Podobnie jak sądy w całej Polsce działamy w niewielkim zakresie, a utrzymywanie długotrwałego zamrożenia jest bardzo niebezpieczne, i to z wielu powodów. Sprawy pilne toczą się na bieżąco. Warto jednak pamiętać, że to tylko garstka spraw, jakie do sądów trafiają. Mając to na uwadze, od 4 maja urzędnicy powrócili do systemu pracy sprzed epidemii, z istotnymi zmianami związanymi z bezpieczeństwem. Zaproponowałem elastyczny czas pracy. Jej początek to godz. od 7 do 11, a na indywidualne wnioski nawet do 14. Każdy może wybrać indywidualnie, która godzina mu odpowiada. Utrzymywana jest jednocześnie praca zdalna wobec tych osób, które mogą w ten sposób realnie świadczyć pracę. Zasadą jest, by o godz. 22 nikogo już w sądzie nie było.
Nie ma też innej drogi niż stopniowe zwiększanie kategorii spraw, które będziemy rozpoznawać na bieżąco. W czasie przed pandemią w sądzie zapadało dziennie ok. tysiąca rozstrzygnięć. Patrząc na to, co dziś robimy, nie da się ukryć, że przez ponad pięć tygodni działaliśmy na minimalną skalę.
Maciej Strączyński, prezes Sądu Okręgowego w Szczecinie:
Mam podobne problemy jak pozostali prezesi. W dodatku specyfiką Sądu Okręgowego w Szczecinie są wieloosobowe sprawy karne, których mamy najwięcej w Polsce. Ich zablokowanie wywoływać będzie dalsze skutki.
Największa sala, jaką mamy do dyspozycji, jest w stanie pomieścić około 80 osób, w tym konwój. Bez wentylacji powietrza wystarcza w niej na 2,5 godziny. W takim tłoku żadne maseczki nie pomogą, zakażenie jest pewne.
Co do zdalnego prowadzenia spraw mam obawy. Mogą się pojawić zarzuty o łamanie prawa do obrony, bo oskarżeni mieliby na rozprawie utrudniony kontakt z obrońcą, a to podpada pod taki zarzut. A jest przecież Europejski Trybunał Praw Człowieka w Strasburgu. Nie możemy też zapominać o możliwościach technicznych. Stawiając na rozprawy zdalne, musimy pamiętać, że nie da się prowadzić jednocześnie kilkunastu połączeń online.