Przypomnijmy, że wczoraj trzy połączone "stare" izby - Cywilna, Karna oraz Pracy - na wniosek I prezes SN przyjęły uchwałę, w której jednoznacznie stwierdziły, że osoby rekomendowane przez nową KRS powinny powstrzymać się na przyszłość od orzekania, z uwagi na ryzyko wadliwej obsady sądu. Ministerstwo sprawiedliwości zareagowało oświadczeniem, że uchwała SN została podjęta z rażącym naruszeniem prawa i nie wywołuje żadnych skutków prawnych. Premier Mateusz Morawiecki skierował do Trybunału Konstytucyjnego wniosek o rozpatrzenie w trybie pilnym zgodności z konstytucją przepisu kompetencyjnego pozwalającego SN na podejmowanie uchwał ujednolicających rozbieżności w orzecznictwie sądowym. Jego zdaniem uchwała SN jest niebezpieczna dla ustroju Rzeczypospolitej. Swój wniosek do TK skierowała także Krajowa Rada Sądownictwa. Chce stwierdzenia niekonstytucyjności przepisów procedury cywilnej i karnej, które pozwalają uznać, że sędzia powołany przez prezydenta na wniosek obecnej KRS jest sędzią nieuprawnionym. Rada wniosła też do TK o udzielenie zabezpieczenia poprzez wstrzymanie skuteczności uchwały SN.
W rozmowie z Onetem prof. Ewa Łętowska ocenia:
— To dwa różne światy, dwie kultury bycia w społeczeństwie. Z jednej strony - uchwała SN, z drugiej - wypowiedzi najwyższych przedstawicieli władzy wykonawczej. Uchwała SN - to wypowiedź w ramach sądowej procedury. Rozumiem treść wypowiedzi prezydenta i ministra sprawiedliwości, ale ich oceny są dokonywane poza jakimkolwiek trybem proceduralnym. Retoryki prezesa Rady Ministrów nie dam rady skomentować. Nasze demokratyczne instytucje przeżywają poważne konwulsje. Nie wiem, w którą stronę zmierzamy, ale na pewno odeszliśmy od państwa prawa i odchodzimy od demokracji — mówiła prof. Ewa Łętowska.
Czytaj też: Uchwała Sądu Najwyższego wywoła chaos w sądach
Jej zdaniem, sędziowie opiniowani przez nową KRS powinni powstrzymać się od orzekania. Jeżeli tego nie zrobią – sąd będzie źle obsadzony, a wydane wyroki - kwestionowane. Odnosząc się do dzisiejszego stanowiska KRS w tej sprawie, prawniczka zwraca uwagę na sprzeczność przekazu kierowanego do sędziów.