Naukowcy i samorządowcy mają problem z wytłumaczeniem tego fenomenu. W powiecie kartuskim wskaźnik pokazujący, ile nowo narodzonych dzieci przypada na kobietę w wieku rozrodczym, wynosi 1,81 i jest bezapelacyjnie najwyższy w Polsce. W kraju tzw. współczynnik dzietności wynosi średnio marne 1,29.
Jak to się robi na Kaszubach? Na wysoki poziom rozrodczości, szczególnie w okolicach Kartuz, złożyło się wiele czynników, głównie natury gospodarczej i kulturowej – oceniają eksperci, których zapytała „Rzeczpospolita". Nie funkcjonują tu żadne szczególne administracyjne ani finansowe zachęty dla rodzin.
Moda plus tradycje
Powiat kartuski jest niezwykle zróżnicowany. Jakby zawierał w sobie dwa różne światy. Od wschodu graniczy z Gdańskiem i Gdynią. W jego granicach znajdują się „sypialnie" Trójmiasta, nowe osiedla mieszkaniowe, w takich miejscowościach jak Banino czy Chwaszczyno. Dobre skomunikowanie z Trójmiastem powoduje, że dość zamożni i dobrze wykształceni mieszkańcy tych terenów pracują w Gdańsku i Gdyni, tam zawożą dzieci do przedszkoli i szkół. Choć, formalnie rzecz biorąc, są to tereny wiejskie, próżno tam szukać gospodarza wyprowadzającego krowy na pastwisko.
Sytuacja zmienia się diametralnie po drugiej, zachodniej stronie powiatu. Nagle, po 15 minutach jazdy samochodem, można się znaleźć w sercu Szwajcarii Kaszubskiej, w Chmielnie, Stężycy czy Sulęczynie. To tradycyjne wsie, w których mieszkańcy utrzymują się głównie z roli i turystyki. Wśród nich nie brakuje takich, którzy na co dzień porozumiewają się w języku kaszubskim i mieszkają tu „z dziada, pradziada".
Rozwój gospodarczy, rodząca się moda na Kaszuby i tradycje miejscowych – to, zdaniem starosty powiatu kartuskiego Janiny Kwiecień, główne powody „sukcesu prokreacyjnego" w powiecie kartuskim.