Jacek Dubois: Zły przykład w dobrej sprawie

Problem aresztów wymaga zmiany systemowej. Nowa polityka karna jedynie minimalnie go złagodziła.

Publikacja: 24.07.2024 04:31

Jacek Dubois: Zły przykład w dobrej sprawie

Foto: Adobe Stock

Najzdrowsze dla prawa jest, kiedy politycy trzymają się od niego z daleka. To jednak, co jest dobre dla prawa, nie zawsze cenią politycy. Oni lubią je wykorzystywać jako trampolinę do własnej popularności. Niechęć prawników do polityki wynika z przekonania, że obowiązujące przepisy powinny być pochodną wiedzy i rozsądku, a zapadające orzeczenia konsekwencją właściwego stosowania prawa. Dla polityków często motywem decyzji bywają słupki poparcia wyborców, co często ani z nauką prawa, ani z rozsądkiem nie ma nic wspólnego.

Ma, czego chciał?

Zasada niezawisłości trzeciej władzy ma chronić wymiar sprawiedliwości przed zakusami polityków, ale nigdy nie da się całkowicie oddzielić prawa od polityki. Jasne jest, że ludzie obawiają się przestępczości i poprą polityka deklarującego zapewnienie im bezpieczeństwa. Zrozumiał to doskonale Zbigniew Ziobro, który epatował niebezpieczeństwami związanymi z przestępczością, a jako antidotum proponował masowe areszty i zaostrzenie kar więzienia. Choć z nauką prawa nie miało to wiele wspólnego, ta populistyczna narracja działała i ludzie oddawali na niego głos.

Czytaj więcej

Łukasz Guza: Prokuratura w blasku fleszy

Polityk dotrzymał słowa, doprowadzając stosowanie tego środka zapobiegawczego do absurdu i zaostrzając zagrożenia karne. Zorganizował też system mający pomagać ofiarom przestępstw. Nie poinformował jedynie wyborców, że w zarządzanym przez niego wymiarze sprawiedliwości reguły, na które się powoływał, nie dotyczą swoich, bo oni są bezkarni, oraz że pieniądze przeznaczone na cele pomocy ofiarom przestępstw, którymi zarządzali jego ludzie, w rzeczywistości mają zapewnić im zwycięstwa wyborcze i ciągłość władzy.

Ten plan przestał działać, bo wyborcom można zamydlić oczy, ale wszystkich nie da się oślepić. W konsekwencji ci dotąd nietykalni teraz muszą konfrontować się z prokuratorem. Konsekwencją tej konfrontacji jest uwzględniony przez Sejm wniosek prokuratury o uchylenie immunitetu Marcinowi Romanowskiemu i jego aresztowanie.

Procedowanie nad nim wywołało dyskusje, czy samo uchylenie immunitetu nie wystarczy i aresztowanie jest w tej sprawie konieczne. W tej dyskusji przypomniano, że pan Romanowski jest współtwórcą systemu, w którym areszt był nadużywany i masowo stosowany przy dużo mniej drastycznych zarzutach. Często padał argument, że skoro sam chciał wszystkich aresztować, to teraz niech sam siedzi. Nie jest to jednak argument dobry, bo prawo powinno być sprawiedliwe, a nie traktowane jako narzędzie odwetu.

Areszt i prawa wyborców

Dyskusję, czy minister powinien być aresztowany, podgrzał artykuł Jacka Żakowskiego, który, domagając się surowej kary, jeśli wina zostanie udowodniona, opowiedział się przeciw aresztowaniu, uważając, że będzie ono zagrożeniem dla demokracji, bo zamykając posła w areszcie, państwo ogranicza nie tylko prawa aresztowanego, ale również prawo wyborców do ich reprezentowania przez niego. Z tym akurat argumentem trudno się zgodzić, bo chęć wyborców, by byli reprezentowani przez osoby podejrzewane o zajmowanie się działalnością przestępczą, co stało się obecnie systemowym problemem społecznym, nie może być ponad zasadą, że prawo obowiązuje wszystkich i dla wszystkich jest jednakowe. Gdyby ustawodawca chciał dać wyborcom gwarancję, o jakiej pisze Jacek Żakowski, po prostu wyeliminowałby z przepisów prawa możliwość aresztowania posła nawet za zgodą Sejmu, uznając, że prawo reprezentacji wyborców przez potencjalnego przestępcę jest ponad zasadę równości wobec prawa.

Podstawą zgody Sejmu na areszt, a następnie ewentualnego wniosku prokuratury o jego zastosowanie i ewentualnego postanowienia sądu o jego zastosowaniu powinno być zbadanie, czy w konkretnej sprawie zachodzą przesłanki zastosowania takiego środka, czyli poza uprawdopodobnieniem dokonania czynu, czy zachodzi obawa matactwa lub zagrożenie surową karą. Obawę matactwa sam zainteresowany zapewne za dobrą poradą swojego adwokata starał się zdezawuować, sam przychodząc do prokuratury i ośmieszając równocześnie instytucję, która wskazując na obawy jego mataczenia, nie zadbała zawczasu o uzyskanie dokumentów umożliwiających postawienie mu zarzutów. To jednak był teatr obok prawa.

Realna obawa matactwa wynikała z opublikowanych nagrań rozmów, których tematem było zacieranie śladów i uzyskiwanie pomocy urzędujących prokuratorów w uniknięciu odpowiedzialności. Obawa ta była o tyle realna, że większość obecnej Prokuratury Krajowej jest nadal obsadzona przez twórców dawnego systemu w sposób mający im zapewnić nietykalność.

Następną samodzielną przesłanką jest zagrożenie surową karą, której usunięcie z kodeksu zapowiadało Ministerstwo Sprawiedliwości. Ta obietnica nie została dotąd spełniona i zarówno prokuratorzy, jak i sędziowie nadal się na tę przesłankę systematycznie powołują, twierdząc, że dopóki jest ona w kodeksie, dopóty będą ją stosować. W konsekwencji w sprawach o dużo mniejszym ciężarze gatunkowym stosowane są areszty. I tu dochodzimy do sedna: problem aresztów wymaga zmiany systemowej, czego nie zrobiono, a zapowiadana polityka karna ministerstwa przy oporze prokuratorów i sędziów jedynie minimalnie złagodziła ten problem.

Obrońca dobrej sprawy, ale...

Sprawa Romanowskiego każe zapytać, czy gdy stosowanie danej instytucji jest nadużywane, powinno się zrobić wyjątek w sprawie medialno-politycznej czy też takie ustępstwo byłoby rażącym naruszeniem zasady równości wobec prawa. Dlatego redaktor Żakowski w swoim apelu stał się obrońcą dobrej sprawy na złym przykładzie. Stosowanie aresztu jest nadużywane, jednak problemu tego nie rozwiąże zrobienie wyjątku dla osoby, która jest współodpowiedzialna za taką sytuację.

Zastosowanie wyjątku byłoby pokazaniem patologii działania państwa, które wobec obywateli stosuje różne kryteria. Realnym rozwiązaniem problemu byłyby wyeliminowanie aresztu we wszystkich sprawach, gdy nie jest to bezwzględnie konieczne. Na to jednak nie mają ochoty prokuratorzy, dla których instytucja aresztu tymczasowego jest wygodna i którą traktują instrumentalnie. Niezastosowanie reguły w jednej sprawie nie pomoże w rozwiązaniu tego problemu. Dlatego dyskutujmy o problemie, jeśli zaś naprawimy to, za co współodpowiedzialny jest pan Romanowski, będzie to dla niego z korzyścią.

Autor jest adwokatem, sędzią Trybunału Stanu

Najzdrowsze dla prawa jest, kiedy politycy trzymają się od niego z daleka. To jednak, co jest dobre dla prawa, nie zawsze cenią politycy. Oni lubią je wykorzystywać jako trampolinę do własnej popularności. Niechęć prawników do polityki wynika z przekonania, że obowiązujące przepisy powinny być pochodną wiedzy i rozsądku, a zapadające orzeczenia konsekwencją właściwego stosowania prawa. Dla polityków często motywem decyzji bywają słupki poparcia wyborców, co często ani z nauką prawa, ani z rozsądkiem nie ma nic wspólnego.

Pozostało 91% artykułu
Rzecz o prawie
Ewa Szadkowska: Ta okropna radcowska cisza
Rzecz o prawie
Maciej Gutowski, Piotr Kardas: Neosędziowski węzeł gordyjski
Rzecz o prawie
Jacek Dubois: Wstyd mi
Rzecz o prawie
Robert Damski: Komorniku, radź sobie sam
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Rzecz o prawie
Mikołaj Małecki: Zabójstwo drogowe gorsze od ludobójstwa?