Od momentu postawienia zarzutu zabójstwa domniemanej matce dwulatka wyłowionego dwa lata temu ze stawu pod Cieszynem wszyscy zadają sobie pytanie, jak to możliwe, że zniknięcie chłopca umknęło uwadze instytucjom państwa czy najbliższemu otoczeniu.
- W tej sprawie zawiedli zarówno urzędnicy, którzy zbyt rutynowo podeszli do sprawy, jak i rodzina chłopca czy sąsiedzi, nie interesując się jego losem - uważa Mirosława Kątna,przewodnicząca Komitetu Ochrony Praw Dziecka.
Od dwóch dni wiadomo, że dwulatek to Szymon z Będzina. Rodzice chłopca w poniedziałek zostali aresztowani. Matka - Beata Ch. - pod zarzutem zabójstwa, ojciec - Jarosław R. - pod zarzutem nieudzielenia dziecku pomocy.
Mimo wysiłków policji tożsamość chłopca ustalono dopiero po anonimowym telefonie, prawdopodobnie córki Ch., która wskazała trop.
Tymczasem mieszkanie Beaty Ch. kilkakrotnie odwiedzali pracownicy opieki społecznej i dzielnicowy. Nieobecność dziecka widziała rodzina i sąsiedzi. - Główny problem to, oprócz demoralizacji rodziców, brak zainteresowania otoczenia zniknięciem chłopca - uważa prof. Janusz Czapiński, psycholog społeczny. - Pretensje do instytucji stawiałby na ostatnim miejscu.