Niezależni sędziowie (proszę zwrócić uwagę, że niezależni są ci, którzy manifestują razem z Platformą Obywatelską), wspierający ich adwokaci oraz sama Platforma przedstawili projekt przywrócenia praworządności w sądownictwie.
„Ten projekt to papierek lakmusowy, czy ktoś chce przywrócenia niezawisłości polskich sądów" – czytam w jednej z gazet, co sugeruje, że niezawisłość była (skoro będziemy ją przywracać), a jak komuś projekt się nie podoba, to jest przeciwnikiem niezawisłości.
Czytaj więcej
Pierwsza prezes SN Manowska nie przedłużyła zawieszenia Izby Dyscyplinarnej, która wraca do pełnego orzekania.
Zacznę więc od deklaracji: projekt bardzo mi się podoba. Jest bowiem dowodem, że miałem rację w 2016 r., gdy PiS zawłaszczał – to znaczy, oczywiście, miałem na myśli: „reformował" – sądownictwo, pisząc, że uchwalane przepisy będą doskonałym pretekstem i zarazem narzędziem do zrobienia tego samego przez następców, gdy PiS straci władzę. No, chyba – to też mówiłem – że Jarosław Kaczyński pójdzie w ślady jednego ze swoich poprzedników na przywódczym stanowisku, Władysława Gomułki, że „władzy raz zdobytej nie oddamy nigdy".
Teraz napiszę, że projekt odbicia – to znaczy, oczywiście, miałem na myśli: „zreformowania" – sądownictwa będzie... doskonałym pretekstem i zarazem narzędziem do zrobienia tego samego przez następców, gdy opozycja znowu straci władzę. No, chyba że... „władzy raz odbitej nie odda nigdy". Ja tam jestem optymistą. Bo pesymista twierdzi, że „już gorzej być nie może". A optymista: „może, może".