Nie chodzi, ale szusuje

Szusujący niepełnosprawni to rzadki widok na polskich stokach. Ci, co chcą uprawiać ten sport, muszą szukać nartostrad za granicą. Jednym z takich miejsc jest włoski kurort Alpe Cimbra.

Publikacja: 22.02.2019 09:06

Foto: Fotorzepa, Dorota Kaczyńska

Od lat przykuty do wózka inwalidzkiego porusza się w ciemnościach, całkowicie zależny od osób trzecich. Jego dotychczasowe życie przekreśliła lekarska pomyłka - przepisane leki, zamiast pomóc, sprawiły, że bolończyk, Andrea Mancini (imię i nazwisko zostały zmienione) stracił wzrok i doznał paraliżu nóg. Dla wielu z nas byłby to koniec. Nie dla niego. Zapytany, co trzyma go przy życiu, cicho wypowiada jedno słowo: narty. Bakcyla złapał sześć lat temu. Od tego czasu, co roku, przez cały zimowy sezon, dwa razy w tygodniu z uporem maniaka odbywa długą podróż - z Boloni do Folgarii i narciarskiego kurortu Alpe Cimbra. Licząc tam i z powrotem to prawie 500 km. Wszystko po to, by przez trzy godziny szusować ze wsparciem instruktorów narciarskich po tamtejszych stokach. Chce żyć tylko dla tych chwil. Bez nich, nic nie miałoby już sensu.

Integracja na stoku

Alpe Cimbra, w regionie Trentino, to jeden z najstarszych włoskich ośrodków narciarskich. Nie leży na lodowcu, więc nie może zagwarantować prawdziwego śniegu przez cały sezon. A zimy są coraz bardziej kapryśne Ale za to w okolicy znajduje się 300 jezior, więc jest z czego produkować sztuczny puch. Nie są też to zbyt wysokie góry – najwyższy szczyt na jaki dostaniemy się wyciągiem, Costa d’Agra liczy 1850 m.n.p.m. Jest to nieco mniej niż nasz Kasprowy Wierch. Aczkolwiek gwoli sprawiedliwości, w zdecydowanej większości polskich ośrodków nie poszusujemy na wysokości przekraczającej 1,3 tys. metrów i to w różnych, nie zawsze łatwych warunkach pogodowych. Tymczasem w Alpe Cimbra, jak na prawdziwy włoski kurort przystało, słońce jest niemal gwarantowane. A bajkowy klimat zimowych Dolomitów, porośniętych gęsto drzewami dopełnia reszty. No i jest gdzie poszaleć – kurort ma ponad 100 km nartostrad wijących się między malowniczymi miasteczkami - Folgarią, Fiorentini i Lavarone. Trasy mają różny stopień nachylenia i różną skalę trudności, od łagodnych panoramicznych niebieskich, po ostrzejsze czarne dla bardziej doświadczonych narciarzy. Na amatorów nart biegowych czeka z kolei 80 km szlaków wśród lasów, z widokiem na górskie szczyty. Można również zdobywać góry na elektrycznych rowerach o grubych oponach. Poza fat bikingiem rozwija się saneczkarstwo, snowtubing czy ice karting. Z kolei w regionach Alpe di Folgaria-Coe-Fiorentini oraz Millegrobbe, niedaleko Lavarone i Lusérn, pasjonaci górskich krajobrazów penetrują tereny w rakietach śnieżnych, nie tylko w ciągu dnia ale również i w świetle księżyca. No i oczywiście jest to, co kochamy we Włoszech – przyjemne lokalne winiarnie i klimatyczne restauracje serwujące włoskie specjały w tym również i regionalne, cymbryjskie przysmaki.

Alpe Cimbra to ośrodek do którego szczególnie chętnie przyjeżdżają rodziny z dziećmi. Ale nie tylko – znajdziemy tu również coś, czego często brakuje wielu nowoczesnym kurortom narciarskim – ogromną wrażliwość dla osób, którym życie przychodzi z o wiele większym trudem niż przeciętnym obywatelom globu – jest to bowiem miejsce w pełni przystosowane dla potrzeb niewidomych pasjonatów narciarstwa oraz osób niepełnosprawnych fizycznie i psychicznie. Integracja jest wręcz myślą przewodnią tego starego włoskiego kurortu.

 – Chcieliśmy, by ośrodek był dostępny dla wszystkich. Dziś każda niepełnosprawna osoba może przemieszczać się swobodnie po całym terenie i korzystać swobodnie z każdej usługi. Poza samymi trasami narciarskimi, każdy punkt znajdujący się na terenie ośrodka – hotele, schroniska, parkingi i itd., są zaaranżowane z myślą o osobach niepełnosprawnych, np. wszędzie znajdziemy wózki inwalidzkie. Obsługa ośrodka została również wyszkolona i przygotowana do prawidłowej opieki nad takimi osobami – opowiada Daniela Vecchiato, przedstawicielka kurortuAlpe Cimbra. 

Od ośmiu lat działa tu także profesjonalna szkoła narciarska dla osób niepełnosprawnych. Wszystko to sprawia, że liczba tych amatorów białego szaleństwa rośnie z roku na rok. Przyjeżdżają indywidualnie lub w zorganizowanych grupach. Czasem tylko na jeden dzień, jak Andrea Mancini, czasem na dłużej. – Te osoby nie różnią się na stoku od zwykłych narciarzy. I.. są bardzo szczęśliwe – mówi Daniela Vecchiato. Szacuje, że w ubiegłym roku po stokach Alpe Cimbra szusowało ich ok. 350 narciarzy niepełnosprawnych – co oczywiście nadal jest i tak kroplą w morzu potrzeb, biorąc pod uwagę, że w zimowym sezonie z kurortu korzysta średnio rocznie ok. 2,5 mln osób.

Trudne wyzwanie

Na miejscu można skorzystać ze specjalistycznego sprzętu – do dyspozycji jest uni ski, czyli jedna narta z siedziskiem albo dual ski (dwie narty). – Wyposażenie dla osób niepełnosprawnych oferujemy za darmo – narciarze płacą tylko za zajęcia z instruktorem oraz za skipasy. Sprzęt, który udostępniamy, umożliwia swobodne przemieszczanie się po wszystkich nartostradach a także wyciągach, zarówno krzesełkowych jak i nawet na orczykach – tłumaczą instruktorzy, z którymi jeździ Andrea Mancini.

Narty dla osób niepełnosprawnych kosztują znacznie więcej od standardowego wyposażenia amatorów szusowania. To wydatek sięgający co najmniej 4 tys. euro, czyli ok. 17 tys. zł. – Taki sprzęt musi uwzględniać wiele parametrów technicznych, diametralnie różniących się w porównaniu ze standardowymi nartami. Stanowi więc nie lada wyzwanie dla producentów, którzy muszą odpowiednio zaprojektować nie tylko narty ale i cały mechanizm łączący je z siedziskiem – tłumaczy Peter Huta, Czech, który w Alpe Cimbra zajmuje się konstrukcją nart i desek snowboardowych. 

Dla przykładu, sprzęt narciarski dla osób niepełnosprawnych ma obniżony środek ciężkości, co oczywiście już wymusza na nartach zupełnie inne zachowanie. Z kolei w samym siedzisku powinny znaleźć się czujniki monitorujące wysiłek fizyczny, temperaturę ciała itd. – Dzięki temu siedzisko jest w stanie utrzymać odpowiednią temperaturę ciała narciarza – pamiętajmy, że sparaliżowane kończyny nie są wrażliwe na mróz, z kolei w czasie pogody wiosennej, słonecznej, gdy na stoku robi się całkiem ciepło, trzeba zapobiegać przegrzaniu się – wyjaśnia Peter Huta. 

Nic dziwnego, że cena takiego wyposażenia narciarskiego jest tak wysoka i rzadko kto jest w stanie pozwolić sobie na taką „fanaberię”. Pozostają więc jedynie wypożyczalnie, te jednak w wielu ośrodkach są dość ubogie w tak niestandardowy sprzęt. Dla przykładu, w polskich górach, w okolicy wyciągów, pojawiają się niezwykle rzadko o ile w ogóle. Same ośrodki również nie mają w swojej ofercie do wypożyczenia nart dla osób niepełnosprawnych, nie mówiąc już o bezpłatnej możliwości korzystania z nich jak to ma miejsce w Alpe Cimbra.

– Niestety w Zieleńcu i Karpaczu nie jesteśmy w stanie wiele zaoferować. Nie mamy przeszkolonych instruktorów ani specjalnego sprzętu. Mieliśmy wprawdzie pytania i prowadziliśmy szkolenia z osobami z niepełnosprawnością ruchową i umysłową i prowadziliśmy zajęcia z takimi osobami, ale są to pojedyncze przypadki – około 4-5 w ciągu sezonu – tłumaczy Grzegorz Głód, menedżer stacji w Zieleńcu i Karpaczu. Aczkolwiek ośrodki te mają wyciągi dostosowane do wózków a niektóre obiekty noclegowe w Zieleńcu również posiadają pokoje przystosowane do osób niepełnosprawnych. Z kolei w szkole narciarskiej ośrodka Dwie Doliny Muszyna-Wierchomla są instruktorzy, którzy podejmują się szkolenia osób niepełnosprawnych aczkolwiek nie posiadają specjalnego przeszkolenia – Z kolei Hotel Wierchomla Ski & Spa Resort, który jest częścią kompleksu, jest przystosowany dla osób niepełnosprawnych – np. są specjalne większe pokoje, w których mogą z łatwością poruszać się osoby na wózkach inwalidzkich – wyjaśnia Anna Mróz, przedstawicielka kurortu Dwie Doliny Muszyna-Wierchomla.

Od lat przykuty do wózka inwalidzkiego porusza się w ciemnościach, całkowicie zależny od osób trzecich. Jego dotychczasowe życie przekreśliła lekarska pomyłka - przepisane leki, zamiast pomóc, sprawiły, że bolończyk, Andrea Mancini (imię i nazwisko zostały zmienione) stracił wzrok i doznał paraliżu nóg. Dla wielu z nas byłby to koniec. Nie dla niego. Zapytany, co trzyma go przy życiu, cicho wypowiada jedno słowo: narty. Bakcyla złapał sześć lat temu. Od tego czasu, co roku, przez cały zimowy sezon, dwa razy w tygodniu z uporem maniaka odbywa długą podróż - z Boloni do Folgarii i narciarskiego kurortu Alpe Cimbra. Licząc tam i z powrotem to prawie 500 km. Wszystko po to, by przez trzy godziny szusować ze wsparciem instruktorów narciarskich po tamtejszych stokach. Chce żyć tylko dla tych chwil. Bez nich, nic nie miałoby już sensu.

Pozostało 88% artykułu
Społeczeństwo
Co 16. dziecko, które rodzi się w Polsce, jest cudzoziemcem. Chodzi o komfort życia?
Społeczeństwo
Niemcy: Polka i jej syn z zarzutami za przemyt migrantów
Społeczeństwo
Młody kierowca upilnuje 17-latka na drodze? Wątpliwe, sam lubi przycisnąć gaz
Społeczeństwo
Czy oprawcy z KL Dachau wciąż żyją? IPN zakończył śledztwo
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Społeczeństwo
Załamanie pogody: W tych miejscach dziś i jutro spadnie śnieg. IMGW ostrzega