Wypowiedź wiceministry sprawiedliwości Marii Ejchart, że skazany ma prawo nie jeść i nie pić, była niefortunna, choć prawdziwa - bo tak właśnie jest. Ale gdy mówi tak przedstawiciel władzy odpowiadającej za bezpieczeństwo, zdrowie i życie skazanego, nie brzmi to dobrze – nawet gdy się powie o tej odpowiedzialności w dalszej części wypowiedzi. To zdanie przylgnie już do pani minister – skądinąd bardzo zasłużonej w walce o prawa skazanych. Doświadczył tego Włodzimierz Cimoszewicz, który powiedział powodzianom w 1997 r., że trzeba się ubezpieczać. No fakt, ale nie to chyba chcieli wtedy usłyszeć.

Bo odmowa jedzenia to za kratami podstawa więziennej kary dyscyplinarnej, taka sama jak próby samookaleczenia, o czym przypominają biegli w prawie karnym wykonawczym. Przytoczono historię skazanego, który nie zjadł obiadu, bo chciał go oddać współosadzonemu, który nie dojadał, bo nie było go stać na zakupy w kantynie. Został za to ukarany. Więzienne prawo jest bardzo restrykcyjne, a zaostrzano je także za czasów ministra Ziobry. Dziś już nie czeka się na wezwanie do odbycia kary, tylko skazanego zatrzymuje policja i doprowadza za kraty.

Czytaj więcej

Ekspert: głodówka skazanego to kara dyscyplinarna

Karierę robi kampanijny filmik byłego wiceministra Michała Wosia, który z uśmiechem opowiada, że dzięki tym zmianom więzienie to już nie jest sanatorium, że skazani mają pracować, a za telewizor w celi zapłacić. W nowej rzeczywistości brzmi to inaczej. Ta refleksja byłaby najcenniejszą lekcją ze sprawy Kamińskiego i Wąsika: o skazanych trzeba dbać. I pamiętać, że dla większości kary kiedyś dobiegną końca i że wrócą między ludzi jako osoby odmienione i zresocjalizowane. Które zrozumiały swój błąd, odpokutowały go i mają mocne postanowienie wewnętrznej przemiany, i że za kraty już więcej nie wrócą.

Brzmi jak marzenia pięknoducha, ale przecież chodzi o to, by zmierzać w tym kierunku, zamiast tylko ślepo zaostrzać represje. Czy Mariusz Kamiński i Maciej Wąsik, skazani za nadużycie władzy przez wykreowanie afery gruntowej, doznają wewnętrznej przemiany? Wątpię, choć dla wszystkich byłoby tak lepiej, bo najwyższy czas ostudzić emocje. Nazywanie się więźniami politycznymi obraża pamięć o tych, o których można tak powiedzieć. Myślę, że rozumieją to i oni, i prezydent, chcąc znów okazać im łaskę. Tym razem przynajmniej w zgodzie z procedurami.