mobbing – wobec Krystiana Lupy po jego pracy w Genewie, a także wobec Moniki Strzępki, dyrektorki Dramatycznego. Dlaczego żadne ze stowarzyszeń reprezentujących środowisko nie potrafi tych problemów zobiektywizować, rozwiązać systemowo i kończy się na medialnych porachunkach, które ośmieszają środowisko?
Proces zmian trwa. Naprawdę dużo dobrego się dzieje. Chciałbym jednak zwrócić uwagę, że po ostatnich 8 latach wiele zawodowych środowisk przechodzi kryzysy i jest w rozsypce. Dotyczy to nie tylko artystów teatru, ale medyków, prawników i dziennikarzy. Relacji społecznych nie naprawi się wyłącznie procedurami. Ich naprawa to długotrwały proces, oparty nie na karach i wykluczaniu, ale zaufaniu, cierpliwości, a nawet pokorze. Ja mam alergię na wszelkie moralne wzmożenia, bo powielają pisowski paradygmat pogardy. Nic się wtedy nie zmienia. Wygrywa przemoc. Zamiast naprawy mamy większe spustoszenie.
Premiera odwołanego ze względu na zarzuty techników genewskiego spektaklu Krystiana Lupy odbędzie się z poparciem zespołu aktorskiego w Paryżu w styczniu. Teraz zaprosił pan jego nowe polskie przedstawienie „Balkony”. Jak widać kwestia nie jest jednoznaczna, ale czy nie boi się pan zarzutów, ataków?
Nie boję się. Po to jest festiwal, abyśmy konfrontowali się realnie, a nie brali udział w inbie fejsbukowej. Krystian Lupa jest najwybitniejszym polskim reżyserem. Skończył w tym roku 80 lat, 50-lecie obchodzi krakowski wydział reżyserii, na który miał ogromny wpływ i którego jest profesorem. Podjął się pracy ze swoimi ukochanymi aktorami, którzy jako rozbitkowie po zniszczeniu Teatru Polskiego założyli Teatr Polski w Podziemiu i żyli przez ostatnich 8 lat marzeniem o powrocie do pracy z Lupą. Bilety na oba spektakle zostały wykupione błyskawicznie, więc myślę, że wiele jest osób, które miałyby żal, gdybym Lupy nie zaprosił. Ponadto atak na Krystiana Lupę za konflikt z zespołem technicznym w Szwajcarii nagłośniała grupa osób, które milczą jak zaklęte wobec doniesień o przemocowych zachowaniach w Teatrze Dramatycznym. Śmiem twierdzić, że nie chodzi zatem o zasady, ale o wspomnianą grę interesów, a ja w tym nie mam zamiaru brać udziału.