Co pan myśli o nadchodzącej lustracji w administracji?
Nie mam nic przeciwko składaniu oświadczeń lustracyjnych i sankcji za te niezgodne z prawdą. Kiedyś w ciągu jednego roku składałem oświadczenia lustracyjne m.in. jako radca prawny, adwokat i osoba pełniąca kierowniczą funkcję na uczelni. Jakoś przeżyłem. Ale wprowadzanie sankcji za pracę lub współpracę po tylu latach od zmiany ustroju to co innego.
Czytaj więcej
Urzędnicy, którzy pracowali lub współpracowali z organami bezpieczeństwa PRL, stracą posady.
Karane mają być też te osoby, które potwierdziły pracę lub służbę w organach bezpieczeństwa państwa lub współpracę. W ciągu 15 dni od dnia złożenia oświadczenia lustracyjnego ich stosunki pracy mają wygasnąć.
Kilka lat temu tego rodzaju przepisy lustracyjne wprowadzono do prawa o szkolnictwie wyższym i nauce. Proces lustracyjny trwa. Ma zastosowanie przy awansach, przy profesurach i kierowniczych stanowiskach. Także członkowie rady uczelni nie mogą mieć przeszłości powiązanej ze służbą bezpieczeństwa. Nikt nie protestował przy okazji wprowadzania tych regulacji. Ale na ich mocy nikt nie tracił też pracy z dnia na dzień. Czym innym jest bowiem składanie oświadczeń lustracyjnych przy powołaniu na funkcje, które wymagają szczególnego zaufania publicznego, a czym innym jest po tylu latach przeprowadzanie czystek w administracji. Ciekaw też jestem, co stanie się z osobami, które będą kwestionować zarzucaną im współpracę. Sens wprowadzania takich rozwiązań jest czysto polityczny.