Autorami tego koncertu (jak głosiły napisy końcowe) byli Włodek Pawlik i Konrad Smuga. Sęk w tym, że na ubiegłotygodniowej konferencji prasowej, Kalina Cyz, p.o. szefa Teatru TV, chlubiła się tym przedsięwzięciem jako pieczołowicie przygotowanym dla pasma Teatru TV. A nie miało z nim nic wspólnego. Nie była to także premiera, bo wyemitowane zostało wcześniej (w piątek 24 września o 19.) w TVP Kultura, którego Cyz jest obecnie szefową. Kolejne przekłamanie dotyczy profesjonalizmu i staranności wykonania, które zapowiadała.
Trudno zorientować się, kto miał być adresatem tej hucpiarskiej produkcji.
Widowisko na poły śpiewane (Natalia Wilk, Marek Bałata), na poły recytowane (Martyna Byczkowska, Maciej Musiał) z narracją muzyczną Włodka Pawlika zaprzecza standardom, jakich oczekiwać można od produkcji (w dodatku misyjnej) telewizji publicznej realizowanej za pieniądze podatników. Wielokrotne zbliżenia twarzy wykonawców pokazywały ich błądzące oczy odczytujące teksty z promptera, których najwyraźniej nie zdążyli się nauczyć, choć w niespełna godzinnym widowisku nie było ich zbyt wiele. Realizator obrazu przenosił też bez związku z recytacją uwagę z twarzy wykonawców na ręce akompaniatora. Chyba tylko po to, by dobić marnie podawane teksty.
Klucz doboru utworów trudny jest do ustalenia, bo widowisko nie miało żadnej dramaturgii. Klęskę przypieczętowali młodzi aktorzy (Martyna Byczkowska, Maciej Musiał), których recytacja nie przekroczyła poziomu szkolnej akademii. Nie wiadomo też z jakiego powodu wszyscy wykonawcy wyposażeni zostali w mikrofony nagłowne, których detale oglądać musieli widzowie.
Całość tego niestrawnego przedsięwzięcia zaprezentowana została w dekoracjach TVP Kultura, w których przez ubiegły sezon pokazywane były m.in. programy publicystyczne.