Mecz można wygrać, przegrać albo zremisować, a dopóki piłka w grze, wszystko jest możliwe – to pełna wersja znanego powiedzenia legendarnego trenera Kazimierza Górskiego. W sądzie jest podobnie – sprawa, gdy sąd ją przyjmie do rozpoznania, może być wygrana, przegrana albo umorzona. Czy pamiętali o tym Jarosław Kaczyński i Jarosław Gowin, dwaj z trzech liderów partii rządzącej koalicji, zawierający pakt w sprawie rozwiązania konfliktowej sytuacji wokół prezydenckiej elekcji? Ich uzgodnienie wywróciło stolik. Politycy założyli, że jeśli głosowania 10 maja nie będzie, Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych Sądu Najwyższego orzeknie nieważność wyboru prezydenta, a marszałek Sejmu ogłosi nowy terminarz głosowania w pierwszej i ewentualnie też w drugiej turze.
O tym scenariuszu jako pierwsi pisaliśmy w „Rzeczpospolitej" w przedwyborczym tygodniu. Ale to wszystko nie takie proste. Co jeśli sąd – zamiast zrobić tak, jak politycy myślą, że zrobi – umorzy postępowanie albo odmówi podjęcia uchwały wobec niedokończenia wyborów, trwających wszak od lutego? W każdym razie przedstawienie przez polityków oczekiwania wobec sądu było co najmniej niestosowne i nie odebrano tego zbyt dobrze w nowej izbie SN (o wiadomych wątpliwościach wokół jej legitymacji do orzekania), która będzie orzekać ws. wyboru prezydenta. „Wyboru", nie „wyborów" – konstytucja wyraźnie rozróżnia te pojęcia, co też może mieć znaczenie.
Czytaj też: Powrót do wyborów tradycyjnych, to ucieczka PiS od katastrofy
Państwowa Komisja Wyborcza w czwartek wieczorem ogłosiła, że lokale w niedzielę się nie otworzą, przypomniała, że nie miała kontroli nad przygotowaniem i oznaczeniem kart do głosowania. Ale przecież są osławione pakiety korespondencyjne, złożone na mocy ustawy kopertowej, którą Sejm wysłał do prezydenta. A co jeśli jakieś pojedyncze komisje w kraju będą działały 10 maja? A jeśli jakiś wyborca wysłał pocztą swój pakiet? Powodów na protesty będzie mnóstwo, a sąd będzie musiał je rozpatrzyć – chyba że uzna, iż wobec braku głosowania terminy nie biegną. A co będzie w sprawozdaniu PKW dla SN – nie wie nikt.
Najważniejsze: wybory muszą się odbyć wtedy, gdy da się je przeprowadzić – bezpiecznie dla obywateli i dla samego procesu wyborczego.