Wydział Rodzinny w Sądzie Rejonowym w Łodzi - na 17 listopada obecnych zero sędziów, rozprawy odwołane. Pracowników biurowych jest dwóch na 18, wydziałem zarządza sędzia oddelegowany z wydziału cywilnego. Podobnie wygląda sytuacja w innych sądach w rejonie łódzkim oraz w Sądzie Okręgowym. Analogicznie jest w sądach w całej Polsce, koronawirus w takim stopniu przerzedził szeregi tak sędziów, jak pracowników biurowych, że większość rozpraw musiała zostać odwołana.
- Na Widzewie, w SR w Łodzi w Wydziale Rodzinnym na dziewięciu sędziów w tym tygodniu w pracy nie ma żadnego. U siedmiu z nich już zdiagnozowano koronawirusa, dwóch jest w trakcie testów - mówi portalowi Onet.pl sędzia z tego sądu, także zakażony, przebywający na kwarantannie, chcący zachować anonimowość. - W tymże Wydziale na 18 pracowników administracyjnych w pracy były dwie osoby, które musiały obrobić całą pracę biurową i organizacyjną. Sytuacja jest tym bardziej tragiczna, że w rodzinnym zajmują się sprawami niezwykle drażliwymi, często w grę wchodzi dobro dzieci. Tyle że nie ma kto prowadzić posiedzeń, żadna rozprawa nie może się odbyć, bo nie ma kto orzekać. Od początku listopada odwołano 180 spraw, to jest dramat - podkreśla nasz rozmówca. - To jest sąd zapomniany nie tylko przez Ministerstwo, powiem górnolotnie, to jest sąd zapomniany przez Boga. Do dziś funkcjonował wyłącznie dzięki poświęceniu sędziów. Gdy ich zabrakło, nie działa nic. Prezes SR nawet nie próbował nic zrobić - dodaje.
W Wydziale Rodzinnym w SR dla Łodzi Widzewa co tydzień odbywa się około 200 rozpraw. Do tego dochodzą wysłuchania dzieci, dyżury psychiatryczne, dyżury wykonawcze, tymczasem w Wydziale nie ma nikogo. Jak ustaliliśmy, prezes SR powierzył obowiązki przewodniczącego Wydziału sędziemu, który przewodniczy już Wydziałowi Cywilnemu - będzie więc on odpowiedzialny za dwa wydziały, w tym jeden ze stuprocentową absencją sędziów.
- Dochodzi do sytuacji krytycznych - mówi sędzia z widzewskiego SR. - Właśnie niedawno, jak usłyszałem, do jednego z sędziów z Wydziału Rodzinnego dzwonił nieoficjalnie znajomy policjant, przerażony. Zatrzymali nieletnią za pobicie i nie ma kto podjąć w jej sprawie decyzji, bo nikogo w pracy nie ma, wszyscy sędziowie chorzy - relacjonuje. - Dziewczyna musi być zatrzymana decyzją sądu, a nie ma kto o tym zdecydować. Czas na to to 48 godzin, więc sprawa jest poważna. Nie wiadomo, co będzie - podkreśla.
Onet zwraca uwagę, że podobnie wygląda sytuacja w łódzkim Sądzie Okręgowym, gdzie 9 listopada na 18 pracowników administracyjnych w I Wydziale Cywilnym w pracy były dwie osoby. Reszta - zakażona lub na kwarantannie. Dzień później w pracy stawił się jeden pracownik. W efekcie obowiązki biurowe wzięła na siebie sędzia I Wydziału Cywilnego Katarzyna Wesołowska-Zbudniewek, jedna z dwóch obecnych w sądzie sędziów tego Wydziału, w którym jest 10 etatów sędziowskich. - Urzędniczka była nieobecna, więc sama usiadłam przy telefonie, żeby odbierać telefony od ludzi i informować ich o przełożeniu rozpraw - mówi sędzia. - Reagowali z dużym zrozumieniem, widzą jaka jest sytuacja - opisuje.