Euro: przepustka do pierwszej ligi

Po upadku idei Europy dwóch prędkości zmalała presja na przyjęcie wspólnej waluty. Ale to wciąż duży atut.

Aktualizacja: 16.05.2018 19:24 Publikacja: 15.05.2018 20:00

Euro: przepustka do pierwszej ligi

Foto: Pixabay

Nicolas Veron, jeden z autorów projektu unii bankowej, nie ma wątpliwości: wielką lekcją ostatniego kryzysu finansowego okazało się to, że przystąpienie do euro jest nieodwracalne.

– To ostateczny dowód, że dany kraj nigdy nie wystąpi także z Unii Europejskiej. Po brexicie to ważny sygnał dla inwestorów, że mogą planować na wiele lat naprzód – mówi „Rzeczpospolitej" ekonomista waszyngtońskiego Peterson Institute for International Economics.

Dziś w Brukseli mało kto mówi, że kraje Wspólnoty, które pozostają poza strefą euro, są w krótkim czy nawet średnim okresie skazane na porażkę. Ale jednak większość ekonomistów jest zgodna, że w dłuższym okresie wspólny pieniądz się opłaca.

– Szwecja, która w referendum odrzuciła euro, i Dania, która ma w tej sprawie stałą derogację w traktacie pokazały, że jeśli jakiś kraj prowadzi rozsądną politykę gospodarczą, może całkiem dobrze się rozwijać. Przynależność do strefy euro eliminuje jednak koszty wymiany walut, zapewne także znacznie większą przejrzystość cen, co sprzyja większej konkurencji – mówi „Rzeczpospolitej" Zsolt Darvas, ekspert brukselskiego Instytutu Bruegla.

Emmanuel Macron miał bardzo ambitne plany przebudowy unii walutowej, w tym utworzenie dla niej odrębnego, wielkiego budżetu oraz ustanowienie ministra finansów. Gdyby projekt przeszedł, 19 krajów strefy euro stanowiłoby „twarde jądro" Unii, to tu zapadałyby kluczowe decyzje w Brukseli. Z powodu m.in. sprzeciwu Niemiec i krajów nordyckich do tego nie dojdzie. Jednak francuscy i niemieccy dyplomaci ostro pracują teraz nad uzgodnieniem mniej ambitnego, ale też ważnego projektu: dokończenia unii bankowej. Gdyby to się udało, w Unii istniałby jednolity system gwarancji wkładów bankowych oraz ratowania banków w kłopotach. To znacznie zwiększyłoby bezpieczeństwo systemu finansowego.

– Polska nie tylko powinna do tego projektu przystąpić, ale także wspierać jego powstanie. Nie mam jednak sygnałów, aby tak się działo – mówi „Rzeczpospolitej" ekonomista Janusz Jankowiak.

Jego zdaniem już sama deklaracja ze strony polskich władz, że rozważają przystąpienie do strefy euro, otworzyłaby przed naszym krajem możliwość skorzystania z wartych kilkadziesiąt miliardów euro linii budżetowych w nadchodzącej, wieloletniej unijnej perspektywie finansowej (2021–2027).

W umowie rządowej, jaką zawarła z Socjaldemokratami, centrowa partia ANO wykluczyła możliwość przystąpienia Czech do strefy euro w obecnej kadencji. To samo zapowiedział Gergely Gulyas, szef grupy parlamentarnej Fideszu, po niedawnym, kolejnym zwycięstwie Viktora Orbána. Także polski rząd nie chce w ogóle podejmować tematu przystąpienia do strefy euro: to część jego strategii utrzymania twardego elektoratu.

Ale Nicolas Veron uważa, że w ten sposób Polska marnuje szansę na przejęcie roli jednego z kluczowych krajów Unii po brexicie, oczywiście pod warunkiem zakończenia sporu o praworządność.

– Dziś nie ma zasadniczych różnic interesów między krajami w strefie euro i poza nią. Ale to jednak te pierwsze nadają kierunek rozwojowi Wspólnoty – uważa francuski ekonomista. ©?

Nicolas Veron, jeden z autorów projektu unii bankowej, nie ma wątpliwości: wielką lekcją ostatniego kryzysu finansowego okazało się to, że przystąpienie do euro jest nieodwracalne.

– To ostateczny dowód, że dany kraj nigdy nie wystąpi także z Unii Europejskiej. Po brexicie to ważny sygnał dla inwestorów, że mogą planować na wiele lat naprzód – mówi „Rzeczpospolitej" ekonomista waszyngtońskiego Peterson Institute for International Economics.

Pozostało 86% artykułu
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1003
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1002
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1001
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1000
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 999