W wielu wypowiedziach medialnych, w tym w ministra sprawiedliwości, wiceministrów, posłów etc. powtarzają się w odniesieniu do sędziów odmieniane przez wszystkie przypadki określenia kasta, korporacja, a ostatnio spółdzielnia sędziowska. Jedną z podkreślanych wad „sędziokracji" jest rzekoma całkowita niewydolność sądownictwa dyscyplinarnego. Powtarzane są opinie o dominującej wśród sędziów solidarności grupowej i działaniu sądów dyscyplinarnych w myśl zasady „kruk krukowi oka nie wykole". Formułuje się także zarzuty przewlekłości postępowań (np. wiceminister Marcin Warchoł w sprawie uchylenia immunitetu byłego prezesa Sądu Apelacyjnego w Krakowie, chociaż akurat to postępowanie od wpłynięcia wniosku do wydania uchwały toczyło się przez 14 dni, włączając w to wyznaczenie sądu dyscyplinarnego przez prezesa SN).
Najpierw zburzyć
Trudno się oprzeć wrażeniu, że wypowiedzi te są elementem akcji przygotowującej grunt pod radykalne zmiany w sądownictwie, akcji, w której burzy się autorytet sądów i praworządności, podważając tym samym fundamenty państwa. Założenie, że nieodpowiadające oczekiwaniom struktury trzeba najpierw zburzyć, aby potem zbudować nowe sądownictwo, które cieszyć się już będzie powszechnym poważaniem, wydaje się naiwne. Jest obawa, że konsekwencje tej polityki będą odczuwane przez wiele lat.
Tymczasem oczekiwać należałoby raczej propozycji rozwiązywania rzeczywistych problemów w wymiarze sprawiedliwości, które wymagają pilnej reakcji. Na razie energia obozu rządzącego i opozycji koncentruje się przede wszystkim na „zdobyciu" lub „obronie" Trybunału Konstytucyjnego, Krajowej Rady Sądownictwa, sądów itd., a nie na poszukiwaniu sposobów na usprawnienie działania tych organów, tak aby pełniej odpowiadały oczekiwaniom społecznym. To byłoby działaniem na rzecz dobra wspólnego.
Wobec powszechnego dziś podważania lub ignorowania wartości prawdy i zdrowego rozsądku (popularne stało się pojęcie postprawdy), z jednoczesnym wyrażaniem pogardy dla prób poszukiwania kompromisu, które to poszukiwania wydawały się dotychczas istotą demokracji, wobec powszechnego wytykania licznych przewin sędziom warto poświęcić chwilę na trzeźwą refleksję nad obecnym modelem odpowiedzialności dyscyplinarnej sędziów, który obowiązuje od 2001 r.
Obraza musi być oczywista i rażąca
Przypomnieć trzeba, że sądami dyscyplinarnymi pierwszej instancji są sądy apelacyjne (jest ich 11), a sądem odwoławczym jest Sąd Najwyższy. W składach tych sądów zasiadają wszyscy ich sędziowie z wyjątkiem prezesów i rzeczników dyscyplinarnych. Składy orzekające w konkretnej sprawie wyłaniane są w drodze losowania, przy czym ze względu na odpowiednie stosowanie w postępowaniu dyscyplinarnym prawa karnego procesowego i w części kodeksu karnego, w każdym składzie zasiada przynajmniej jeden sędzia orzekający w sprawach karnych.