Trybunał Sprawiedliwości UE uznał w czwartek za niedopuszczalne wnioski dwóch polskich sądów, z Warszawy i Łowicza, o sprawdzenie zgodnos?ci polskich przepisów dotyczących systemu odpowiedzialności dyscyplinarnej sędziów z prawem do skutecznej ochrony sa?dowej zagwarantowanej w traktacie o UE. Szczególnie o konsekwencje dyscyplinarne wydania przez nich wyroków niekorzystnych dla Skarbu Państwa.
Pierwsza sprawa dotyczyła powództwa miasta Łowicz. Gmina twierdziła, że w latach 2005–2015 otrzymała zbyt niskie dotacje celowe na wykonywanie zadań zleconych z administracji rządowej i zażądała dopłaty 2,3 mln zł. Druga sprawa dotyczyła postępowania karnego wszczętego przez Prokuraturę Okręgowa? w Płocku przeciwko członkom zorganizowanej grupy przestępczej, dokonującej między innymi zabójstw i uprowadzeń osób w celu uzyskania okupu za ich uwolnienie. Oskarżeni przyznali się do postawionych im zarzutów i w związku ze współpracą z organami ścigania wystąpili o status tzw. małego świadka koronnego. W konsekwencji sąd odsyłający wskazał, że będzie musiał rozważyć zastosowanie instytucji nadzwyczajnego złagodzenia kary, którą przewiduje polski kodeks karny. Obawia się, że reakcją może być wszczęcie postępowania dyscyplinarnego wobec sędziego, który wydałby taki wyrok.
Czytaj także: Sądy po epidemii nie będą już takie same
TSUE nie znalazł łącznika między prawem Unii a sporami w toczących się postępowaniach. Uznał, że sądy nie potrzebują wykładni prawa Unii od TSUE, żeby wydać wyroki w tych sprawach. A taka jest istota pytań prejudycjalnych. Wyrok TSUE nie jest zaskoczeniem. Już we wrześniu 2019 r. rzecznik generalny TSUE Jewgienij Tanczew rekomendował oddalenie tych pytań. Podobnego zdania była zresztą Komisja Europejska.