Piotr Iwicki: Ustawa jak ser dziurawa

Nowo wybrani lokalni włodarze muszą ponosić konsekwencje błędów poprzedników.

Publikacja: 26.06.2024 04:30

Piotr Iwicki: Ustawa jak ser dziurawa

Foto: Adobe Stock

Weszliśmy w ciekawy dla samorządów terytorialnych czas. Udzielane są absolutoria i wota zaufania. W tych jednostkach samorządu terytorialnego, w których doszło do zmiany władz, wybrano nowego wójta, burmistrza lub prezydenta, ocena będzie jednak dotyczyć nie jego, ale przegranego konkurenta. O zgrozo, po łapach może dostać zwycięzca. Nie pierwszy to, i pewnie nie ostatni przykład, że ustawa o samorządzie gminnym, funkcjonująca również w miastach, stoi w sprzeczności z logiką. I na nic zdają się uwagi samorządowców i specjalistów od administracji, którzy wykazują sprzeczności.

Oczywiście, jaskrawo wady widać w latach wyborczych. W 2024 r. w szczególności nowo wybrani wójtowie, burmistrzowie i prezydenci miast nie dość, że odziedziczyli budżety ustalone przez poprzednie władze (wykonawczą i stanowiącą), to raport o stanie gminy (miasta) za 2023 r. składał przegrany w ostatnich, kwietniowych wyborach włodarz. On też de facto odpowiada za wykonanie budżetu w 2023 r. I nie ma znaczenia, że teraz na czele tego czy innego samorządu stoją inni ludzie, kompletnie nieponoszący odpowiedzialności za stan gminy czy miasta sprzed pół roku. Stan prawny sprawia, że to oni będą ponosić ewentualne skutki niekorzystnych uchwał podjętych przez rady. Schizofreniczność całej sytuacji najlepiej ilustruje to, że nowi wójtowie w dużej mierze zawdzięczają swój niedawny sukces złej ocenie aktywności poprzedników. Ot, brak reelekcji był najlepszą – negatywną weryfikacją stylu działania włodarzy. I co z tego, skoro to starzy wójtowie, burmistrzowie i prezydenci przygotowywali oceniane właśnie dokumenty i oni realizowali (dobrze lub źle) budżety w 2023 r. Teraz polityczna ocena dotknie tych, którzy ich zastąpili.

Jakby tego było mało, nowo wybrani radni, często z tych samych co nowi wójtowie komitetów, będą mieć dylemat. Muszą uchwalić, czy poprzednik był dobrym włodarzem czy też złym, natomiast rykoszetem taka ocena (jeśli będzie negatywna) uderzy w ich nowego wójta czy burmistrza. Medialnie to także strzał w stopę, ponieważ jeśli uchwalą dobre wykonanie budżetu i udzielą wotum zaufania, to po co zmieniano władze? A wiadomo, że brak absolutorium za wadliwie wykonany budżet czy brak wotum zaufania uderza w nowego włodarza. Ten zaś kompletnie nie ponosi za to winy! To prawdziwy paradoks, kolejny dowód na niedoskonałość obowiązującej ustawy o samorządzie gminnym.

Te same prawidła obowiązują na poziomie powiatu i województwa, jednak tam wybory organów wykonawczych nie są dokonywane w wyborach bezpośrednich, dlatego nowi starostowie i marszałkowie województw z klucza mają bezpieczną większość w organach stanowiących. Tam jednak, gdzie doszło do zmian, też będą oceniani za poprzedników. A to gigantyczny absurd.

Wydźwięk propagandowy

Druga połowa czerwca to czas podejmowania wspomnianych wcześniej uchwał. A to rodzi emocje. W praktyce nowy wójt będzie oceniany za dokonania poprzednika, którego odsunął (czy raczej wyborcy to uczynili) przed niespełna dwoma miesiącami. Zgodnie z przepisami brak absolutorium może skutkować podjęciem uchwały o przeprowadzeniu referendum o odwołanie wójta (burmistrza, prezydenta), ale nie w omawianych przypadkach. W tej mierze ustawodawca stanął na wysokości zadania, bo przez dziewięć miesięcy od wyborów takiego referendum się nie przeprowadza. Brak absolutorium ma jednak wydźwięk propagandowy. Dlaczego? Już widzę oczami wyobraźni te wpisy w mediach społecznościowych, krytykujące nowego włodarza za brak absolutorium. I co z tego, że nie miał on na to wpływu.

Problemy mogą się też pojawić w kontekście wotum zaufania. Przypomnę, że jest ono udzielane w drodze uchwały po analizie i dyskusji o raporcie o stanie gminy (miasta). A wspomniany raport to dzieło poprzednika, co sprawia, że jest istną laurką. I tu zaczyna się nieśmieszna zabawa. Skoro zmieniono wójta, to znaczy, że się nie sprawdził. Jakim więc cudem ma dostać pozytywną ocenę – wotum zaufania? Chodzi o to, że ta ocena dotknie nowego wójta! Jeśli wotum nie zostanie udzielone, to po dwukrotnym nieudzieleniu może zapaść decyzja o przeprowadzeniu referendum w sprawie odwołania wójta. Jest jednak jedno „ale”. W wypadku tego referendum, rada która podjęła uchwałę o jego przeprowadzeniu, podlega rozwiązaniu, jeśli nie będzie ono miało efektu wiążącego (mieszkańcy nie poprą odwołania wójta). A to sprawia, że takich uchwał zwyczajnie nie podejmuje się. Czy zatem to martwy przepis? Oczywiście.

Jest ratunek

Jakby tego było mało, w przyszłym roku oceniane będzie wykonanie budżetu za 2024 r., czyli budżetu wykonywanego niemal w połowie przez nieaktualnego włodarza, bo nowo wybrani wójtowie, burmistrzowie i prezydenci niejako weszli w buty poprzedników i zostało im siedem miesięcy na realizowanie biznesplanu byłych szefów samorządów.

Oczywiście, mogą ten budżet zmieniać, jednak tam, gdzie doszło do zawarcia umów (zobowiązania wymagalne), mają związane ręce. A co z istniejącymi w uchwałach budżetowych tzw. inwestycjami wyborczymi, które miały przysporzyć głosów byłym wójtom? Jest ich pełno po ostatnich wyborach, a często brakuje na nie pieniędzy. Znowu trzeba dokonać korekt, a to rzutuje na budżet, za który (sic!) znowu odpowiadać będzie następca. Czy to nie błędne koło?

Czy jest zatem na to lekarstwo? Oczywiście, że jest, ale decyzja musi zapaść w Sejmie. Wystarczy do ustawy o samorządzie gminnym wpisać, że bezpośrednio po wyborach nie podejmuje się uchwały o udzieleniu wotum zaufania. Niech wójtowie, burmistrzowie i prezydenci miast ponoszą odpowiedzialność wyłącznie za ten okres, w którym mieli wpływ na funkcjonowanie samorządu. Problem jest większy, bo jak wspomniałem, również w przyszłym roku będą oceniani za cztery miesiące aktywności poprzedników, za nie swój budżet. Skoro jednak przyjąć, że najlepszą ocenę wystawiają wyborcy poprzez głosowanie, to łatwo zauważyć, że uchwały absolutoryjne i o wotum zaufania mogą stać w sprzeczności ze stanowiskiem społeczności. A to potwierdza, że mamy do czynienia z aktem o charakterze politycznym (a nie merytorycznym).

Jeśli przyjąć, że istotą samorządu lokalnego jest oderwanie od polityki, zwłaszcza tej centralnej, to idea udzielenia wotum zaufania i absolutorium za wykonanie (zrealizowanie) budżetu powinna być pozbawiona wydźwięku politycznego. Ten wiąże się raczej z korzyściami dla określonej grupy osób zjednoczonych pod tym czy innym partyjnym sztandarem, a nie z racjonalnymi działaniami. A przecież nie o to chodziło ojcom restytuowanego po 1990 r. samorządu.

Weszliśmy w ciekawy dla samorządów terytorialnych czas. Udzielane są absolutoria i wota zaufania. W tych jednostkach samorządu terytorialnego, w których doszło do zmiany władz, wybrano nowego wójta, burmistrza lub prezydenta, ocena będzie jednak dotyczyć nie jego, ale przegranego konkurenta. O zgrozo, po łapach może dostać zwycięzca. Nie pierwszy to, i pewnie nie ostatni przykład, że ustawa o samorządzie gminnym, funkcjonująca również w miastach, stoi w sprzeczności z logiką. I na nic zdają się uwagi samorządowców i specjalistów od administracji, którzy wykazują sprzeczności.

Pozostało 91% artykułu
Rzecz o prawie
Łukasz Guza: Pragmatyczna krótka pamięć
Rzecz o prawie
Łukasz Wydra: Teoria salda lepsza od dwóch kondykcji
Rzecz o prawie
Mikołaj Małecki: Zabójstwo drogowe tylko z nazwy
Rzecz o prawie
Joanna Parafianowicz: Aplikacja rozczarowuje
Rzecz o prawie
Konrad Burdziak: Czy lekarze mogą zaufać wytycznym w sprawach aborcji?