„Nothing Compares 2 U” Sinéad O’Connor podkreślało wyjątkowość spektaklu, gdy liczny łotewsko-polski zespół twórców, aktorów i multimedialnej ekipy przyjmował stojącą owację w opolskim Teatrze im. Kochanowskiego, który z łotewskim z Teatrem Dailes w Rydze wyprodukował bezprecedensowy spektakl. Inspirowany biografią Marka Rothko (1903-1970), jednego z najbardziej wpływowych i najdroższych twórców sztuki nowoczesnej.
Oryginał czy kopia
Megaprodukacja o budżecie blisko 1,5 mln zł ze scenografią Fabien Lede, pokazywana na obrotówce - z wieloma mansjonami, w których oglądamy restauracje, galerie i apartamenty Nowego Jorku - robi wrażenie również grą świateł i projekcjami, zaś muzyka Lubomira Grzelaka, kontemplacyjna, jak i techno, współtworzy fantazję o wielkiej sztuce, jak i wbija w fotel. Nic dziwnego, że spektakl jest mrocznym przedmiotem pożądania dyrektorów festiwali na całym świecie, z zaproszeniami do Montrealu, Aten, Paryża, żadna bowiem transmisja VOD nie zastąpi oglądania na żywo „Rohtko”, którego tematem jest, nomen omen, specyfika arcydzieło sztuki.
Reżyser wraz z autorką scenariusza Anką Herbut równolegle prowadzą wiele, komentujących się narracji, zestawiając w ironicznym kontraście kwestie zależności artystów od biznesu i wielkich pieniędzy, wyjątkowości obrazów, ale też spekulacyjnego charakteru aukcji, który przypomina giełdę, czarny rynek, handel narkotykami czy ostatnio kryptowalutami. Gdy zaś artyści tak jak Rothko nie chcą wchodzić w układy z biznesem, pojawiają się mistrzowskie falsyfikaty lub niewymienialne tokeny NFT.
Punktem wyjścia jest sprzedanie przez uznaną dilerkę sztuki szefowi prestiżowego domu aukcyjnego Sotheby’s obrazu Rothko „Bez tytułu” za 8,5 mln dolarów, który okazał się falsyfikatem. A jeśli najwybitniejsi specjaliści nie poznali się na kopii - padają pytania, co sprawia, że wokół jednego obrazu rodzi się kult podziwu i pieniądza, zaś inne pozostaje niedostrzeżony; czy fejk może wywoływać silne emocje jak oryginał; czy może przyczyną kultu jest wysokość wydanej kwoty?
Można te pytania traktować szerzej: co decyduje o naszym przetrwaniu, powodzeniu, intuicji lub społecznych hierarchiach? Zaś w granych symultanicznie lub na zmianę wątkach znaczenie ma zarówno współczesna teoria sztuki, jak i jej chińska tradycja. Twórcy spektaklu nawiązują do publikacji „New Scientist”, która dowodziła, że tekst pisany może zostać zrozumiany nawet jeśli przestawimy litery wewnątrz słowa – tak jak w tytule „Rohtko”, co oznacza że mamy dużą tolerancję dla fejków, zaś chińska koncepcja shanzhai neguje podział na kopię i oryginał. W spektaklu prowokującym do intelektualnych spekulacji robi się gęsto od znaczeń, tym bardziej, że Twarkowski pokazuje swoich bohaterów w wielu czasach, żongluje treściami, zaś mansjonami chińskiego baru oraz eksluzywnej restauracji Mr Chow, gdzie spotykała się nowojorska bohema - obraca niczym kostką Rubika. Oglądamy prostopadłościan restauracji, potem porozdzielany na sale, mieszkanie artysty oraz galerię sztuki. Obrotówka kręci się jak w kalejdoskopie.