Okres świąteczno-noworoczony to bez wątpienia czas spokoju, zadumy, refleksji i dla wielu z nas…. pomocy innym. Są liczne zbiórki i akcje charytatywne. W grudniu pieniądze zbiera się niemal wszędzie – na ulicach, w supermarketach, dyskontach, przy sprzedaży opłatka i na stacjach benzynowych. Pod koniec stycznia rusza znana nie tylko w Polsce, ale w wielu zakątkach świata Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy. W nowym roku wraz z rozliczeniem rocznym pojawia się też crème de la crème ofiarności dla każdego, czyli możliwość przekazania 1,5 proc. ze swojego podatku dochodowego na rzecz organizacji pozarządowych.
Także ja refleksyjnie, trochę w zadumie i zaciszu domu, postanowiłem zastanowić się, jak na tym tle wygląda instytucjonalne zaangażowanie prawników w pomoc pro bono. Z moich obserwacji i rozmów ze starszymi koleżankami i kolegami wynika niestety, że słabo.
Czytaj więcej:
Delikt dyscyplinarny?
Impulsem do tych przemyśleń był wpis na jednej z popularnych grup prawniczych w mediach społecznościowych. Pewien adwokat pod własnym imieniem i nazwiskiem podzielił się publicznie opinią (przytaczam fragment): Praca „pro bono” jest ciężkim deliktem dyscyplinarnym, bo w opinii publicznej upokarza wszystkich adwokatów, ponieważ ta opinia publiczna ludzi pracujących za darmo traktuje jak frajerów, a nikt nie szanuje frajerów – proste. Tymczasem kryteria tak już zupełnie się adwokaturze zagubiły, że nie tylko pracy „pro bono” nie ściga, ale wręcz przeciwnie, jeszcze za nią nagradza (sic!)
Może sprawa nie byłaby warta szerszego komentarza, gdyby nie fakt, że przeważająca część pozostałych prawników zdawała się, ku mojemu zaskoczeniu, podzielać to stanowisko.