Jeśli się da, warto taki ustny testament potwierdzić później u notariusza. To wnioski z najnowszego orzeczenia Sądu Najwyższego.
Problem jest podwójnie ważny, bo obawa rychłej śmierci, będąca warunkiem ważności testamentu ustnego, nie jest jednoznaczna, a daty śmierci czy nawet opadnięcia z sił nie da się dokładnie przewidzieć. A tylko na takie sytuacje przewidziany jest testament ustny.
Śmiertelnie chory
Sąd rejonowy orzekł, że spadek po Janie M., zmarłym 27 grudnia (rok bez znaczenia), nabyło troje jego dzieci po jednej trzeciej na podstawie kodeksu cywilnego. Sąd Okręgowy w Radomiu werdykt utrzymał, mimo że zmarły przed śmiercią sporządził ustny testament. Niepewna była bowiem obawa rychłej śmierci, której wymaga kodeks.
Czytaj także: Testament ustny: krewni mogą słuchać ostatniej woli
Jan Z. przebywał wtedy w miejscowym szpitalu i 6 grudnia w obecności czterech świadków sporządził ustny testament, przekazując cały spadek jednemu dziecku. Pozostałe wydziedziczył. W chwili sporządzania testamentu stan jego zdrowia był ciężki, ale stabilny, a prognozy w miarę pozytywne. Znacznie się jednak pogorszył ok. 20 grudnia. 27 grudnia Jan Z. zmarł. W chwili sporządzania testamentu miał możliwość swobodnego podjęcia decyzji i wyrażenia woli. W rozmowach z krewnymi i znajomymi nie ujawniał przeczucia śmierci, snuł plany zawodowe na przyszłość.