„Rozporządzenie o ochronie budżetu UE" mylnie nazywane jest w ustach dramatyzujących polityków opozycji nawet „rozporządzeniem: fundusze za praworządność" – tak minister Konrad Szymański rozpoczyna polemikę ze mną („Warszawa nie śpi. Zaskarżymy rozporządzenie", „Rz" z 21 stycznia 2021 r.). Chociaż „mechanizm praworządności" jako taki według strony internetowej KPRM ma być stosowany, czyli Polska zgodziła się na to.
Chcącemu nie dzieje się krzywda
W demokratycznym państwie prawnym porachunki polegające na tym, że państwo reprezentowane przez ministra konstytucyjnego atakuje ad personam osobę prywatną, wydają się nie do pomyślenia. A jednak zdarzyło się tak, i to nie po raz pierwszy. Oto minister Szymański czyni ze mnie uzurpatora, który niby był jakimś niepełnym pełnomocnikiem RP („w dwóch postępowaniach przed TSUE kilka miesięcy temu"), a podaje się za byłego pełnomocnika RP. Tymczasem z wyszukiwarce internetowej TSUE dowiadujemy się, że biorąc pod uwagę tylko sprawy zakończone wyrokiem TSUE, jako adwokat reprezentowałem RP w trzech sprawach (życzę panu ministrowi takiej skuteczności, jaką RP wykazała w tych sprawach), nie licząc spraw w toku, w tym złożenia skargi na dyrektywę „Acta II".
Czytaj także: Waldemar Gontarski: Gdzie jest skarga na rozporządzenie o funduszach za praworządność
Wcześniej atak personalny na mnie przeprowadziła minister Danuta Hübner 18 lat temu. Sporządzając opinię na zlecenie wicemarszałka Sejmu Janusza Wojciechowskiego o projekcie traktatu akcesyjnego, na mocy którego Polska przystępowała do UE, znalazłem błąd (art. 23 zd. 2 aktu przystąpienia). Ostrzegałem, że przegramy w Trybunale Sprawiedliwości, bo zgodziliśmy się, a Rzymianie mówili: „chcącemu nie dzieje się krzywda". Pani minister w ostrych słowach ogłosiła, że nie mam racji. Interweniował premier Leszek Miller. Zostałem przeproszony. Później wskazany przeze mnie błąd zmaterializował się – tylko w produkcji mleka polscy rolnicy stracili ok. 300 mln euro. Polska poskarżyła się do TS i przegrała z uzasadnieniem, że „chcącemu nie dzieje się krzywda" (C-273/04, pkt 91).
Nasz kraj się jednak zgodził
Po debacie z grudnia 2020 r. już chyba każdy wie, że od nowego roku obowiązuje rozporządzenie unijne o funduszach za „praworządność". O takim rozporządzeniu wiadomo było już w lipcu 2020 r., po unijnym szczycie, czemu zaprzeczała nasza dyplomacja. Polska zgodziła się wtedy na reaktywowanie prac nad pierwotnym projektem rozporządzenia, na którym opinia Służby Prawnej Rady UE suchej nitki nie zostawiła ze względu na liczne naruszenia traktatów. Opinia ta, wbrew szkodliwemu dla Polski twierdzeniu mojego polemisty, nie traci (przynajmniej częściowo) na aktualności w stosunku do obowiązującego rozporządzenia, ale pod warunkiem, że nie będziemy wprowadzać się w błąd, iż obowiązujące rozporządzenie nie dotyczy „praworządności", co niestety czyni mój adwersarz. Zmieniono nazwę projektu i zniknęło słowo „praworządność". Już jednak w art. 1 obowiązującego rozporządzenia są „zasady państwa prawnego", które zastąpiły „praworządność" z art. 1 projektu pierwotnego, chociaż w obu angielskich wersjach jest „the rule of law".