Kinga Smoleń: Putin byłby bezpieczny podczas spotkania z Erdoganem

Na terytorium Turcji nie obowiązuje nakaz aresztowania prezydenta Rosji. Z perspektywy prawa międzynarodowego zatrzymanie jest niemożliwe – tłumaczy dr Kinga Smoleń, adiunkt w Instytucie Stosunków Międzynarodowych UMCS.

Publikacja: 17.04.2024 04:30

Putin i Erdogan podczas konferencji na temat interakcji i środków budowy zaufania w Azji (CICA) w As

Putin i Erdogan podczas konferencji na temat interakcji i środków budowy zaufania w Azji (CICA) w Astanie, Kazachstan, 13 października 2022 r.

Foto: PAP/Abaca

Recep Tayyip Erdogan deklarował, że Turcja jest gotowa zostać gospodarzem negocjacji pokojowych między Rosją i Ukrainą. Co chce ugrać, spotykając się z Putinem?

Wypromować się na arenie międzynarodowej i pokazać, że Turcja to jedyne państwo członkowskie NATO, do którego Putin przyjeżdża.

Czytaj więcej

Jakub Sewerynik: Sprawiedliwa wojna czy wyłącznie pokój

Ale czy prezydentowi Rosji nic nie groziłoby w związku z takim wyjazdem zagranicznym? 17 marca 2023 r. Międzynarodowy Trybunał Karny w Hadze wydał nakaz jego aresztowania. Chodzi o odpowiedzialność za zbrodnie wojenne polegające na bezprawnych deportacjach dzieci z okupowanych przez Rosję terenów Ukrainy.

Prezydent Rosji nie zostanie aresztowany w Turcji, ponieważ nie jest ona stroną Statutu Rzymskiego Międzynarodowego Trybunału Karnego. Służby zewnętrzne nie mogą wkroczyć na terytorium obcego państwa i aresztować konkretnej osoby. Podejrzanego wydaje się drugiemu państwu na podstawie umowy ekstradycyjnej, jeśli taka umowa została wcześniej zawarta.

A czy inne państwo będące stroną Statutu Rzymskiego może aresztować Putina na terytorium Turcji?

Nie. Prawo międzynarodowe przez to, że Turcja nie jest stroną Statutu Rzymskiego, uniemożliwia aresztowanie na jej terytorium Władimira Putina. Jest on zatem w tym państwie bezpieczny. Z perspektywy prawa międzynarodowego jest to niemożliwe.

O jakich rozwiązaniach w trakcie spotkania mogą rozmawiać przywódcy Turcji i Rosji?

Turcja będzie namawiała Rosję, aby ponownie przystąpiła do porozumienia zbożowego. Ważny będzie także temat zwiększenia przepływu gazu na terytorium Turcji i na pewno zakup tego surowca po preferencyjnych dla Turcji cenach. Turcja może zechce także dogadać się z Rosją w kwestii przyszłego podziału stref w Libii. Z kolei na potrzeby wewnętrznego elektoratu Erdogana i rządzącej w Turcji Partii Sprawiedliwości i Rozwoju, dzięki spotkaniu z Putinem Erdogan uwiarygadnia także siebie jako silnego przywódcę, z którym inne państwa muszą się liczyć. Lata doświadczeń pokazują natomiast, że rządy silnej ręki podobają się Turkom. Bardzo dużym sukcesem Turcji po spotkaniu Erdogan–Putin byłoby wznowienie porozumienia zbożowego, ale samo spotkanie z Putinem jest już atutem dla Erdogana.

Jak pani ocenia stosunek Recepa Tayyipa Erdogana do wojny czy to w Ukrainie, czy w Strefie Gazy?

Na pewno nie można stwierdzić, że Turcja popiera konflikty zbrojne w jakimkolwiek regionie świata. To z całą pewnością wpłynęłoby bardzo negatywnie na wizerunek tego państwa na arenie międzynarodowej, a nie jest to w interesie Turcji. Konflikt w Ukrainie czy konflikt w Strefie Gazy stawia Turcję w trudnej sytuacji geopolitycznej. Zarówno Ukraina, jak i Rosja są jej wieloletnimi partnerami. Jeszcze przed agresją Rosji, Turcja i Ukraina rozpoczęły współpracę w obszarze kosmicznym. Turcy od lat podkreślają swoje związki kulturowe i historyczne z mniejszością tatarską mieszkającą w Ukrainie.

A z perspektywy prawa międzynarodowego?

Co istotne, Turcja opowiada się za integralnością terytorialną Ukrainy. W momencie aneksji Krymu przez Rosję w 2014 r. jednoznacznie negatywnie oceniła działania Rosji i nie uznała aneksji. Podobnie było w przypadku Donieckiej Republiki Ludowej i Ługańskiej Republiki Ludowej. Turcy również nie uznali ich niepodległości. Powyższe stanowisko Turcji wynika z uwarunkowań wewnętrznych. Turcja od wielu lat zmaga się z problemem aspiracji autonomicznych i niepodległościowych Kurdów. Zdecydowana większość Kurdów jest bowiem zdeterminowana utworzyć niepodległe państwo na obszarze Kurdystanu. Dla Turków oznaczałoby to naruszenie integralności terytorialnej ich państwa. Z tego względu Turcja nie może poprzeć naruszenia integralności terytorialnej żadnego państwa, gdyż w ten sposób mogłaby dać zielone światło dla wdrażania w życie aspiracji Kurdów. Przed agresją Rosji w Ukrainie wyraźna była także współpraca handlowa na linii Ukraina– Turcja. Ponadto Turcja wspiera Ukraińców humanitarnie i militarnie. Drony firmy, którą posiada zięć Erdogana, są sprzedawane Ukrainie. To wzbudza kontrowersje u Rosjan.

Jakie stosunki ma natomiast Turcja z Rosją?

Relacje między Turcją a Rosją określam jako taktyczne, pragmatyczne partnerstwo, ale nie strategiczne. W dłuższym czasie różnica interesów między tymi państwami jest zbyt duża. Dotyczy ona m.in. zwiększonej obecności Rosjan w basenie Morza Czarnego. Turcy tę obecność akceptują, ale obawiają się, że po zwycięstwie Rosjan z Ukrainą basen mógłby stać się wyłączną strefą wpływów Rosjan. To z kolei osłabiłoby wpływy Turcji na tym obszarze. W szerszym kontekście sprzeczność między Turcją a Rosją polega na tym, że Turcja postrzega konflikt między Ukrainą a Rosją jako konflikt między Zachodem a Wschodem. Pomimo wielu rozbieżności, które istnieją na linii Turcja –Stany Zjednoczone, bez wątpienia gwarantem bezpieczeństwa dla Turcji jest Sojusz Północnoatlantycki, a nie Rosja. Ta jest partnerem potrzebnym, ale niepewnym.

Co jeszcze łączy Turcję z Rosją?

W wymiarze geopolitycznym Turcję i Rosję łączy wizja porządku światowego. Dla obydwu państw pożądaną wizją byłoby przekształcenie systemu międzynarodowego w system wielobiegunowy, czyli z kilkoma ośrodkami siły, mocarstwami takimi jak Rosja i Chiny oraz z ośrodkami regionalnymi, jak Iran czy Turcja. Zarówno Turcja, jak i Rosja dążą do końca hegemonii Stanów Zjednoczonych. Chcą też wyprzeć Stany Zjednoczone z regionu Bliskiego Wschodu. Po eskalacji konfliktu w Syrii Turcja utraciła dość silną pozycję w regionie. Normalizacja napiętych w tamtym okresie stosunków z Rosją pozwoliła – pod hasłem walki z terroryzmem – poszerzyć wpływy w Syrii i osłabiać działania Kurdów, którzy walczyli o niepodległość na północy Syrii. Było to związane z interesem narodowym Turcji. Kolejnymi obszarami łączącymi Turcję i Rosję są sektory energetyczny i militarny. W tym ostatnim chodzi o zakup przez Turków systemu obrony przeciwlotniczej.

To balansowanie nie jest zapewne łatwe.

Bez wątpienia nie. Dlatego Turcja stara się równoważyć relacje pomiędzy nimi. Co ważne, posiada drugą co do wielkości armię w NATO. Jest to więc bardzo silny sojusznik. Ale jednocześnie kontrowersyjny i niezależny. Ma swoje interesy i aspiracje, które wymagają współpracy zarówno z Zachodem, jak i Rosją. Z tego względu wojna między Rosją a Ukrainą nie jest jej na rękę. Wybrała więc politykę balansowania pomiędzy swoimi dwoma partnerami. Ma to nie tylko ochronić Turcję przed negatywnym wpływem wojny, ale też pozwolić jej ugrać swoje interesy. Co ciekawe, Turcja nie nałożyła sankcji na Rosję, a Erdogan jest w stałym kontakcie telefonicznym z Putinem. Żaden przywódca państwa będącego członkiem Sojuszu Północnoatlantyckiego nie spotkał się z nim po agresji Rosji na Ukrainę. Jeśli dojdzie do spotkania, Erdogan będzie pierwszy. Ten dobry kontakt prezydentów Erdogana i Putina wynika zarówno ze wspólnoty interesów, jak i z podobnych rysów osobowościowych, na co zwracają uwagę analitycy. Poza tym Turcja tak jak Rosja jest państwem autorytarnym, o czym świadczy chociażby zwalczanie opozycji czy też silna pozycja prezydenta po nowelizacji konstytucji z 2018 r.

Jakie korzyści może osiągnąć Turcja polityką równowagi?

Chce pokazać, że jest ważnym graczem na arenie międzynarodowej. Jest jedynym państwem z NATO, z którym rozmawia Putin. Jednocześnie w sprawie zakończenia konfliktu na Ukrainie Erdogan rozmawia z najważniejszymi przywódcami w Europie. Jest to wyraźny przekaz, że Turcja jest gotowa zorganizować rozmowy pokojowe pomiędzy Rosją a Ukrainą. Oczywiście nie zakończy tego konfliktu, bo nie ma takich możliwości, ale chce zamanifestować, że może wywierać wpływ na wydarzenia na całym świecie, co ma potwierdzać, że jest ważnym graczem , i podbijać jej pozycję w załatwianiu swoich interesów z Zachodem.

Jaki stosunek ma natomiast Turcja do konfliktu w Strefie Gazy?

W tym konflikcie poparła Palestynę, co wynika z wieloletnich bliskich relacji obu państw. Turcja odgrywa rolę patrona politycznego Palestyny na arenie międzynarodowej. Należy podkreślić, że jeszcze zanim doszło do eskalacji konfliktu w 2023 r., Turcji udało się znormalizować niełatwe stosunki z Izraelem, co potwierdza, w jak trudnej sytuacji się znalazła. Tym bardziej że mamy konflikt w regionie, z ryzykiem rozlania na cały obszar Bliskiego Wschodu, z perspektywą rozwoju terroryzmu i kryzysu migracyjnego. Turcja – podobnie jak w przypadku konfliktu pomiędzy Ukrainą i Rosją – chce pośredniczyć w rozmowach pokojowych Izrael–Palestyna. Opowiada się ona za kontrowersyjnym pomysłem utworzenia państwa dla Palestyny ze stolicą we wschodniej Jerozolimie. Także w tym przypadku Turcja lawiruje, rozmawia z innymi państwami z regionu, takimi jak Egipt, Arabia Saudyjska, Zjednoczone Emiraty Arabskie, aby stworzyć wrażenie, że bez niej zakończenie tego konfliktu jest niemożliwe.

Czy świadczy to o tym, że Turcja mocarstwowe aspiracje?

Na pewno nie ma możliwości być mocarstwem światowym, ale poprzez angażowanie się w różne konflikty chce budować swoją silną pozycję na arenie międzynarodowej. Chce stwarzać wrażenie, że może wywierać wpływ na wydarzenia w różnych częściach świata, przez co buduje wizerunek ważnego gracza, z którym należy się liczyć. Dla przykładu, dzięki Turcji udało się zawrzeć porozumienie zbożowe, wskutek którego przez rok z Ukrainy było transportowane zboże i inne produkty żywnościowe przez korytarz humanitarny biegnący przez Morze Czarne. Zmniejszyło to ryzyko wystąpienia głodu na Bliskim Wschodzie oraz w części Afryki. Głód mógł z kolei spowodować niestabilność w tej części świata. Przy okazji Turcja ugrała także swoje interesy – utargowała z Ukraińcami upust na zakup zboża na 25 proc. Warto także zauważyć, że Turcja zawsze zbliża się do Rosji, gdy chce coś załatwić ze Stanami Zjednoczonymi. Obecnie chce mieć wolną w rękę w kontekście wydarzeń w Syrii, ponieważ dąży do ostatecznego spacyfikowania Kurdów w tym państwie. Poza tym Turcja chce także mieć wolną rękę w sporze z Grecją o wyspy Morza Egejskiego, a w tym przypadku Stany Zjednoczone wspierają Grecję.

Poza tym należy zwrócić uwagę, że Turcja bardzo potrzebuje inwestycji zagranicznych, co po bardzo wysokiej inflacji może pomóc jej w rozwoju gospodarki. Tym samym, jest otwarta na umowy gospodarcze, czy to z Ukrainą czy z Rosją, czy też z partnerami zachodnimi. Obecnie trwają rozmowy, aby pośredniczyła w dostarczaniu gazu z Rosji państwom południowej Europy. Dzięki temu Turcja miałaby dostęp do gazu na preferencyjnych warunkach, a dodatkowo otrzymywałaby za to pieniądze. Jest to projekt kontrowersyjny i wysoce ryzykowny. Na razie znajdujący się na etapie rozmów pomiędzy Turcją a Rosją. Jest mało prawdopodobne, że dojdzie do jego realizacji, gdyż konieczne do tego jest zaangażowanie się partnerów z Zachodu. Obecnie natomiast, jak wiemy, normalizacja stosunków na linii Rosja–Zachód jest niemożliwa.

Słowem, za działaniami Erdogana idą pieniądze.

Pieniądze, ale i geopolityka.

Czy Erdogan będzie namawiał Putina do zakończenia wojny w Ukrainie?

Na pewno poruszy ten wątek, a do mediów będą rozsyłane komunikaty, że prezydent Turcji chce zakończyć tę wojnę i jest orędownikiem pokoju. Turcja będzie próbowała dążyć do rozmów pokojowych, jednak, tak jak wspomniałam, nie ma takich możliwości, aby zakończyć tę wojnę.

Recep Tayyip Erdogan deklarował, że Turcja jest gotowa zostać gospodarzem negocjacji pokojowych między Rosją i Ukrainą. Co chce ugrać, spotykając się z Putinem?

Wypromować się na arenie międzynarodowej i pokazać, że Turcja to jedyne państwo członkowskie NATO, do którego Putin przyjeżdża.

Pozostało 98% artykułu
Rzecz o prawie
Łukasz Guza: Szef stajni Augiasza
Rzecz o prawie
Jacek Dubois: Premier, komuna, prezes Manowska i elegancja słów
Rzecz o prawie
Mikołaj Małecki: Konstytucyjne credo zamiast czynnego żalu
Rzecz o prawie
Witold Daniłowicz: Myśliwi nie grasują. Wykonują zlecenia państwa
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Rzecz o prawie
Joanna Parafianowicz: Wybory okazją do zmian