Do dyskusji publicznej wrócił temat kary śmierci i odpowiedzialności tzw. bezdusznego systemu za nieszczęście dziecka. Wprawdzie impulsem była tragiczna śmierć ośmioletniego Kamila, ale zagadnienie to aktualizowane było także w kontekście sprawy czteroletniego Michałka utopionego w Wiśle, sześciomiesięcznej Madzi z Sosnowca, ciał czworga dzieci przechowywanych w beczkach po kapuście, zabójstwa jedenastoletniego Piotrusia z Czarnej Białostockiej czy doniesień medialnych o – de facto – każdym dziecku tracącym życie z rąk osób, którym miało prawo ufać i które winne im były opiekę i miłość.
Czytaj więcej
- Chcę nazwać tę tragedię po imieniu i tych, którzy to zrobili. Tylko potwór jest w stanie wyrządzić taką krzywdę dziecku, niewinnemu, bezbronnemu dziecku. Miejsce takich oprawców, zwyrodnialców jest nie tylko w więzieniu. Ja swoje zdanie wyraziłem na ten temat już nie raz, że dla przestępstw ze szczególnym okrucieństwem, z taką premedytacją, wobec tak niewinnych ofiar, ja jestem zwolennikiem przywrócenia kary śmierci - mówił premier Mateusz Morawiecki, odnosząc się do tragedii 8-letniego Kamila z Częstochowy.
Uwagi bacznego obserwatora z pewnością nie umknie, że obok możliwości adopcji dzieci przez pary jednopłciowe i kwestii dopuszczalności aborcji temat ewentualnego przywrócenia do polskiego porządku prawnego kary śmierci jest nad wyraz wdzięcznym impulsem, aby, w zależności od potrzeb, zaistnieć na arenie politycznej lub wzmocnić swoją na niej pozycję. Stanowiska o treści „Jestem ZA karą śmierci” (Marianna Schreiber), „Osobiście jestem za przywróceniem kary śmierci dla najbardziej brutalnych przestępców (premier RP), czy „Za ten czyn należy się kara śmierci. I tyle” (minister sprawiedliwości) z pewnością są w stanie zelektryzować wyborców i skłonić do udzielenia poparcia. Nie od dziś bowiem wiadomo, że przemocy wobec najsłabszych popierać nie należy, a za ich nieszczęściem stoją dwa elementy – łagodne kary i bezduszny system. Wniosków tych jednakże najprawdopodobniej nie poparłby nikt, kto ma o prawie i jego praktykowaniu, w szczególności w zakresie spraw przemocowych, solidniejsze pojęcie.
Choć możliwość odsunięcia winy od konkretnych osób to atrakcyjny pomysł, bezduszny system odpowiadający za krzywdzenie dzieci nie istnieje, w odróżnieniu od ludzi, którzy z różnych przyczyn nie reagują na przemoc. Niekiedy są to pracownicy ośrodków pomocy społecznej, którzy wbrew ciążącemu na nich obowiązkowi przymykają oko na niepokojące sygnały, albo szkolni psycholodzy, których zdaniem przekazywane im przez podopiecznych słowa nie znajdują twardych dowodów. Innym razem to sąsiedzi niepowiadamiający policji o niepokojących odgłosach zza ściany w obawie przed pogorszeniem stosunków sąsiedzkich lub rzuceniem rzekomo bezpodstawnego oskarżenia albo matki, które w obawie przed samotnością odwracają głowę od przemocy kierowanej przez ich parterów w stronę dzieci. Są to także funkcjonariusze, których zdaniem domowa bijatyka to wewnętrzna sprawa rodziny, a szarpanie się z członkami rodziny pod wpływem alkoholu to niegroźny przejaw zasady „przecież wszyscy piją”.
Czy przywrócenie kary śmierci poprawi sytuację polskich dzieci w patologicznych rodzinach? Powiedzieć „mało prawdopodobne” to jak nie powiedzieć nic. Nade wszystko jest to niemal niemożliwe w świetle obowiązującego prawa wynikającego z podpisanych przez Polskę traktatów i nieprawdopodobne wobec tego, jakie koszty (dosłownie i w przenośni) nasz kraj poniósłby, gdyby słowa polityków stały się faktem. Jeśli odejście z Unii Europejskiej i Rady Europy to za mało, a wypowiedzenie europejskiej konwencji praw człowieka, międzynarodowego paktu praw obywatelskich i politycznych i opuszczenie ONZ to nie dość, być może wystąpienia z grona państw uznawanych za cywilizowane byłoby odrobinę żal?