Wiadomość ujawniona przez hiszpańskiego ministra gospodarki Luisa de Guindosa oznacza, że od 2010 r. Ateny otrzymają łącznie od innych krajów strefy euro 260 mld euro.
– W historii świata jeszcze nigdy żaden kraj nie dostał tak dużego wsparcia – mówi „Rz" Zsolt Darvas, ekspert prestiżowego Instytutu Bruegla.
Sama Hiszpania do tej pory wydała na pomoc dla Greków 26 mld euro. Teraz będzie musiała przeznaczyć na ten cel kolejne 7 mld euro. Łącznie to już 33 mld euro, tyle, ile królestwo w ciągu roku przeznacza na pomoc dla bezrobotnych.
Gdyby Polska należała do strefy euro, jej udział w pomocy dla Grecji wyniósłby kilkanaście miliardów euro, tyle, ile potrzeba, aby zbudować kilka linii metra w Warszawie.
Nowy grecki premier, populista Aleksis Cipras, jeszcze w miniony piątek twierdził, że nie zgodzi się na zawarcie kolejnego porozumienia z Brukselą, bo to będzie oznaczało dalsze bolesne reformy rynkowe. Jednak wyboru za bardzo nie ma. Do końca marca grecki rząd musi zwrócić 1,5 mld euro zagranicznym wierzycielom, a przede wszystkim MFW. A nie ma tych pieniędzy. Ich pożyczenie na rynkach finansowych nie wchodzi w grę, bo inwestorzy prywatni domagają się astronomicznej premii za ryzyko pożyczania Atenom. Co prawda z obecnego programu pomocy MFW wciąż nie wypłaciła 7,5 mld euro, jednak te środki nie zostaną odblokowane, dopóki grecki parlament nie przegłosuje kolejnych reform ustalonych z Funduszem.