Jak wyjaśnił rzecznik KE Christian Wigand, chodzi o to, że „w pewnych przypadkach Izba Dyscyplinarna nadal działa" oraz nadal stosowane są związane z tym działaniem przepisy prawa polskiego. KE nie podoba się także zastrzeżenie zawarte w odpowiedzi polskiego rządu, że decyzja TSUE o środkach tymczasowych niekoniecznie będzie obowiązywać aż do ostatecznego wyroku TSUE (choć takie są żelazne zasady w Unii), bo tą sprawą może wcześniej zająć się polski Trybunał Konstytucyjny. Ministerstwo sprawiedliwości już wcześniej głośno przekonywało, że decyzje TSUE ws. Sądu Najwyższego powinny zostać uznane przez TK za wykraczające poza kompetencje UE, niezgodne z polską konstytucją, a zatem nieobowiązujące na terenie Polski.
Za niewykonanie postanowienia TSUE Polsce grozi kara finansowa naliczana za każdy kolejny dzień. Komisja już w swym wniosku o środek tymczasowy zapowiadała, że wniesie o jej zastosowanie, jeśli nie dojdzie do całkowitego zamrożenia działań Izby Dyscyplinarnej.
- Dziś Bruksela, trzymając się bardzo niekonfrontacyjnego języka, nawet nie przypomniała o groźbie kary. Ale jeśli władze Polski będą bojkotować polecenia TSUE, to Komisja Europejska zostanie postawiona wobec decyzji, czy prosić TSUE o karę - prognozuje Deutsche Welle.
Polskie Radio cytuje dziś Piotra Falkowskieg, rzecznika Izby Dyscyplinarnej SN.
- Sąd Najwyższy wykonał zabezpieczenie TSUE w tej części, w której leży to w kompetencjach I prezesa SN i prezesa Izby Dyscyplinarnej - powiedział sędzia Falkowski. - W tej kwestii, w której to postanowienie jest adresowane do konkretnych sędziów, to oni się do niego będą odnosić. Od tego orzeczenia do tej pory żadna sprawa dyscyplinarna sędziego nie była merytorycznie rozpoznawana - dodał.