Adam Sanocki: Rozporządzenie o ochronie danych między młotem a kowadłem

Ochrona danych w publikacjach prasowych jest problematyczna.

Publikacja: 29.08.2023 10:12

Adam Sanocki: Rozporządzenie o ochronie danych między młotem a kowadłem

Foto: Adobe Stock

RODO, czyli ogólne rozporządzenie o ochronie danych osobowych, nie pełni funkcji cenzury i nie jest po to, by ograniczać wolność prasy. To nie znaczy jednak, że można ujawniać czyjeś dane bez konsekwencji.

RODO jest wykorzystywane jako pretekst do unikania udzielania informacji np. dziennikarzom. Choć jednak ma wzmacniać ochronę danych osobowych, to nie przeszkadza w pracy dziennikarzy. Dlatego w motywie 153 RODO zawarto wskazanie, że „przetwarzanie danych osobowych jedynie do celów dziennikarskich lub do celów wypowiedzi akademickiej, artystycznej lub literackiej powinno podlegać wyjątkom lub odstępstwom od niektórych przepisów niniejszego rozporządzenia, jeżeli jest to niezbędne, by pogodzić prawo do ochrony danych osobowych z prawem do wolności wypowiedzi i informacji, przewidzianymi w art. 11 Karty praw podstawowych”.

Ponadto w art. 85 ust. 1 i ust. 2 RODO określa, że państwa członkowskie przyjmują w swoim porządku krajowym regulacje, które pozwolą pogodzić prawo do ochrony danych osobowych z wolnością wypowiedzi i informacji.

Czytaj więcej

Hejt w internecie: Wydawcy mediów nie chcą powrotu cenzury

Takie wskazanie znalazło swoje odzwierciedlenie w polskich regulacjach w art. 2 ustawy o ochronie danych osobowych, który określa, że „do działalności polegającej na redagowaniu, przygotowywaniu, tworzeniu lub publikowaniu materiałów prasowych w rozumieniu ustawy z 26 stycznia 1984 r. – Prawo prasowe (DzU z 2018 r., poz. 1914), a także do wypowiedzi w ramach działalności literackiej lub artystycznej nie stosuje się przepisów art. 5–9, art. 11, art. 13–16, art. 18–22, art. 27, art. 28 ust. 2–10 oraz art. 30 rozporządzenia 2016/679”.

Wolność to odpowiedzialność

Niektóre przepisy RODO nie mają zastosowania do działalności dziennikarskiej, ale to nie oznacza, że można publikować wszystko bez konsekwencji. Dziennikarze w dalszym ciągu mają obowiązek chronić osoby, których dane przetwarzają. Są do tego zobowiązani przez prawo prasowe.

Stanowi ono, iż dziennikarz jest obowiązany m.in. do zachowania szczególnej staranności i rzetelności przy zbieraniu i wykorzystaniu materiałów prasowych, a także do ochrony dóbr osobistych (art. 12). Co więcej, nie wolno bez zgody osoby zainteresowanej publikować informacji oraz danych dotyczących prywatnej sfery życia, chyba że wiąże się to bezpośrednio z działalnością publiczną danej osoby (art. 14 ust. 6).

Odpowiedzialność prawną za naruszenie prawa spowodowane opublikowaniem materiału prasowego przewidują przepisy rozdziału 7 i 8 prawa prasowego. Zgodnie z art. 37 tej ustawy, o ile nie stanowi ona inaczej, „do odpowiedzialności za naruszenie prawa spowodowane opublikowaniem materiału prasowego stosuje się zasady ogólne”. O tym, czy w konkretnym przypadku opublikowanie materiału prasowego nastąpiło z naruszeniem prawa, orzekają właściwe rzeczowo i miejscowo sądy powszechne.

Każdy, kto decyduje się na upublicznienie czyichś danych osobowych, powinien mieć świadomość, że tego typu działanie może przede wszystkim naruszać dobra osobiste, a w następstwie spowodować dochodzenie jej ochrony na zasadach przewidzianych w kodeksie cywilnym. W myśl art. 23 k.c. pod ochroną prawa cywilnego pozostają dobra osobiste człowieka, takie jak: nazwisko, pseudonim, wizerunek, nietykalność mieszkania. Artykuł 24 k.c. stanowi natomiast, iż ten, czyje dobro osobiste zostaje zagrożone cudzym działaniem, może żądać zaniechania tego działania, chyba że nie jest ono bezprawne. W razie dokonanego naruszenia może także żądać, żeby osoba, która się go dopuściła, dopełniła czynności potrzebnych do usunięcia jego skutków, w szczególności żeby złożyła oświadczenie odpowiedniej treści i w odpowiedniej formie. Na zasadach przewidzianych w kodeksie cywilnym może on również żądać zadośćuczynienia pieniężnego lub zapłaty odpowiedniej sumy na wskazany cel społeczny (§ 1). Jeżeli wskutek naruszenia dobra osobistego została wyrządzona szkoda majątkowa, poszkodowany może żądać jej naprawienia na zasadach ogólnych (§ 2).

Ewentualnych roszczeń z tytułu naruszenia dóbr osobistych można dochodzić na drodze sądowej. O tym bowiem orzekają sądy powszechne w trybie przewidzianym przepisami ustawy – Kodeks postępowania cywilnego.

A co z UODO?

Fakt, iż RODO nie ogranicza działalności dziennikarskiej nie oznacza, że UODO nie mógłby prowadzić postępowania. Przede wszystkim mógłby badać, czy ujawnienie danych osobowych nastąpiło w związku z działalnością dziennikarską czy nie. Takie sprawy już były przed UODO, w których organ nadzorczy orzekał, że np. doszło do bezprawnego ujawnienia danych we wpisie na stronie internetowej, która nie była prasą.

Poza tym UODO mógłby prowadzić postępowanie wobec podmiotu, który ujawnił dziennikarzowi dane np. o stanie zdrowia osoby. Z tym, że takie działanie możliwe by było nie z urzędu, ale po złożeniu skargi na ten podmiot.

W skardze, która inicjuje postępowanie w UODO, konieczne jest wskazanie, kogo skarżymy, gdyż urząd nie posiada kompetencji organów ścigania, by ustalić podmiot naruszający czyjeś prawa. Jeżeli nie jesteśmy w stanie ustalić, kto i w jaki sposób udostępnił nasze dane, a doszło, naszym zdaniem, do przestępstwa, powinniśmy złożyć stosowne zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa. Organy ścigania, takie jak policja czy prokuratura, mają bowiem możliwość w toku postępowania przygotowawczego prowadzonego w związku z takim zawiadomieniem ustalić dane sprawcy. UODO nie posiada takich kompetencji.

Wszczęcie postępowania przez prezesa UODO w przedmiocie naruszenia przepisów o ochronie danych osobowych w przypadku przetwarzania danych osobowych konkretnej osoby jest zatem ściśle związane z realizacją uprawnienia przez tę osobę wynikającego z art. 77 RODO, co oznacza, iż może być ono wszczęte wyłącznie na żądanie osoby, której dane dotyczą.

Prezes UODO może również wyjątkowo ze względu na szczególnie ważny interes strony wszcząć z urzędu postępowanie administracyjne w indywidualnej sprawie, jednakże musi na to uzyskać zgodę osoby, której dane osobowe są przetwarzane. Nie dysponując zgodą, musi postępowanie umorzyć, ponieważ mógłby działać wbrew jej woli.

Ponadto uniemożliwiłby kształtowanie przedmiotu postępowania administracyjnego przez osobę, której praw i obowiązków dotyczyć ma prowadzone postępowanie.

Nie dla archiwów?

O ile RODO z założenia ma nie blokować wolności prasy i nie może być zasłoną dla tych, którzy próbują coś ukryć przed opinią publiczną, o tyle sytuacja inaczej wygląda, gdy dane osobowe znajdą się w archiwach prasowych. Tu tzw. wyjątek dziennikarski z RODO już nie ma zastosowania – przynajmniej zdaniem Naczelnego Sądu Administracyjnego.

W wyroku z 9 lutego 2023 r. (sygn. akt III OSK 6781/21) sąd ten wskazał, że art. 17 RODO, regulujący tzw. prawo do zapomnienia, nie został wyłączony ze stosowania przez art. 2 ustawy o ochronie danych osobowych. Prawo do bycia zapomnianym ma więc zastosowanie do przetwarzania danych osobowych w publikacjach prasowych niejako samoistnie i w oderwaniu od innych przepisów.

Orzeczenie to zapadło w konkretnym stanie faktycznym i dotyczyło przetwarzania danych osobowych w archiwalnych materiałach prasowych. Zdaniem Sądu, udostępnienie przez wydawcę publikacji archiwalnej nie stanowi działalności prasowej korzystającej z wyłączenia wynikającego z klauzuli prasowej. Udostępnianie archiwalnych materiałów prasowych nie jest również niezbędne do korzystania z prawa do wolności wypowiedzi, gdyż to zostało zaspokojone pierwotną publikacją. Z tego też powodu organ może zastosować prawo do zapomnienia, o którym mowa w art. 17 rozporządzenia 2016/679. Orzeczenie to mocno komplikuje życie prasie, ale i organowi nadzorczemu. Nie wiadomo bowiem, na jakiej podstawie prawnej organ administracji publicznej ma ocenić zaistnienie przesłanek nakazujących usunięcie danych.

Ponadto urząd może dokonać oceny legalności przetwarzania tzw. danych zwykłych w oparciu o przesłanki określone w art. 6 ust. 1 RODO. Nie może natomiast oceniać, czy publikacja określonych informacji jest prawdziwa. Podobnie rolą organu nie jest wydawanie wiążących ocen, czy w konkretnym przypadku dane były niezbędne dla sporządzenia i przygotowania materiału prasowego. W tym zakresie właściwe są przepisy prawa prasowego, w których ukształtowano konstrukcje prawne służące ochronie osób, których dane osobowe są przetwarzane w związku z działalnością prasową. Roszczenia te mogą być dochodzone na zasadach ogólnych.

Orzeczenie ma też ogromne znaczenie ze względu na delikatną materię. Z jednej strony chodzi o zachowanie swobody prasy, poszanowanie tajemnicy dziennikarskiej, wolności wyrażania opinii i krytyki, z drugiej zaś o poszanowanie prawa do ochrony danych osobowych. Istnieje więc ryzyko nadużywania przepisów o ochronie danych osobowych w celu usunięcia danych z publikacji prasowych przez osoby niezadowolone z poruszonych w nich kwestii.

Kodeks mógłby pogodzić pracę dziennikarzy z ochroną danych

Z uwagi na problemy związane z ujawnianiem przez dziennikarzy danych nie tylko osób, które pełnią funkcje publiczne, ale i osób postronnych, i to dotyczących ich prywatnego życia, należałoby wypracować pewien standard etyczny. Taki, który pomimo istnienia tzw. wyjątku dziennikarskiego pogodziłby wolność prasy z ochroną osób, których działalność nie jest publiczna. Konsekwencje ujawnienia pewnych informacji nawet nie wprost, ale w sposób pozwalający łatwo ustalić pewne rzeczy, mogą iść daleko, o czym już się w ostatnim czasie przekonaliśmy.

UODO, tuż po rozpoczęciu stosowania RODO, dostrzegł pewne luki w związku z ochroną danych osobowych i ryzyka związane z pracą dziennikarzy. Niestety obawy te były słuszne. Dlatego już wtedy w piśmie do przewodniczącego Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji rekomendował opracowanie przez przedstawicieli środowiska dziennikarskiego kodeksu postępowania jako narzędzia przewidzianego w RODO, które może wprowadzić właściwe standardy postępowania z danymi osobowymi przez dziennikarzy. Problemy na styku pracy redakcji i RODO będą w dalszym ciągu wnikliwie analizowane przez UODO. Także w nowo powstałym pod patronatem UODO Instytucie Prawa Ochrony Danych Osobowych na Akademii Ekonomiczno-Humanistycznej w Warszawie temat ten będzie badany. A wnioskami z tych prac podzielimy się nie tylko w wydanych opracowaniach czy analizach, ale i potencjalnych szkoleniach dla mediów.

Autor jest dyrektorem Departamentu Komunikacji Społecznej, rzecznikiem prasowym UODO

RODO, czyli ogólne rozporządzenie o ochronie danych osobowych, nie pełni funkcji cenzury i nie jest po to, by ograniczać wolność prasy. To nie znaczy jednak, że można ujawniać czyjeś dane bez konsekwencji.

RODO jest wykorzystywane jako pretekst do unikania udzielania informacji np. dziennikarzom. Choć jednak ma wzmacniać ochronę danych osobowych, to nie przeszkadza w pracy dziennikarzy. Dlatego w motywie 153 RODO zawarto wskazanie, że „przetwarzanie danych osobowych jedynie do celów dziennikarskich lub do celów wypowiedzi akademickiej, artystycznej lub literackiej powinno podlegać wyjątkom lub odstępstwom od niektórych przepisów niniejszego rozporządzenia, jeżeli jest to niezbędne, by pogodzić prawo do ochrony danych osobowych z prawem do wolności wypowiedzi i informacji, przewidzianymi w art. 11 Karty praw podstawowych”.

Pozostało 93% artykułu
Rzecz o prawie
Łukasz Guza: Pragmatyczna krótka pamięć
Rzecz o prawie
Łukasz Wydra: Teoria salda lepsza od dwóch kondykcji
Rzecz o prawie
Mikołaj Małecki: Zabójstwo drogowe tylko z nazwy
Rzecz o prawie
Joanna Parafianowicz: Aplikacja rozczarowuje
Rzecz o prawie
Konrad Burdziak: Czy lekarze mogą zaufać wytycznym w sprawach aborcji?