Nicolas Veron, jeden z autorów projektu unii bankowej, nie ma wątpliwości: wielką lekcją ostatniego kryzysu finansowego okazało się to, że przystąpienie do euro jest nieodwracalne.
– To ostateczny dowód, że dany kraj nigdy nie wystąpi także z Unii Europejskiej. Po brexicie to ważny sygnał dla inwestorów, że mogą planować na wiele lat naprzód – mówi „Rzeczpospolitej" ekonomista waszyngtońskiego Peterson Institute for International Economics.
Dziś w Brukseli mało kto mówi, że kraje Wspólnoty, które pozostają poza strefą euro, są w krótkim czy nawet średnim okresie skazane na porażkę. Ale jednak większość ekonomistów jest zgodna, że w dłuższym okresie wspólny pieniądz się opłaca.
– Szwecja, która w referendum odrzuciła euro, i Dania, która ma w tej sprawie stałą derogację w traktacie pokazały, że jeśli jakiś kraj prowadzi rozsądną politykę gospodarczą, może całkiem dobrze się rozwijać. Przynależność do strefy euro eliminuje jednak koszty wymiany walut, zapewne także znacznie większą przejrzystość cen, co sprzyja większej konkurencji – mówi „Rzeczpospolitej" Zsolt Darvas, ekspert brukselskiego Instytutu Bruegla.
Emmanuel Macron miał bardzo ambitne plany przebudowy unii walutowej, w tym utworzenie dla niej odrębnego, wielkiego budżetu oraz ustanowienie ministra finansów. Gdyby projekt przeszedł, 19 krajów strefy euro stanowiłoby „twarde jądro" Unii, to tu zapadałyby kluczowe decyzje w Brukseli. Z powodu m.in. sprzeciwu Niemiec i krajów nordyckich do tego nie dojdzie. Jednak francuscy i niemieccy dyplomaci ostro pracują teraz nad uzgodnieniem mniej ambitnego, ale też ważnego projektu: dokończenia unii bankowej. Gdyby to się udało, w Unii istniałby jednolity system gwarancji wkładów bankowych oraz ratowania banków w kłopotach. To znacznie zwiększyłoby bezpieczeństwo systemu finansowego.